Od razu dodajmy, że wszyscy mocno przeżyli porażkę w Lublinie reprezentacji Polski ze Słowacją 1:2. Dyskutowano o szansach biało-czerwonych w kolejnych meczach Polaków ze Szwedami i Anglikami. Dla tych wszystkich uczestników z roczników czterdziestych i pięćdziesiątych, którzy dobrze grali w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, to był już dwunasty zjazd. Trzeba jednak przypomnieć, że to było czwarte spotkanie cieślikowskie bez najważniejszego patrona Gerarda Cieślika (ten legendarny polski piłkarz zmarł 3 listopada 2013 roku). Znakomitą legendę polskiego futbolu godnie zastąpił syn Gerarda - Jan Cieślik, który do nadmorskiej miejscowości przybył w towarzystwie swojej małżonki.
- To kapitalna sprawa takie spotkanie. Jestem po raz pierwszy na zjeździe i mam wrażeń bardzo dużo i to samych pozytywnych. Ojciec zawsze bardzo ciepło i przychylnie wypowiadał się o Cieślikach i Marianie Boratyńskim. Właśnie Słupsk po Chorzowie był najczęściej wymienianym miastem w naszym rodzinnym gronie - oznajmia Jan Cieślik, który dodał, że organizacja przedsięwzięcia sportowego była na bardzo wysokim poziomie. A ta sobotnia uroczystość z nadaniem ulicy MKS Cieśliki to był już majstersztyk i wspaniała sprawa dla futbolowego środowiska.
Tegoroczny zjazd stał pod znakiem obrońców,którzy byli głównymi bohaterami. Dla nich przygotowano dwadzieścia dwa okolicznościowe puchary.
- Lat nam przybywa, a mnie i niektórym kolegom nawet siwych włosów. Ważne, że pamiętamy o sobie i chcemy się spotykać, by myślami powrócić do tamtego wspaniałego okresu. W działaniach defensywnych byłem doskonale zgrany z Zygmuntem Garbowskim. Świetnie też dochodziłem do porozumienia z bramkarzem Romanem Skórko - twierdzi Stefan Włodarczyk (prawy obrońca, rocznik 1948). Czesław Minda grał w Cieślikach od lipca 1966 roku do czerwca 1967 roku.
- Najmilej utrwaliła mi się data 13 maja 1967 roku. W tym dniu kończył się kolarski etap Wyścigu Pokoju na stadionie 650-lecia. Wtedy w Słupsku było obecnych ponad 15 tysięcy, niektórzy mówili nawet, że prawie 20 tysięcy widzów, i przy takiej frekwencji w oczekiwaniu na przyjazd kolarzy rozegrany był mecz Cieśliki - Drawa Drawsko Pomorskie. Wygraliśmy 5:1, a ja strzeliłem trzy bramki - wspomina dzisiaj 69-letni Czesław Minda, który wtedy występował w roli pomocnika.
Mariusz (wtedy mówiono do niego przeważnie Marek) Batura to jeden z głównych organizatorów zjazdu. Obecnie mieszka w Gorzowie Wielkopolskim.
- Stanowiłem duet stoperski z Waldkiem Pawlakiem. Bardziej pamiętam błędy niż pozytywne zagrania. Szczególnie utkwił mi w pamięci mecz w Słupsku z Wisłą Kraków. Przy rzucie rożnym nie upilnowałem Kazimierza Kmiecika i wiślacy objęli prowadzenie 1:0. Na szczęście mecz zakończył się remisem 1:1 - przypomina Mariusz Batura (rocznik 1952). - Nawet człowiek nie obejrzał się, a już mam sześćdziesiąt pięć lat na karku - dodaje z uśmiechem jeden z najwybitniejszych słupskich stoperów tamtego okresu.
- Te nasze zjazdy to kapitalna sprawa. Przyjechałem z Niemiec, bo chciałem spotkać się z kolegami, z którymi razem grałem - wyznaje Roman Pozorski, który w przeszłości występował jako obrońca.
- Niezwykle ciepło zrobiło się mi na sercu, bo mogłem się spotkać z kolegami z drużyny, Sylwkiem Abramskim, Grześkiem Butrymem, Wieśkiem Duszkiewiczem, Sławkiem Kozłowskim, Witkiem Mazgisem, Jurkiem Podskarbim, Krzyśkiem Niekraszem, Januszem Gołaszewskim. Dla mnie Cieśliki to była szkoła życia - mówi obrońca Karol Kawalec (rocznik 1956). Wychowanek Cieślików Zygmunt Gilewski miał krótki epizod w Górniku Zabrze. - W zabrzańskim klubie poznałem m.in. Włodzimierza Lubańskiego. Jestem dumny , że grałem w Cieślikach - informuje popularny Gilu. Pamiętano o tych piłkarzach, którzy już odeszli. Zapalono znicze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?