Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z historii słupskiego sportu. SB, czarne wołgi, talony na maluchy i gangsterskie metody

Michał Kowalski
Słupska spartakiada młodzieży. Lata 80. SB notowała ustawianie meczy nawet na tym poziomie rozgrywek.
Słupska spartakiada młodzieży. Lata 80. SB notowała ustawianie meczy nawet na tym poziomie rozgrywek. Jan Maziejuk
Potęga słupskiego sportu w latach 80. miała drugie dno. Było usiane korupcją, klikami, partyjnymi układami i przepychem niedostępnym dla szarego obywatela PRL. I nikt nie mógł nic z tym zrobić. Nawet wszechwładna Służba Bezpieczeństwa.

SB założyło sprawę "Sport" na początku lat 80. Pułkownik Teodor Mańkowski doszedł przy tym do następującego wniosku: "Nie notujemy poważniejszych zagrożeń politycznymi wpływami i inicjatywami.

Poważne zagrożenia dla prawidłowości funkcjonowania kultury fizycznej i sportu stawiają nabrzmiałe w województwie słupskim zjawiska klikowości, korupcji, przemytu i handlu dewizami."

TW Hildegarda nadaje

Najbardziej opłacało się być działaczem, a dopiero później zawodnikiem. Ci, którzy przynosili swoim klubom punkty, byli hołubieni i noszeni na rękach. Bo jak przynosili punkty, to dawali też powód do dumy lokalnym kacykom partyjnym. I tak się kręciło w kółko.

Już w 1983 roku, dzięki tajnemu współpracownikowi "Hildegarda" działającemu w Północnych Zakładach Przemysłu Skórzanego "Alka“, SB pozyskała informacje, że takich lewych etatów jest tam kilkanaście osób, w tym sam wiceprezes Czarnych

- Marian Boratyński. Rocznie miało to kosztować zakład 3 mln zł (na początku lat 80. średnia pensja w Polsce wynosiła około sześciu tysięcy złotych). - Ja nie byłem na żadnym lewym etacie. Wydawałem w "Alce" gazetę Konfrontacje" - mówi po latach Boratyński.

Kaperownik numer jeden

Zarówno Czarni, jak i Gryf - oczka w głowie towarzyszy z partii, w porównaniu do warunków zwykłego człowieka wręcz opływali w pieniądze. Bezpieka stwierdzała ze smutkiem: "KS Czarni kupuje w spółdzielni cztery mieszkania za 4 mln zł, a małe kluby nie posiadają środków finansowych na pracę z młodzieżą."

W słynnej sprawie przejścia do Słupska boksera RKS Stoczniowiec - Dariusza Michalczewskiego, w aktach SB czytamy, że otrzymał on bez pokwitowania kwotę 500 tys. zł, talon na małego fiata oraz mieszkanie.

Bezpieka uważała, że klub Czarni miał lewe konto, które pozwalało na takie pozyskiwanie zawodników poza przepisami.

- Niczego takiego nie było. Faktem jest, że na przykład w tamtych czasach uważano mnie za kaperownika numer jeden w Polsce. Opowiadano, jak czarne wołgi ze Słupska zabierają zawodników - opowiada Boratyński.

- Ale prawda jest taka, że jak kupowałem zawodniczkę z Płomienia Milowice, to tam nikt nie wiedział, co to jest transfer. A to były legalne umowy. Pieniądze przelewano z konta na konto.

Metody może były gangsterskie

Bezpieka wiedziała swoje. Pozyskała informacje operacyjne, że jeden z bokserów, Stanisław Ł., przeniósł się do Słupska za 200 tys. zł. Jak wyglądało takie pozyskanie? - Spotkałem się z Michalczewskim we Włocławku. On napisał mi na kartce, czego oczekuje, a ja, co mogę mu dać. Później się nimi wymieniliśmy. Przeczytał i powiedział: Niech pan wyrzuci tę moją do kosza" - mówi Boratyński.

Michalczewski chciał 200 tys. zł, a dostał milion dwieście tysięcy (czyli według byłego działacza "Czarnych" jeszcze więcej niż w materiałach operacyjnych SB). W ratach.

- To może były metody gangsterskie, ale jakbyśmy my tego nie robili, to robiliby to inni - stwierdza Boratyński.

Awans za ryby

Pieniądze na sport szły wielkim strumieniem. Słynne było coroczne spotkanie wojewody z dyrektorami zakładów pracy, na których otrzymywali kartkę, ile mają dać na sport.

Dyrektorzy w zamian za swój "sponsoring" jeździli na atrakcyjne wyjazdy zagraniczne. "Znamienny jest fakt, że każdorazowo z ekipą klubu MZKS Czarni wyjeżdżają za granicę osoby pełniące znaczące funkcje w życiu społeczno-politycznym i gospodarczym województwa słupskiego i miasta Słupska" - pisała SB w 1983 roku. Zanotowała, że na jednym z wyjazdów na 21 osób bokserów było 13, a na innym - wśród siatkarek jechało aż trzech dyrektorów słupskich zakładów pracy.

Jednocześnie bezpieka notowała, że nie jest w stanie w żaden sposób zapobiegać patologii, mimo posiadanych szczegółowych informacji.

Dotyczyło to szczególnie piłki nożnej, gdzie panowała powszechna wręcz korupcja. Ustawianie meczów, przy jak to wtedy nazywano "zielonym stoliku", miało miejsce nawet na poziomie rozgrywek szkół podstawowych!

Rok 1986 - "Otrzymaliśmy informacje o przekupstwie sędziów przez MZKS Jantar. Często zdarzało się, że sędziowie, którzy przyjeżdżali na mecz Jantara, byli przed meczem podejmowani kolacją połączoną ze spożywaniem alkoholu w restauracji bądź Zajeździe Bałtyckim. Fundatorem był zarząd Jantara. Sędziowie prowadzą zawody tendencyjnie na rzecz Jantara i w ten sposób zespół uzyskał awans do III ligi."

I dalej - "Sędziowskie trójki wyjeżdżają z teczkami pełnymi ryb, które otrzymują nieodpłatnie" - czytamy w meldunku.

Tylko punkty i medale

Nikt nie potrafił nic z tym zrobić. W 1988 roku zanotowano, że "brak jest podstaw prawnych do wszczęcia konsekwencji wobec instytucji uspołecznionych za lewe etaty."

W 1987 roku podsumowano: "Nasze działania operacyjne zmierzające do rozliczania winnych nie znajdują poparcia w wojewódzkich władzach sportowych. Liczą się tylko punkty i medale, a nie wartości wychowawcze sportu".

Sprawę ostatecznie zamknięto w 1989 roku. Nigdy nie przełożyła się na żadne śledztwo prokuratorskie. Nawet sprawa pikniku organizowanego przez KS Gryf, z którego pieniądze miały zasilić budowę szpitala.

Według danych operacyjnych w dziwnych okolicznościach wyparowały wtedy dwa miliony złotych. Nikt nie ruszył też sprawy domniemanego molestowania seksualnego w sekcji strzeleckiej Gryfa w 1986 roku, mimo że służby miały nazwiska i świadków.

Partia nie pozwoliła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza