Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z pracodawcą można wygrać

Andrzej Radajewski [email protected] tel. 059 8634101
- Na pewno nie odpuszczę, bo zostałem oszukany, a skutki wypadku odczuwam do dzisiaj - mówi Jerzy Puanecki.
- Na pewno nie odpuszczę, bo zostałem oszukany, a skutki wypadku odczuwam do dzisiaj - mówi Jerzy Puanecki.
Wojnę o odszkodowanie za wypadek prowadzi Jerzy Puanecki, który pracował nielegalnie na budowie. Pierwszą bitwę właśnie wygrał. Sąd uznał, że był pracownikiem, chociaż nie podpisano z nim umowy.

- Wyrok sądu mnie satysfakcjonuje - mówi mieszkaniec Lubowidza. - Przeraża mnie jednak cała procedura, którą muszę jeszcze przejść, by uzyskać należne mi pieniądze.
Puanecki od 23 maja do 10 czerwca 2005 roku pracował przy budowie zajazdu w Ługach pod Lęborkiem. Twierdzi, że miał ustną umowę z pracodawcą. 10 czerwca spadł z dachu. Trafił do szpitala. Do dzisiaj ma problemy z chodzeniem. Ale najgorszy był dla niego rachunek za leczenie
- 3,6 tysiąca złotych. Szpital wystawił go, bo mieszkaniec Lubowidza nie był ubezpieczony.
Nie mogąc zapłacić, Puanecki założył sprawę w sądzie o ustalenie stosunku pracy i zadośćuczynienie. W odpowiedzi na pozew przedsiębiorca stwierdził, że Puanecki nie był u niego zatrudniony i samowolnie wtargnął na budowę w dniu wypadku.
- Podszedł do mnie i zapytał o pracę - powiedział pracodawca. - Zaproponowałem, żeby wrócił po narzędzia i dowód osobisty do domu, to spiszemy umowę o dzieło. Jednak on nie chciał być zarejestrowany, bo tłumaczył się, że jest na zasiłku dla bezrobotnych. Po rozmowie nie minęło 15 minut, gdy zobaczyłem go na dachu zajazdu. Kazałem mu schodzić, ale powiedział, że jest ptakiem i umie fruwać. Tak doszło do wypadku.
Sąd nie dał wiary tym wyjaśnieniom. - Nie ulega wątpliwości, że pan Puanecki pracował na czarno przy budowie
- mówi sędzia Krzysztof Zgorzelski. - Potwierdzają to zeznania jednego ze świadków. Dlatego zdarzenie z 10 czerwca może być kwalifikowane jako wypadek przy pracy.
Jednocześnie sąd zdecydował, że skieruje przeciwko jednemu ze świadków doniesienie do prokuratury o składanie fałszywych zeznań. Mężczyzna widział wypadek, złożył na piśmie zeznania na korzyść Puaneckiego, po czym się z nich wycofał.
Na ewentualne przyznanie odszkodowania pan Jerzy musi jednak poczekać. Najpierw do 9 sierpnia musi się uprawomocnić wyrok i dopiero wtedy może zażądać wydania protokołu powypadkowego od pracodawcy. Później będzie mógł stanąć przed komisją lekarską ZUS-u, która określi procentowy uszczerbek na zdrowiu i wysokość odszkodowania. Po jego wypłaceniu, na podstawie Kodeksu cywilnego, Puanecki może dochodzić tzw. roszczeń uzupełniających, czyli starać się, aby rachunek szpitalny pokrył pracodawca.
- Powalczę o swoje - mówi mieszkaniec Lubowidza. - Będę cierpliwy i dopnę swego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza