Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Z woleja”: Smerf Maruda przed Katarem, a Europa czci Kazimierza Górskiego [FELIETON]

Ryszard Czarnecki
Zziębnięta ławka rezerwowych piłkarskiej reprezentacji Polski podczas meczu z Chilu
Zziębnięta ławka rezerwowych piłkarskiej reprezentacji Polski podczas meczu z Chilu Szymon Starnawski
Zmarzłem na kość, nakląłem się, jak to kibic, ze złością liczyłem ICH strzały w światło bramki (4 w pierwszej połowie) porównując to z naszymi(1!), a na koniec i tak wygraliśmy 1-0. Mówię o ostatnim meczu Biało-Czerwonych przed Katarem, tym z Chile. Reprezentacja najbardziej zeuropeizowanego kraju Ameryki Łacińskiej (byłem, widziałem)narzuciła nam styl gry, a Meksyk jest ponoć od niej wyraźnie lepszy. Meksyk skądinąd zagrał przed mundialem dziewięć sparringów, my tylko jeden. Już jutro okaże się czyj sposób przygotowania był lepszy...

Zagraliśmy z Chile w temperaturze niewiele ponad 4 stopnie Celsjusza(dokladnie-4).W Katarze będzie przeszło 30 stopni więcej. Czy nasi piłkarze przeżyją szok termiczny? Czy zdążą się zaaklimatyzować? Wylecieli przecież z kraju w czwartek, a grają już po pięciu dniach. Takich pytań jest wiele. Dwa z trzech meczów gramy na stadionie, który jest bez klimatyzacji. Czy nasi zdzierżą ten upał? Czy zawodnicy z krajów o znacznie cieplejszym klimacie, jak Arabia Saudyjska(identyczna strefa klimatyczna co Katar), Argentyna i Meksyk nie będą z definicji, już na starcie na uprzywilejowanej pozycji? Pytam bo się przejmuję. A swoją drogą my, Polacy jesteśmy podobno jednym z dwóch najbardziej narzekających narodów w Europie; obok Francuzów. Może więc zrzędzę jak to Polak zrzędzi niezależnie od okoliczności przyrody? Oby.

Skoro już jestem przy okolicznościach przyrody to zmrożone boisko stadionu Legii było w takim stanie (zero pretensji, jest przerwa w rozgrywkach do lutego), że należy Panu Bogu dziękować, że nikt z naszych nie odniósł żadnej kontuzji. W tym samym czasie, kiedy my sparowaliśmy z Chilijczykami przy plus 4, Niemcy grały z Omanem przy plus 34. W tym upale ruszali się jak muchy w smole i ledwo wymęczyli skromniutkie zwycięstwo. Następnego dnia wszyscy piłkarze przeszli badania, jak ich organizmy zareagowały na warunki klimatyczne, w których grali zapewne pierwszy raz w życiu. Nauka w służbie futbolu? Jasne. Przykład do naśladowania. OK basta, dosyć ze smędzeniem. Nie, nie jestem Smerfem Marudą. Po prostu zależy mi na polskim futbolu i polskich wiktoriach.

W Parlamencie Europejskim w Brukseli wraz z min. Elżbietą Rafalską zorganizowaliśmy wystawę poświęconą pamięci Kazimierza Górskiego. Zaaranżowałem blisko 20 wystaw w PE, ale właśnie ta cieszyła się największą frekwencją. "Trener Tysiąclecia" mawiał ,że "piłka jest okrągła, a bramki są dwie", ale on sam był jeden, jedyny, wyjątkowy. Lwowiak, urodzony w dzielnicy Bogdanówka w robotniczej dzielnicy jako najstarszy z siedmiorga rodzeństwa. Gdy za niemieckiej okupacji Lwowa nie mógł grać w piłkę, pracował jako mechanik w spółdzielni pracy i w warsztatach kolejowych, potem tych samych, co jego ojciec. Niewysoki, ale zwinny i świetny drybler, stąd boiskowa ksywa "Sarenka". Podczas międzynarodowego meczu po jednej z jego akcji austriacki trener krzyczał "Er is zweite Wilimowski". Porównanie do najlepszego strzelca Biało-Czerwonych musiało być dla przyszłego piłkarza Legii nobilitacją. Najlepsze lata kariery zabrały mu trzy okupacje Lwowa: sowiecka, niemiecka i znów sowiecka. Jako żołnierz zakończył szlak bojowy na Warszawie, o której mógł potem zaśpiewać, jak Czesław Niemen - teraz jest to hymn kibiców z Łazienkowskiej 3 - "moje miasto ,a w nim...".

Pan Kazimierz był futbolistą solidnym, ale najlepsze lata stracił na wojnie: cztery lata nie grał w ogóle, kolejne dwa symbolicznie. Do tego rok po wojnie w meczu Legii z reprezentacją... Milicji Obywatelskiej(!) odniósł ciężką kontuzję, która wyłączyła go z gry na rok. Dlatego tylko raz zagrał dla Biało-Czerwonych i mile tego nie wspominał: w Kopenhadze ulegliśmy Danii 0-8 (1948 rok, grał niewiele ponad pół godziny). Za to trenerem był największym w polskiej historii: złoto IO w Monachium 1972 ("Mazurek Dąbrowskiego „na niemieckiej ziemi- piękna sprawa!), srebro IO w Montrealu 1976, wreszcie -III miejsce na Mundialu w NRF w 1974 . Po igrzyskach w Kanadzie pana Kazimierza wywalili z posady trenera reprezentacji Polski - uznano, że srebrny medal to katastrofa... Dziś życzę polskim piłkarzom jak najwięcej takich "katastrof". Trenera Czesława Michniewicza będziemy wtedy nosić w lektyce...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Z woleja”: Smerf Maruda przed Katarem, a Europa czci Kazimierza Górskiego [FELIETON] - Sportowy24

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza