- Próbowałam pojechać z córką do przychodni, jednak z wózkiem nie udało mi się wsiąść do pojazdu - piszę do nas w e-mailu pani Alicja ze Słupska. - Na przeszkodzie stanęły mi schody i olbrzymi tłok. Przez to musiałam przełożyć wizytę na inny termin.
Okazuje się, że sprowadzone z zagranicy autobusy marki MAN, które miały zastąpić leciwe ikarusy, psują się równie często, jak ich leciwi poprzednicy. Wówczas na zastępstwo wyjeżdża któryś z ciasnych i nie nadających się na linię jeden jelczy. W MZK jeździ ich jeszcze kilkanaście.
Na dodatek niektóre z późnowieczornych kursów tej samej linii obsługują czasem także kilkumetrowe minibusy. Podróż nimi z większym bagażem lub wózkiem jest bardzo utrudniona.
- Nie rozumiem, skąd pomysł, aby na jedynkę puszczać tak małe pojazdy. Przecież tą linią nawet wieczorem jeździ sporo osób - uważa Paweł (nazwisko do wiadomości redakcji), student słupskiej uczelni.
Na zarzuty pasażerów odpowiada Anna Szabłowińska, rzecznik MZK. - Kursy, które nie są wykonywane taborem niskopodłogowym, czyli takim, jaki przewidziany jest w rozkładzie jazdy, to znikomy procent wszystkich odjazdów - twierdzi Anna Szabłowińska. - Przepraszam naszych pasażerów za uciążliwości. Robimy wszystko, aby autobusy przyjazne niepełnosprawnym wyjeżdżały na linie tak, jak powinny.
W sprawie małych autobusów wyjeżdżających na linię numer jeden, rzeczniczka obiecała, że MZK sprawdzi, czy wszyscy pasażerowie mieszczą się w tych wozach wieczorem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?