Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z ziemi włoskiej do sądu

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
W lutym sędzia pojedzie do domu jednego ze świadków, ponieważ chory mężczyzna sam nie może przyjść na rozprawę. Ryszard Białasik czuje się poszkodowany przez firmę Włocha. - Oto cała księgowość - pokazuje mężczyzna.
W lutym sędzia pojedzie do domu jednego ze świadków, ponieważ chory mężczyzna sam nie może przyjść na rozprawę. Ryszard Białasik czuje się poszkodowany przez firmę Włocha. - Oto cała księgowość - pokazuje mężczyzna. Sławomir Żabicki
Prawie 125 tysięcy złotych żąda Ryszard Białasik od włoskiego pracodawcy - właściciela nieruchomości na Pomorzu.

Tachometry na czele

Tachometry na czele

W słupskim Sądzie Okręgowym to pierwsza sprawa, w której pozwanym jest obcokrajowiec, ale nie pierwsza taka wysoka kwota roszczeń. Dzisiaj ponad 50 tysięcy złotych odszkodowania od pracodawcy żądają nie tylko menadżerowie czy dyrektorzy. O takie pieniądze w Słupsku walczył akwizytor, agent celny, barman, pracownicy i ochroniarze hipermarketu. Jednak najwięcej pozwów składają kierowcy TIR-ów. Domagają się zapłaty za nadgodziny i zagraniczne diety. Roszczenia pracowników są coraz śmielsze. To jednak nie oznacza, że wszystkie wygrane.

Słupszczanin uważa, że przedsiębiorca zatrudniał go na czarno i nieuczciwie wynagradzał. - To kompletne bzdury - twierdzi Giulio Caldeo.

Ryszard Białasik swoje roszczenia skierował przeciwko matce Giulio Caldeo. Włoch reprezentuje ją w interesach. Co zarzuca mu były pracownik? - Harowałem dzień i noc za osiemset złotych miesięcznie - mówi Ryszard Białasik, były konserwator i ochroniarz nieruchomości, którą Włoch wynajmuje innym firmom przy ul. Garncarskiej w Słupsku. - Ponad rok pracowałem na czarno bez żadnej umowy. Jak pracodawca wyjeżdżał prowadziłem wszystkie jego sprawy. Byłem dyrektorem z pensją portiera. A Caldeo kpił sobie z polskiego prawa.

Umowę ostatecznie podpisano, ale po wypadku samochodowym i długotrwałym zwolnieniu lekarskim słupszczanin stracił pracę. Teraz za nadgodziny, niewykorzystany urlop i eksploatację własnego auta dla potrzeb firmy chce prawie 125 tysięcy złotych.

- To kompletne bzdury - Giulio Caldeo uważa, że postępuje zgodnie z polskim prawem. - Pan Białasik psuje mój wizerunek, obrzuca błotem moje nazwisko i godność. Robi ze mnie obcokrajowca, który wykorzystuje Polaków. A wszystko to w kontekście sytuacji z Polakami, która miała miejsce we Włoszech.

Deweloper twierdzi, że Ryszard Białasik został rozliczony i są na to dokumenty, a teraz... - Zamiast pracować uznał, że sąd jest bankiem. Na dodatek psuje mi opinię wśród moich kontrahentów. Najpierw chciał trzy tysiące złotych. Zgodziłem się, ale do ugody nie doszło, bo wymyślił sto tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza