Wszystko było jak w prawdziwych wyborach: w lokalu przed urną zasiadła komisja wyborcza, której członkowie rygorystycznie reagowali na każde naruszenie przepisów prawdziwej ordynacji wyborczej.
Wpisali m.in. do protokołu, że dziennikarz "Głosu" wypytywał uczniów w lokalu, na kogo i dlaczego głosowali, a fotoreporter zrobił zdjęcia karty do głosowania w momencie, gdy jedna z uczennic zakreślała na niej nazwisko kandydata. - I o to chodzi, żeby uczyć, jak w praktyce działa demokracja. Tylko kampanii wyborczej nie było, bo nie chcieliśmy narażać się na zarzut, że w szkole prowadzona jest agitacja - zaznacza nauczyciel.
Także nazwy ugrupowań i nazwiska kandydatów na kartach do głosowania były prawdziwe. Po podliczeniu głosów okazało się, że zarówno wśród uczniów, jak i dorosłych (nauczyciele, rodzice, goście) największym poparciem cieszy się PO, która zebrała około 2/3 wszystkich ważnych głosów.
O dziwo, aż pięć krzyżyków dostał Krzysztof Łoś, mało znany w Słupsku kandydat Centrolewicy. - Uczniom chyba spodobało się jego nazwisko. Inaczej nie potrafię tego wyjaśnić - mówi Spiczak-Brzeziński.
Podejrzewamy, że podobny mechanizm zadziałał także wśród dorosłych, którzy typowali do parlamentu EU kandydata Polskiej Partii Pracy o nazwisku Kufel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?