Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabijali z zimną krwią. Najbrutalniejszy gang na Pomorzu. Oskarżeni o 102 przestępstwa

Mariusz Parkitny
Przemysław K. (z lewej) ma kategorię "N", czyli status niebezpiecznego więźnia. Procesowi towarzyszą szczególne środki ostrożności. Policjanci skuwają mu łańcuchem nie tylko ręce, ale i nogi. Henryk J. pierwszy raz trafił do więzienia, nim skończył dwadzieścia lat. Tam poznał Przemysława K. Umówili się, że gdy wyjdą z więzienia będą rabować wspólnie.
Przemysław K. (z lewej) ma kategorię "N", czyli status niebezpiecznego więźnia. Procesowi towarzyszą szczególne środki ostrożności. Policjanci skuwają mu łańcuchem nie tylko ręce, ale i nogi. Henryk J. pierwszy raz trafił do więzienia, nim skończył dwadzieścia lat. Tam poznał Przemysława K. Umówili się, że gdy wyjdą z więzienia będą rabować wspólnie. Fot. Marcin Bielecki
Szyję i ręce miał oplecione pętlą. Tak, by dusiła go przy każdym ruchu. Do ust włożyli mu knebel. Ciało "Kolczyka" leżało w skrzyni na pościel. Ani prokurator, ani policjanci nie wiedzieli wtedy, że zabójcy dopiero zaczynają.

W tym tygodniu, przed Sądem Okręgowym w Szczecinie, ruszył proces gangu "pięciu". Byli ścigani ponad dwanaście lat. I, jak to bywa w takich sytuacjach, głupio wpadli. Przy nich nawet żołnierze Marka M. ps. Oczko, to grzeczni chłopcy. Bo z zabijania i napadów zrobili sobie stałe źródło utrzymania.

Poza kilkoma przypadkami nie używali broni. Woleli pięści i nogi. Ale bili do skutku. Czasem używali metalowych rurek. Na koncie mają 102 przestępstwa. Przynajmniej do tylu się przyznali.

Choć jest ich pięciu, to tak naprawdę liczą się tylko dwaj. 34-letni Przemysław K. oraz 36-letni Henryk J. Obaj recydywiści. Za kratkami spędzili pół życia. Pierwszy pochodzi ze Świnoujścia. Kawaler. Jedno dziecko. Bez zawodu. W obiektyw aparatu patrzy bez emocji. Spokojny, opanowany. Na rozprawę przyprowadzili go spętanego łańcuchem wokół rąk i nóg. Tak traktuje się tylko najbardziej niebezpiecznych przestępców. Według prokuratury zabił dwie osoby. Jedną z nich był emerytowany żołnierz, komandos. Zabijał ze szczególnym okrucieństwem. Brał udział w napadach na jubilerów, kantor, sklepy, hurtownie.

Henryk J., to do niedawna jego najlepszy kumpel. Poznali się w więzieniu. Tam mieli zdecydować, że na wolności szybko się wzbogacą. Pochodzi ze Szczecina. Z zawodu cukiernik. Bezdzietny kawaler.

- Przed zatrzymaniem utrzymywałem się z przestępstw, handlu biżuterią, samochodami - wyznał szczerze.

To on pomagał K. w zabójstwach i napadach. Nie są już kolegami. Obciążają się wzajemnie. Liczą, że współpraca z prokuratorem przyniesie im nadzwyczajne złagodzenie kary. Grozi im dożywocie.

Kolczyk w czajce Breżniewa

Był 23 sierpnia 1998 r. Ponad sześćdziesięcioletni Lesław F. nie miał pojęcia, że od kilku miesięcy jego ośrodek wczasowy w Dziwnowie obserwuje kilku mężczyzn. Wiedzą już kogo wybrali sobie na ofiarę. To F., ps. "Kolczyk", trochę ekscentryk, dziwak, biznesmen. Choć policja podejrzewała, że robi lewe interesy, dowodów nie było. Ale na wybrzeżu krążyły plotki o wielkim bogactwie Lesława F. On sam im nie zaprzeczał. Słynął z nietuzinkowych pomysłów. Już w latach 70-tych zaczął nosić kolczyk w uchu (stąd ksywka). Kupował samoloty, chciał stworzyć prywatne lotnisko.

Miał dwa samochody czajka, takie same, jakimi jeździł Breżniew. Pytany, czy auta faktycznie należały do przywódcy ZSRR, nie zaprzeczał. Według niektórych był oszustem. Znajomym pokazywał dokument, z którego wynikało, że ma rosyjski patent na przemianę ołowiu w złoto. Twierdził, że handluje zbożem z argentyńskimi biznesmenami. Ale niewielu wiedziało, że "Kolczyk" miał długi.

Oskarżeni dowiedzieli się o nim w niejasnych okolicznościach. Podobno dostali zlecenie od jakiegoś kuzyna, który był mu winien pieniądze. I roztaczał przed nimi wizję dużych pieniędzy, biżuterii i antyków, które miał trzymać w domu Lesław F.

Do akcji wzięli trzeciego z oskarżonych - 31-letniego Marka M. Miał stać na czatach. Z "Kolczykiem" był kłopot. Ze względu na swoje interesy był bardzo nieufny wobec obcych. Był też chory na cukrzycę. Dlatego oskarżeni planowali, że wezmą ze sobą insulinę, ale w efekcie zrezygnowali z niej.

"Kolczyk" mieszkał w swoim pensjonacie na pierwszym piętrze, w pokoju nr 8. Przemysław K. zapukał. Gdy ofiara otworzyła, wepchnęli ją z Henrykiem J. do środka i zaczęli bić. Szyję i ręce związali w pętli, która zaciskała się przy każdym ruchu. Do ust włożyli mu knebel zrobiony z gazety. Potem włożyli do małej skrzyni, gdzie na co dzień trzymał pościel. Według lekarzy, "Kolczyk" udusił się.

Sprawcy zabrali nieustaloną sumę pieniędzy, zegarek "Rolex" oraz sygnet z brylantem. Wzięli też klucze do mieszkania w Szczecinie. Tam miały być rzekome skarby "Kolczyka|". Ale drzwi nie udało im się otworzyć, bo Lesław F. wcześniej wymienił zamki. Na miejscu policyjni technicy zebrali sporo śladów, m.in. włosy. Ale wtedy nie było ich z czym porównać.

- Przesłuchaliśmy wielu świadków, zabezpieczyliśmy materiał dowodowy. Liczba tomów akt rosła. Ale nic wtedy z tego nie wyszło - wspomina prok. Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury.

Taran własnej roboty

W tym samym czasie dochodzi do szeregu napadów na sklepy, hurtownie, mnożą się kradzieże samochodów. Nikomu nie przychodzi do głowy, aby łączyć te sprawy, tym bardziej, że dotyczą różnych powiatów zachodniopomorskiego; Szczecina, Kołobrzegu, Trzebiatowa, Gryfic, Polic, Łobza, Świdwina, Golczewa, Świerzna.

9 sierpnia 2005 r. w mediach pojawia się informacja, że w Świnoujściu zabito ochroniarza. Mord był brutalny, gdyż ciało 53-letniego Jana G. było skatowane. Mężczyzna był byłym komandosem. Dorabiał jako ochroniarz. 8 sierpnia pilnował siedziby firmy. W kasie było co najmniej pół miliona złotych.

Do skoku sprawcy przygotowywali się od maja. Podobno mieli wtyczkę w firmie ochroniarskiej. Chodzi o pracownika, który popadł w kłopoty finansowe i obiecał pomoc za udział w zysku. Dostarczał szczegółowe plany rozkładu budynku i zdjęcia. Według prokuratury, skok przygotował Przemysław K. i Henryk J. Ale zabójstwa dokonał samodzielnie Przemysław K.

Pomógł mu w tym taran, który zrobili. To kilka metalowych rurek, które pospawali ze sobą. Co ciekawe, sąsiedzi pasażu, w którym mieści się biuro ochrony widzieli tego wieczoru dwóch mężczyzn niosących długi przedmiot przykryty jakimś materiałem. Potem słyszeli krzyki i wołanie o pomoc, ale nie wezwali policji. Henryk J. został w jednym ze świnoujskich lokali. Chciał zapewnić sobie alibi. Na miejsce zbrodni Przemysław K. pojechał rowerem. Wszedł na dach.

Skrzypienie blachy zaintrygowało ochroniarza. J. przy użyciu tarana wybił szybę i dostał się do środka. Doszło do bijatyki. Ochroniarz prawdopodobnie długo się bronił. Ale lista ran, które zadał mu przeciwnik jest przerażająca. Zajmuje ponad pół strony maszynopisu. J. zabrał prawdopodobnie nieżyjącemu już ochroniarzowi klucze i otworzył sejf. Było tam co najmniej pół miliona złotych.

Po napadzie Henryk J. przyjechał po Przemysława K. mercedesem pożyczonym od znajomej. W drodze powrotnej auto zepsuło się. Musieli jechać do warsztatu. Nikt ich nie zatrzymał.

Ostatni napad

Lista przestępstw popełnionych przez gang wydłużała się. Zaczęli napadać na stacje paliw, kantor, jubilera. Ale nadal kradzieży nikt nie łączył. Przełom przyszedł w lutym 2007 r. Do jubilera w centrum Polic weszło kilku zamaskowanych mężczyzn. Metalowymi prętami stłukli szyby w gablotach i zabrali biżuterię. Pierścionki, kolczyki, łańcuszki. Wszystko warte ponad sto tysięcy złotych.

Ale szczęście skończyło się. Przemysław K. nie bierze udziału w napadzie. Czeka nieopodal. Zgodnie z planem, sprawcy mają mu oddać torbę ze zrabowaną biżuterią. K. przejmuje torbę i ucieka. Ale tym razem policjanci nie dają się oszukać. Zatrzymują go po pościgu.

K. początkowo zaprzecza, że ma coś wspólnego z napadami i zabójstwami. Policja dociera do Henryka J., który idzie na współpracę z prokuraturą. Potem zmięknie też K. Przyzna się do zabójstw, ale swoją rolę będzie starał się umniejszyć. Podobnie jak Henryk J. Podobno powiedział nawet, że jego były kumpel ma na koncie więcej zabójstw. Ale dowodów na to nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza