Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabijcie mnie i dajcie już spokój!

Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżeni na rozprawie w słupskim Sądzie Okręgowym.
Oskarżeni na rozprawie w słupskim Sądzie Okręgowym. Justyna Wawak
- Nie zamordowałem dziecka - płakał wczoraj w słupskim Sądzie Okręgowym Jerzy O. z Grapic, oskarżony o zamordowanie 8-miesięcznej Wiktorii.

Rodzice niemowlęcia zostawili dziecko pod opieką kompletnie pijanego mężczyzny. Nikt nie przyznał się wprost do winy.

Proces ruszył wczoraj. W akcie oskarżenia słupska Prokuratura Rejonowa zarzuciła 54-letniemu Jerzemu O. zabójstwo. Tragedia rozegrała się 19 maja 2007 roku we wsi Jeziorka koło Damnicy. Z zarzutu wynika, że oskarżony, trzymając Wiktorię za rączkę i nóżkę, uderzał nią o ścianę, meble, podłogę, bił pięścią.

Dziewczynka nie miała szans na przeżycie. Zmarła od krwiaków mózgu. Prawdopodobnie oprawcy nie podobało się to, że płacze. Rodzice odpowiadają za narażenie dziecka na śmierć, zostawili je pod opieką pijanego alkoholika.
Sąd przez cztery godziny wysłuchiwał oskarżonych.

W wyjaśnieniach Jerzy O. pomniejszał swoją rolę. Twierdził, że to rodzice zdecydowali, by on pilnował Wiktorii, a sami pojechali do sąsiedniej wsi po alkohol. Utrzymywał też, że ze względu na chore ścięgna i to, że jest kulawy, dziecko mogło upadać razem z nim, kiedy je przenosił. Przekonywał, że sam jest dobrym ojcem.

Przedstawił jedną ze scen przed zabójstwem: - Pomyślałem, że mają mnie za niańkę. I mówię do siebie, że pojadę do Grapic i zjeb... ich jak psów. Mają dziecko, ale do tego nie dorośli, by założyć rodzinę - wyjaśniał. Szczegółowo demonstrował, jak trzymał dziecko; jak coś "rzucało nim o futrynę i klamkę", gdzie upadał; jak myślał, że opiera się o podłogę, a to była twarz dziecka; jak złapał je za nóżki i w rękach zostały mu rajstopy. Jednak wersje, które przedstawił w śledztwie i w sądzie różnią się od siebie.

Nie omieszkał też wspomnieć, że być może "rodzice zmordowali je wcześniej, bo miało mętne oczy". - Mam 54 lata, dziesięcioro własnych dzieci i dziewięcioro wnucząt. Nie pozwoliłbym sobie na zamordowanie dziecka. Nie jestem głupi, wariat czy sadysta. Kocham dzieci - płakał oskarżony. Przyznał się tylko, że tamtego dnia jeździł motorkiem po pijanemu. - A najlepiej powieście mnie! Zabijcie i dajcie mi spokój!

Biegli psychiatrzy stwierdzili, że Jerzy O. w chwili popełnienia czynu był pijany, ale poczytalny. Z kolei 33-letni Tadeusz D., ojciec Wiktorii, nie rozumiał zarzutów.

Przyznał się tylko do jazdy po pijanemu. Do narażenia życia dziecka już nie. Dopiero gdy sąd wytłumaczył mu, o co jest oskarżony, potwierdził, że zostawił córeczkę pod opieką Jerzego O. - Miałem do niego zaufanie - mówił ojciec.

To samo powtórzyła matka 35-letnia Urszula D. Ona także piła tamtego dnia. - Nie myślałam, że dojdzie do takiej tragedii - płakała kobieta. - Bardzo dbałam o córkę. Kochałam ją nad życie. To było moje pierwsze dziecko.

Oskarżeni w chwili zatrzymania zostali przebadani alkotestem, Jerzy O. miał 2,7, Tadeusz D. - 2,6, a Urszula D. - 1,2 promila w wydychanym powietrzu. Jadąc ze sklepu, przewrócili się na motorze i stłukli alkohol. Po śmierci Wiktorii jej rodzice wzięli ślub. Ich drugie dziecko ma dwa miesiące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza