Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo kobiety w Jezierzycach. W Słupsku rozpoczął się proces Piotra L. (wideo, zdjęcia)

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
Przed Sądem Okręgowym rozpoczął się proces Piotra L.
Przed Sądem Okręgowym rozpoczął się proces Piotra L. Krzysztof Piotrkowski
- Bardzo kochałem żonę i będą ją kochał do końca. Przepraszam jej rodzinę i nasze dzieci. Dzieci straciły mamę, nie chciałbym, aby straciły także ojca. Myślę, że mi wybaczą to, co się stało - mówił dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Słupsku Piotr L.

37-letni stolarz usłyszał dwa zarzuty, które w oskarżeniu postawiła mu słupska prokuratura. Zarzuca mu zabójstwo oraz wieloletnie znęcanie się psychiczne nad żoną Agnieszką, którą zabił 13 czerwca ub. roku w łazience ich mieszkania komunalnego w Jezierzycach. Zdaniem prokuratury do jej śmierci doszło wskutek przeszło czterdziestu uderzeń kuchennym nożem. W czasie postępowania przygotowawczego oskarżony przyznał się częściowo do winy. Nie zaprzeczał, że zamordował żonę, ale nie czuł się winny znęcania psychicznego nad nią. Na sali sądowej jednak zaczął prostować swoje wcześniejsze wyjaśnienia.

Zobacz także: Jezierzyce: Rodzinna tragedia wstrząsnęła wsią (wideo)

- Byłem przerażony w czasie zeznań. Nie wiedziałem, co się do mnie mówiło, a później znajdowałem się pod wpływem środków psychotropowych albo uspokajających - czytał spokojnie z kartki swoje oświadczenie. Choć mówił, że zeznania przed sądem są dla niego dużym przeżyciem, to w trakcie rozprawy ani razu nie stracił panowania nad sobą. Nie załamał mu się głos ani nie uronił jednej łzy. Ubrany w dresowe spodnie i rozciągnięty podkoszulek bez oporów, choć często sprzecznie odpowiadał na pytania prokuratora, obrońców, adwokatów rodziny jego żony oraz sędzi Małgorzaty Ziółkowskiej, która przewodniczy składowi orzekającemu w tej sprawie.

Z jego dzisiejszych wyjaśnień wynikało, że dokładnie nie pamięta tego, co się zdarzyło feralnej nocy w mieszkaniu jego rodziny. Podtrzymał jednak, że tego dnia najpierw pił z kolegą w Słupsku, a później na działkach w Jezierzycach. Do domu wrócił późno, bo od kilku tygodni z żoną "rozmawiał tylko służbowo". Podkreślał, że morderstwa nie zaplanował, choć tego dnia - jak stwierdził - był raczej niepoczytalny. Dlatego dokładnie nie pamięta, jak to się stało, że chwycił kuchenny nóż z zieloną rączką i w łazience uderzył nim żonę. Był pewien, że raczej nie uderzył jej tyle razy, ile wynikało z aktu oskarżenia. Zapewniał, że o tym, że zabił żonę,dowiedział się dopiero od policjanta, który odwiózł go do komisariatu.

Prokurator i adwokaci chcieli się dowiedzieć, czy miał problem z alkoholem. Tłumaczył, że zazwyczaj pił 2-3 piwa przed meczem oraz tradycyjną ilość alkoholu w gościnie. Jednak nieco później przyznał, że miał problem alkoholowy. Próbował także nieporadnie wyjaśnić, dlaczego między nim a żoną przed tragedią nie było dobrze. Jego zdaniem działo się tak, bo żona nie chciała mu wybaczyć, że pił, choć jej obiecywał, że nie będzie tego robił. On natomiast już w marcu 2015 roku podsłuchał jej telefon do koleżanki, podczas którego mówiła, że jest w ciąży.

- Długo byłem pewien, że to moje dziecko. Tego dnia jednak powiedziała, że była w ciąży z kochankiem. Gdy zapytałem, czy nadal się z nim bzyka, usłyszałem, że to nie moja sprawa - relacjonował. Potem dodał, że po rozmowie z innym osadzonym i panią mecenas uznał, że to ważne, więc postanowił o tym powiedzieć, choć początkowo nikt nie przywiązywał do tego znaczenia.

Zobacz także: Pokochała człowieka, który ją dręczył i w końcu zabił

Na sali rozpraw pojawili się najbliżsi zamordowanej - jej bracia i siostry. Elżbieta Chmielewska, która jako pierwsza opowiadała o życiu zamordowanej siostry, nie mogła opanować emocji i w pewnym momencie się popłakała. Według niej życie małżeńskie jej siostry było pasmem udręki. Rozwód planowała już od dawna, ale nie mogła podjąć ostatecznej decyzji. W feralnym dniu pani Elżbieta rozmawiała z siostrą, która nie ukrywała lęku przed mężem. Prosiła ją, aby schowała domowe noże. Nie posłuchała. W nocy już nie żyła.

Za kilka dni sąd przesłucha świadków, których powołał prokurator. Oskarżonemu grozi nawet dożywocie. Rodzina twierdzi, że to będzie jedyna sprawiedliwa kara. Piotr L. prosił o wymierzenie łagodniejszej kary.

Zobacz także:

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza