Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo telewizorem. Główny świadek oskarżenia pod przysięgą zmienia zeznania

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Anna T. jako główny świadek oskarżenia przed Sądem Okręgowym w Słupsku złożyła zeznania pod przysięgą. Kobieta twierdzi, że nie widziała, jak Piotr Ogrodniczuk bił Jacka B. i wyrzucił go przez okno z telewizorem
Anna T. jako główny świadek oskarżenia przed Sądem Okręgowym w Słupsku złożyła zeznania pod przysięgą. Kobieta twierdzi, że nie widziała, jak Piotr Ogrodniczuk bił Jacka B. i wyrzucił go przez okno z telewizorem Bogumiła Rzeczkowska
Przed Sądem Okręgowym w Słupsku na rozprawie przeciwko Piotrowi Ogrodniczukowi świadek Anna T. zeznała, że jednak nie widziała, jak oskarżony wypycha przez okno ofiarę. Twierdziła, że wcześniej kłamała, bo taką wersję wmówili jej policjanci.

Na czwartkowej rozprawie przeciwko 45-letniemu Piotrowi Ogrodniczukowi, oskarżonemu o zabójstwo z użyciem telewizora, główny świadek oskarżenia 38-letnia Anna T. zeznawała pod przysięgą przez cały dzień. Sąd odczytywał jej też zeznania, który złożyła po zatrzymaniu, a później w czasie śledztwa.

Dwa dni przed śmiercią Jacka B.

21 listopada 2018 roku Anna T., dzisiaj główny świadek oskarżenia, piła. Była już tydzień w ciągu. Codziennie pół litra. I nic nie jadła, bo nie ma w zwyczaju jeść, gdy pije. W barze spotkała się z Jackiem B. Wypili piwo, wyżalił się, że z powodu długu musi opuścić mieszkanie w hotelu Słupsk. Miał ze sobą spakowane ciuchy i dał jej kwiatek - storczyk, żeby o niego dbała. Nie chciał przyjąć propozycji zamieszkania u niej i jej partnera, czy u innego kolegi.

- Jacek był moim przyjacielem. Z moją siostrą miał dwoje dzieci – mówi przed sądem 38-letnia Anna T. i wyjaśnia, że „szwagier” już nie mieszkał z siostrą, bo ona żyła z innym mężczyzną.

Dzień później w Krępie Słupskiej, gdzie Anna T. mieszkała ze swoim partnerem Sylwestrem M., wódka lała się strumieniami od czwartej rano.

- Litra wypiłam – przyznaje. - Najpierw z Sylwkiem. Później przyjechał Łukasz M. i Andrzej.
Wtedy Anna T. nie wiedziała, że Andrzej to Piotr Ogrodniczuk, bo takim imieniem przedstawił się jej nowy znajomy. Spodobał jej się. Z partnerem znowu się pokłóciła, więc gdy Sylwek i Łukasz zasnęli, ona zadzwoniła do Jacka. Okazało się, że jest jeszcze w hotelu.

- Zaproponowałam Piotrowi (tak o nim mówi we wszystkich zeznaniach, nawet wtedy, gdy nie znała jego prawdziwego imienia) wyjazd do szwagra. - Zajechaliśmy na CPN kupiliśmy pół litra i cztery piwa.

W hotelu Słupsk

Do hotelu weszli od tyłu, bo Jacek dorobił jej klucze. Był czwartek 22 listopada, około godziny 23-24.
- Zaczęliśmy pić. Ja, Piotr, Jacek i Bartek, współlokator Jacka. Jacek się skarżył, że Bartosz K. go okradł. Narzekał, że przez niego musi wylądować na ulicy. Dawał Bartkowi pieniądze na mieszkanie, a on nie płacił. Bartek wypił dwa-trzy kieliszki, wyrwał ode mnie 10 złotych i mówił, że idzie na CPN po papierosy na sztuki. Miał wrócić. Pół litra wypiliśmy, ja już nie miałam siły i poszłam z Ogrodniczukiem spać – tak Anna T. zeznaje teraz przed sądem.

Tak mniej więcej wyglądała część nocy Anny T. z 22 na 23 listopada do czasu, kiedy - jak to określa – zrobiła skok w bok z nowym znajomym. Jacek B. był wtedy sam w małym pokoju, w tym, w którym mieszkał Bartosz K. Anna T. nigdy tam nie chodziła, bo zawsze jej śmierdziało skarpetkami. Zepsuty telewizor kineskopowy stał przy drzwiach.

Pierwsza wersja: - Piotr wypchnął Jacka

Kobieta została głównym świadkiem oskarżenia, ponieważ w śledztwie zeznała, że w czasie jej stosunku z Piotrem Ogrodniczukiem Jacek B. wszedł do dużego pokoju. To zdenerwowało Piotra.

- Piotrek poszedł za nim. Wyzywał go, że ma zeza, od ślepych. Podeszłam pod drzwi. Jacek leżał na łóżku. Piotr dał mu telewizor na kolana, żeby sobie przywiązał do szyi. Wcześniej trzy-cztery razy go popchnął i bił po brzuchu. Piotr odwrócił się, powiedział, że mam się nie wpier...lać – tak między innymi zeznawała wcześniej Anna T., obciążając oskarżonego. - Jak Jacek spadł, Piotr mówił, że jak coś powiem, to mi gębę spierze i kości połamie.

Na podstawie tych zeznań Prokuratura Okręgowa w Słupsku chce dowieść przed sądem, że 23 listopada 2018 roku o godzinie 8 rano Piotr Ogrodniczuk najpierw pobił 45-letniego Jacka B., a później przywiązał telewizor kineskopowy kablem do jego szyi i wypchnął go przez okno z trzeciego piętra hotelu Słupsk na dziedziniec budynku. Jacek B. zmarł w szpitalu następnego dnia.

Druga wersja: - Nie widziałam niczego

Zmiana zeznań Anny T. nastąpiła podczas pierwszego procesu. Bartosz Fieducik, wówczas obrońca oskarżonego, twierdzi, że w czasie przerwy zauważył na korytarzu płaczącą Annę T. i podał jej chusteczkę. Z rozmowy z nią wynikało, że świadek kłamała przed sądem.
- Rozpłakałam się. Obrońca powiedział, żeby mówić prawdę, bo oskarżonemu grozi dożywocie – tak to teraz tłumaczy Anna T.

Wtedy po rozmowie z adwokatem Piotra Ogrodniczuka Anna T. wróciła na salę i całkowicie zmieniła zeznania: nie widziała, jak Piotr wypycha Jacka przez okno. Obudziły ją dopiero sygnały i światła karetek i radiowozów, gdy Jacek B. po upadku leżał już z telewizorem przed hotelem.

Jednak Anna T. zapewnia, że była już sama w pokoju, co oznacza, że Piotr Ogrodniczuk musiał wcześniej wyjść. (Oskarżony wyjaśnia odmiennie, że Anna T. obudziła go krzykiem, gdy zobaczyła z okna Jacka B.). Zbiegła na dół i zatrzymała ją policja. Na dwie doby. I te zeznania Anna T. podtrzymała w czasie obecnego procesu.

Jaki więc był powód obciążenia oskarżonego?

- Byłam już skuta przy karetkach. Policjant nie chciał mi poluzować kajdanek. Powiedział, że na to zasługuję. Pytali, jak to się stało? Kto to był? Oskarżony przedstawił się jako Andrzej. Dopiero później dowiedziałam się, że ma na imię Piotr. Rozpoznałam go na zdjęciach – mówi Anna T.

Z zeznań tych wynika, że była przewożona z komendy na 3 Maja na komisariat na Reymonta. Cały czas w kajdankach.
- Policjanci naśmiewali się, męczyli mnie cały dzień. Byłam pijana. Wymiotowałam na celi. Nie wiedziałam, co gadają. Jeden: „To ty zrobiłaś”. Drugi: „Masz współudział”. Prosiłam o szklankę wody. Podprowadzili mnie w kajdankach pod kran, odkręcili wodę, napiłam się prosto z kranu. Męczyli mnie, że jak nie powiem, że on to zrobił, to też pójdę siedzieć. Zabrali mi ciuchy, dali koszulę. Trzymali dwa dni. Prosiłam, żeby mnie puścili do szwagra do szpitala. Mówiłam, że Jacek sam powie, jak oprzytomnieje, co się stało. Powiedzieli: Już ci, k…, nic nie powie”. Mówiłam, żeby sprawdzili mężczyznę, który kiedyś Jackowi wybił zęby. Nie słuchali. Zmuszali, żebym powiedziała, że to Piotr. W końcu powiedziałam, że to on, bo uciekł z hotelu.

Anna T. tę wersję przedstawiła też prokuratorce, która na drugi dzień po zatrzymaniu przyjechała ją przesłuchać na policję. Chociaż kobieta była świadkiem, a nawet pokrzywdzoną, bo ofiarą gróźb, na przesłuchanie też poszła w kajdankach.
- Tak naprawdę tego nie widziałam. Mówiłam tak, bo policja kazała – zeznaje teraz Anna T. pod przysięgą.

Jednak jej zeznania są niespójne, różnią się w wielu miejscach, nawet w szczegółach, które nie dotyczą okoliczności śmierci Jacka B. Ocenią je w swoich opiniach obecni na sali sądowej biegli - psycholog Elżbieta Zieleniewska i psychiatra Andrzej Proniewski. Anna T. zostanie też skonfrontowana z policjantami, którzy ją rozpytywali przed przesłuchaniem przez prokuratora. Sąd zwrócił się do komendanta głównego policji o zwolnienie ich z tajemnicy służbowej.

Na poniedziałkowej rozprawie sąd zdecyduje, czy Piotr Ogrodniczuk pozostanie w areszcie. Oskarżony przebywa tam od czterech lat. Jego obrońca Barbara Krupa-Włodarczyk złożyła wniosek o uchylenie tymczasowego aresztowania w związku z zeznaniami Anny T.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza