Z dokumentów wynika, że odebrał go jeszcze w sierpniu 2008 roku, a więc długo przed wypisaniem skierowania.
- To niemożliwe, bo mąż był po udarze mózgu - opowiada pani Jadwiga. - Ktoś musiał się pod niego podszyć!
Wózka dla sparaliżowanego męża jednak nie dostała. Nie pomogło złożenie oświadczenia, że nigdy nie odbierała tego sprzętu. Na zakup nowego jej nie stać, bo to koszt rzędu 800 złotych. Dlatego postanowiła walczyć. Zmaga się ze sprawą już półtora miesiąca.
- Mąż cierpi bez wózka inwalidzkiego. Muszę przenosić go z miejsca na miejsce, ale jest ciężki i często przewracamy się - żaliła się starsza pani w naszej redakcji.
Z dokumentów, jakie otrzymała pani Jadwiga wynikało, że w sierpniu ubiegłego roku wózek przyznany mężowi odebrał Grzegorz Wietek, właściciel ośrodka rehabilitacyjnego Delfin w Gardnie Wielkiej. Mąż czytelniczki przebywał tam dwa miesiące po wyjściu ze szpitala po udarze.
- Zabrałam go stamtąd, bo za pobyt zabierali mu całą emeryturę - mówi kobieta. - Teraz dowiaduję się, że zabrali mu także wózek. Nawet nie wiedziałam, że mąż go miał, bo nigdy z niego nie korzystał. Gdy do nich zadzwoniłam, powiedzieli, że wózek mogę sobie odebrać, ale sama muszę przyjechać, a ja nie mam jak.
Zadzwoniliśmy do właściciela Delfina. Potwierdził, że zabrał wózek. Dodał, że jest w posiadaniu także materaca antyodleżynowego pana Potoczki.
- Po prostu zrealizowałem za tego pana receptę - wyjaśnia Wietek. Obiecuje też, że pani Jadwiga nie będzie musiała jechać do Gardny, aby odebrać sprzęt. Po naszej interwencji zobowiązał się do przewiezienia wózka do Słupska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?