Wieś Jerzkowice położona jest na ziemi bytowskiej, ukształtowanej w średniowieczu jako jednostka terytorialna państwa Zakonu Krzyżackiego. Pierwotnie dominowała tu własność książęca, później zamieszkiwana była przez ludność kaszubską wyznania protestanckiego.
Pierwsza wzmianki o Jerzkowicach pochodzą z początków XV w. Były one podzielone na część A i B. Około 1784 r. posiadały 2 folwarki, 9 rolników, 1 nauczyciela.
Przed II wojną światową Jerzkowice o starej nazwie Jerskewitz były gminą, do której należały trzy miejscowości: Jerskewitz, Dworzec, Żeromin. Powierzchnia gminy wynosiła 1603 ha, zaludnienie na dzień 17 maja 1939 r. 319 osób, 69 gospodarstw domowych. Na przełomie lat 1941/42 obok dużego majątku ziemskiego istniały tu zakłady rzemieślnicze, gorzelnia, płatkarnia, kuźnia, gospoda, warsztat kołodziejski.
Po drugiej wojnie światowej wieś o spolszczonej nazwie Jerzkowice została zasiedlona przez osadników z różnych części kraju. Wraz z napływem różnych grup etnicznych funkcjonowały różne kultury i obyczaje.
Pałac w cudownym parku
Jak podaje Nina Herzberg-Zielezińska na stronie Dwory i Pałace Polski ostatnim przedwojennym właścicielem pałacu był Leo von Zelewski (1938). Założenie pałacowo-folwarczne składa się z dwóch części: pałacu i parku o charakterze krajobrazowym oraz części gospodarczej, czyli folwarku. Centralne miejsce w całym założeniu stanowi pałac, który przypomina zamek obronny. Obiekty wpisane są do rejestru zabytków.
Popada w ruinę
Pałac nie przypomina tego sprzed wielu lat. Na próżno szukać oryginalnych zdobień, pięknych salonów, czy sali kominkowej. W minionym ustroju obiekt oraz budynki gospodarcze trafiły w ręce Państwowego Gospodarstwa Rolnego. W pałacu na parterze były biura, potem tu też zrobiono mieszkania. Tak jest też do dziś. W budynku znajduje się dziewięć mieszkań, są w prywatnych rękach, brak jakiejkolwiek wspólnoty, co utrudnia choćby remonty części wspólnych: dachu, piwnicy, czy zabytkowych schodów. W części mieszkań z uwagi - jak twierdzą mieszkańcy oszczędności na opale - obniżono sufity. Niestety, przy wymianie okien na plastikowe likwidowano większość łuków. Widać je tylko od frontu.
- Mieszkam tu niemal od urodzenia - mówi mieszkanka pałacu. - Pamiętam jeszcze windę kuchenną. Był też z salon z przepięknym kominkiem, już dawno ktoś go rozebrał, a przepiękne kafle zniknęły. Kilka lat temu zawalił się też balkon od strony głównego wejścia. Oryginalnej architektury sprzed lat prawie nie ma. Pozostały schody wewnątrz budynku. Moim zdaniem dobrze, że pałac podzielono na mieszkania, bo przynajmniej budynek jest stale ogrzewany. Gdyby stał pusty pewnie już dawno by go nie było.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?