Przypomnijmy: 7 października spłonęła część poniemieckiego domu Jolanty i Ireneusza Borkowskich przy ul. Bałtyckiej 10 a w Słupsku. Pana Ireneusza zna w Słupsku wiele osób, bo to człowiek dobrego serca, który pomógł już wielu rodzinom. Głównie kojarzony jest z tym, że rozwozi do potrzebujących meble i inne elementy wystroju z likwidowanych mieszkań, co robi na zlecenie rodzin czy nowych właścicieli rodzin. Organizuje także charytatywne kiermasze i różne inne imprezy o podobnym charakterze. Przez lata był także jednym z najbliższych współpracowników Lidii Matuszewskiej, byłej już szefowej Caritasu przy parafii św. Jacka w Słupsku.
Tymczasem w miniony poniedziałek, gdy w jego domu były tylko mama i babcia żony pana Irka, w kotłowni wybuchł pożar. Domownicy zauważyli pożar ok. godz. 14. Do godziny 20 walczyły z nim cztery zespoły strażackie. Niestety, udało się uratować tylko część domu. Ogień wypalił natomiast nie tylko kotłownię, ale także kuchnię, część drewnianego stropu oraz część strychu i dachu. Część pomieszczeń jest także zadymiona i zalana w wyniku akcji ratowniczej.
Jego znajomi i przyjaciele od razu zorganizował i dwie zbiórki na Facebooku, które do tej port przyniosły 22 tysiące złotych. Zbiórkę pieniędzy prowadzi także Kościół, choć na razie jeszcze nie wiadomo, ile pieniędzy udało się zebrać tą drogą.
- Bardzo wszystkim dziękuję, bo spotkało mnie duże nieszczęście, a koszty odbudowy domu są wstępnie szacowane na 100 tysięcy złotych - mówi Ireneusz Borkowski. Na początek chce doprowadzić do odbudowy dachu. Teraz czeka na dostarczenie więźby dachowej z firmy Fimal. Wykonawca jest już gotowy, aby przystąpić do pracy.
- Potem będą chciał przystąpić do odbudowy kotłowni i ogrzewania. jeśli uda się zebrać potrzebną kwotę - dodaje Borkowski.
Przy okazji chciałbym doprowadzić do domu wodę, bo jej nie ma od czasu, gdy gdzieś pękł doprowadzający do jego domu wodociąg.
- Jego naprawa to kosztowny wydatek. Dlatego chcę wybudować studnię głębinową. W związku z tym czekam na wizytę geologa i prowadzę rozmowy z firmą wiercącą takie studnie - wyjaśnia Borkowski.
Na razie rodzina mieszka w części budynku, który nie spłonął oraz nie został zalany podczas akcji ratunkowej. Ogrzewa się przy pomocy kominka, który znajduje się w pokoju. Borkowski i jego najbliżsi współpracownicy liczą, że długo nie będzie padać i nie przyjdzie mróz.
- Jesteśmy także wdzięczni pani prezydent Krystynie Danileckiej -Wojewódzkiej i jej współpracownikom, którzy dużo nam pomogli. Mimo wszystko wierzę, że uda się nam odbudować dom - ma nadzieję.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?