Żandarmeria > Będą zarzuty za przeciek

Na razie jednak nie zdradza komu.

Trzy śledztwa dotyczące finansowych nieprawidłowości w 23. Batalionie Radiotechnicznym w Słupsku żandarmeria wszczęła po publikacji "Głosu Pomorza".

Na początku maja opisaliśmy zawartość protokołu pokontrolnego w jednostce. Śledztwa mają ustalić, czy dowódcy jednostki nie przekroczyli swoich uprawnień i czy w batalionie nie dochodziło do korupcji. Żandarmeria prowadzi też postępowanie w sprawie wyniesienia z jednostki zastrzeżonych materiałów.
Zdaniem majora Marcina Wiącka, oficera prasowego Żandarmerii Wojskowej, materiał dowodowy pozwala na postawienie sprawcom zarzutów. Musi to jednak zrobić Prokuratura Garnizonowa w Gdyni. - Jeszcze nie dostaliśmy tych materiałów, więc nie wiem jaką wartość mają zebrane dowody - mówi kpt. Marek Majewski, rzecznik prasowy Prokuratury Garnizonowej w Gdyni.

Major Wiącek informuje, że w pozostałych śledztwach nadal trwają czynności procesowe. Dotychczas między innymi przesłuchano świadków oraz zabezpieczono dokumentację. Konieczne jest jednak powołanie biegłych.

Natomiast śledztwo w sprawie nieprawidłowości związanych z zabiegami dezynsekcji i deratyzacji w jednostce zostanie przekazane do powszechnych organów ścigania, bo ustalony przez żandarmerię sprawca nie podlega orzecznictwu sądów wojskowych.

Co zarzucali kontrolerzy?

Z ujawnionych przez nas ustaleń pokontrolnych wynika, że dowódcy batalionu mogli narazić Skarb Państwa na 700 tys. zł strat. Zdaniem kontrolerów z MON, są one efektem płacenia za niewykonane usługi deratyzacyjne, bezprzetargowe zakupy drogiego sprzętu RTV, utrzymywanie plutonu remontu urządzeń radioelektronicznych, których w jednostce już nie ma (żołnierze faktycznie naprawiali jedynie kosiarki i samochody) oraz zatrudniania przez dowódców własnych żon i refundowania im nauki w liceach, na wyższych uczelniach i szkoleniach.