Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaniedbanemu psu Aresowi z Dębiny pomogli wczasowicze

Bogumiła Rzeczkowska
Do tej pory mieszkał w Dębinie. Bez kojca czy budy. Bez miski z jedzeniem i wodą. Resztami sił dowlókł się do sklepu. Zauważyli go wczasowicze, którzy zaalarmowali Straż Ochrony Zwierząt.
Do tej pory mieszkał w Dębinie. Bez kojca czy budy. Bez miski z jedzeniem i wodą. Resztami sił dowlókł się do sklepu. Zauważyli go wczasowicze, którzy zaalarmowali Straż Ochrony Zwierząt. SOZ
Do tej pory mieszkał w Dębinie. Bez kojca czy budy. Bez miski z jedzeniem i wodą. Resztami sił dowlókł się do sklepu. Zauważyli go wczasowicze, którzy zaalarmowali Straż Ochrony Zwierząt.

Ares ma pięć lat, ale wygląda jak stara schorowana psina. Płakać się chce, jak patrzy komuś prosto w oczy. Ma tak schorowane stawy, że ledwie trzyma się na nogach.

Lewą łapę ma całkiem niewładną. Z niedożywienia - zapadnięte boki. Waży dwa razy mniej niż zdrowy owczarek niemiecki. Wyniki badania krwi wykazały, że pies ma anemię. Jest wycieńczony.

Mieszkał w szopie przy śmietniku, wciskając się między puste butelki i puszki. Latem i zimą, a z taką ciężką chorobą powinien być zabierany na noc do domu.

- Pojechaliśmy po psa ze strażą gminną. Wzięliśmy go od domowników na leczenie - mówi Renata Cieślik, szefowa SOZ. - Właścicielki nie było w domu. Skontaktowała się ze mną później. Twierdziła, że pies nie chce jeść i był w jeszcze gorszym stanie.

Jeśli właścicielka nie zrzeknie się psa, po leczeniu Ares wróci do Dębiny. Jednak SOZ będzie kontrolować, jak wygląda opieka nad nim.

- Brak słów. Ludzie, nie róbcie tego swoim zwierzętom - apeluje Renata Cieślik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza