Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatonięcie kutra Janina. Do Izby Morskiej trafiły protokoły z przesłuchań świadków

Fot. Marcin Barnowski
Kuter Janina po wydobyciu z dna kanału.
Kuter Janina po wydobyciu z dna kanału. Fot. Marcin Barnowski
Do Izby Morskiej w Gdyni trafiły materiały dotyczące zatonięcia w usteckim porcie kutra "Janina". Materiały to przede wszystkim protokoły z przesłuchań świadków zdarzenia, sporządzone przez pracowników Kapitanatu Portu w Ustce.

Przesłuchiwani byli także członkowie załogi darłowskiej jednostki. Przypomnijmy: w sztormową noc 24 lipca, podczas wachty dwie osoby na kutrze Dar-303 były pod wpływem alkoholu. Roman Stawikowski, właściciel "Janiny", twierdzi, że Dar-303 stał za "Janiną" przy tym samym nabrzeżu i był źle przycumowany. W efekcie kilkakrotnie uderzył w rufę jego jednostki.

Stary drewniany kuter rozszczelnił się i poszedł na dno. Stawikowski jest załamany: stracił jednostkę, którą właśnie przerabiał na retrokuter wycieczkowy i do tego z własnej kieszeni musiał sfinansować podniesienie jej z dna. Udało mu się to dzięki ofiarnej pomocy strażaków, dwóch operatorów dźwigów i załogi statku "Marzenka" z usteckiego Kapitanatu Portu.

Dar-303, stalowy rufowiec typu B-410, to jednostka pechowa. Według Polskiego Rejestru Statków, został zbudowany w Stoczni "Ustka" w 1977 roku. Kilka lat temu jego ówcześni właściciele byli zamieszani w pomorski odprysk afery paliwowej, polegający na nielegalnym handlu ropą dotowaną przez państwo.

Sprawę prowadził urząd skarbowy. W 2009 roku był objęty postępowaniem egzekucyjnym przez jednego z koszalińskich komorników. Na stronie internetowej Departamentu Rybołówstwa Morskiego wyczytać można, że w okresie lat 2009-2010 dwukrotnie psuły się na nim sygnalizacyjne transpondery powodując, że przez wiele godzin był niewidoczny dla administracji morskiej monitorującej połowy.

Skomplikowane są stosunki własnościowe. Marek Lech z Darłowa, jeden z czterech formalnych współwłaścicieli figurujących na stronie internetowej PRS z 2009 roku, powiedział nam, że jednostkę dzierżawi obecnie właściciel jednej ze słupskich firm transportu samochodowego. - My de facto jesteśmy już tylko pracownikami. Dwaj koledzy wcale nie byli pijani, tylko na kacu, bo na wachtę ściągnięto ich z urlopów. Zresztą "Janina" to było próchno i zatonęła, zanim nasz kuter zerwał się z cum - tłumaczył.

Ale już Jerzy Lech, inny współwłaściciel, przedstawił nam inną wersję: - Ci dwaj już od czerwca nie pracują i przyszli tylko po swoje ciuchy - powiedział. Dodał, że jeden z szyprów Dar-303 poczuł się na tyle obrażony wcześniejszymi doniesieniami mediów o pijanej załodze, że zamierza bronić dobrego imienia w sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza