Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zderzenia: O zwrot nadpłaty trzeba walczyć

Marcin Barnowski
Fot. Archiwum
To głęboko przemyślana taktyka: wydziały komunikacji odmawiają zwrotu nadpłat za kartę pojazdu, żeby zniechęcić petentów.

Zwrócił nam na to uwagę mieszkaniec Koszalina, który niedawno przeczytał na naszych łamach o firmie pomagającej odzyskiwać nadpłaty za kartę pojazdu. Chodzi o 425 złotych od każdego auta sprowadzonego z zagranicy i zarejestrowanego w Polsce w okresie od 1 maja 2004 do 15 kwietnia 2006.

Trybunał Konstytucyjny, a potem także Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznały, że opłata w stosunku do sprowadzanych aut, ustalona w wysokości 500 zł, miała charakter dyskryminacyjny, bo w tym samym czasie wtórnik takiej karty na auta krajowe kosztował w wydziałach komunikacji tylko 75 złotych.

Niektórzy po tych wyrokach wystąpili do urzędów o zwrot niesłusznie pobranych pieniędzy. Kilka miesięcy temu, między innymi w Koszalinie, zapadło orzeczenie sądowe nakazujące prezydentowi miasta oddać 425 złotych osobie, która w 2005 roku zarejestrowała auto sprowadzone z Niemiec. Wyrok jest prawomocny. Odwołanie miejskich prawników okazało się nieskuteczne. Pieniądze wpłynęły już na konto petenta.
- Też parę lat temu rejestrowałem samochód i też musiałem zapłacić ten haracz. Więc teraz poszedłem do wydziału komunikacji, żeby zorientować się, w jaki sposób odzyskać nadpłatę. Uznałem, że szlak przetarł już ten człowiek - opowiada pan Stefan z Koszalina. - Powiedzieli jednak, że sami z siebie tych pieniędzy mi nie oddadzą. Jeśli złożę stosowny wniosek, odmówią i kwita. A jeśli dalej będę chciał się domagać tych 425 złotych, będę im musiał założyć kolejną sprawę w sądzie. Uważam, że to skandal! Urząd, zamiast ryzykować takie procesy i wynikające z nich koszty sądowe, które potem będzie musiał zapłacić, powinien mieć zawczasu przygotowane formularze dla tych, którzy upomną się o te pieniądze. To brak poszanowania petentów i brak szacunku dla pieniędzy podatników. Po tym, jak tę opłatę uznał za zawyżoną Trybunał Konstytucyjny, a potem także Europejski Trybunał Sprawiedliwości, jest przecież oczywiste, że każdy, kto będzie miał determinację, odzyska te pieniądze.
Zdaniem naszego rozmówcy, taka taktyka urzędu ma na celu przede wszystkim zniechęcenie petentów. Pośrednio tezę tę i zarazem skuteczność takiej taktyki, potwierdzają dane, jakie otrzymaliśmy z WK w Koszalinie. Na dziesiątki tysięcy osób, które zarejestrowały auta z zagranicy w tym mieście, zaledwie kilkadziesiąt wystąpiło w ciągu ostatnich dwóch lat o zwrot nadpłaty. Wszyscy, rzecz jasna, dostali odmowy. Tylko jedna osoba odwołała się do sądu i to właśnie ona wygrała. Procedura sądowa trwała półtora roku.

Andrzej Byszewski, dyrektor WK w Koszalinie: - Tak naprawdę to nie my w tej sprawie jesteśmy decydentami. Pobieraliśmy opłaty w takiej kwocie na podstawie rozporządzenia ministra. To nie my, lecz on powinien ponosić konsekwencje tego bubla prawnego.

Jak dodał dyrektor, koszaliński wyrok nie może być traktowany na zasadzie precedensu. - W Szczecinie sądy orzekają odwrotnie - podkreśla.
W kraju jednak coraz więcej osób wygrywa już z urzędami. Dlatego m.in. interpelacje w tej sprawie złożył niedawno do ministra infradsuktury poseł Michał Stuligrosz.

Masz problem z samochodem? Zgłoś go na nr tel. (059) 848 81 47 lub e-mailem na adres: [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza