Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdjęcia powojennej Ustki, dzięki synowi małżeństwa fotografów, wróciły nad morze

Monika Zacharzewska [email protected]
Takie fotografie tworzą ogromne archiwum państwa Bieszczad.
Takie fotografie tworzą ogromne archiwum państwa Bieszczad. Hubert Tomasik
Obrazki z usteckiej powojennej ulicy, scenki z portu, pierwsi powojenni mieszkańcy Ustki w czasie rodzinnych uroczystości, komunii, ich portrety, pierwszomajowe pochody, ale też tragiczne zdjęcia zastrzelonego jednego z pierwszych osadników na tych ziemiach.

Takie fotografie tworzą ogromne archiwum państwa Bieszczad. Małżeństwa powojennych usteckich fotografów, którzy po 1945 roku otworzyli zakład przy ul. Marynarki Polskiej. Dokładnie w miejscu, gdzie wcześniej fotografią parał się niewymawiający „r” Niemiec Herder.

Powojenna historia miasta na fotografiach

Państwo Bieszczad byli polskimi pionierami w Ustce. Dokumentowali nadmorskie miasteczko i jego okolice, a przede wszystkim mieszkańców tego regionu od powojnia do lat 80. Ich archiwum przetrwało dzięki ich synowi Markowi. Ten wyjechał z Ustki, ale jakiś czas temu skontaktował się z usteckim historykiem i dziennikarzem Marcinem Barnowskim.

- Mamy kontakt od półtora roku. O tamtej pory pan Marek przysyła mi negatywy zdjęć, które robili w Ustce jego rodzice. Mam ich już parę tysięcy, ale to jeszcze nie wszystko. To bardzo cenne dla miasta i jego historii materiały. Teraz jest ostatni moment, by zidentyfikować bohaterów tych zdjęć. Myślę o tym, by zrobić z tych zdjęć wystawę, by dzisiejsi ustczanie mogli je zobaczyć - mówi Marcin Barnowski.

W tej kwestii zaproponował współpracę usteckiemu Centrum Aktywności Twórczej, gdzie w każdy ostatni czwartek miesiąca prowadzi Historyczne Czwartki, czyli otwarte spotkania i rozmowy na temat historii Ustki i okolic. Marcin Barnowski przyniósł do CAT pudełka pełne dużych klisz i szklanych płytek. Jednak by rozszyfrować, co negatywy kryją, należało zrobić z nich odbitki. Tego podjęli się uczniowie technikum fotografii w słupskim drzewniaku, którzy jednocześnie są wolontariuszami w Centrum Aktywności Twórczej oraz inni uczniowie fotografii, którzy wykonają tę pracę w ramach praktyk.

Powiększalnik i wywoływacz

Sporego formatu negatywy trafiły do ciemni drzewniaka. Niektóre z nich były podniszczone i wymagały zabiegów oczyszczenia.

- Dostaliśmy negatywy w postaci szklanych klisz i ciętych błon. Między innymi w ten sposób powstawały negatywy w aparatach wielkoformatowych, których używano od końca XIX do połowy XX wieku - mówi Dominika Wojcech, drugoklasistka technikum fotograficznego. - Po raz pierwszy robiliśmy odbitki z takich materiałów.

Uczniowie, którzy dziś korzystają z dobrodziejstw cyfrowej fotografii, zaczęli przygodę z tą tradycyjną. Barytowy papier naświetlali stykowo powiększalnikiem, a potem po zanurzeniu w wywoływaczu ich oczom ukazywały się obrazki sprzed kilkudziesięciu lat.

- To właśnie magia fotografii. Trzeba nauczyć się cierpliwości i być niezwykle dokładnym - mówi Wiktoria Wierzbicka, uczennica. - Dla nas to też lekcja historii. Widzimy, jak ubierali się, spędzali czas ludzie, którzy mieszkali tu przed nami.

To rzeczywiście lekcja historii: - Rodzaj fotografii na szklanych płytach, pokrywanych światłoczułą emulsją powstał w 1851 roku. Nazywany był procesem koliodinowym - precyzuje Krzysztof Tomasik, nauczyciel ZST i instruktor w CAT. - Wyparł on fotografię dagerotypową, gdy uczulone jodkiem srebra, posrebrzane miedziane płytki naświetlano w aparacie i wywoływano w parach rtęci. Natomiast płytki szklane zostały wyparte przez światłoczuły film wynaleziony przez twórcę Kodaka. To wówczas fotografia stała się dostępna dla wszystkich.

Zdjęcia, których odbitki robią uczniowie drzewniaka, wykonywane były aparatem wielkoformatowym. - Fotograf nim pracujący miał o wiele trudniejsze zadanie niż dzisiejsi fotografowie. Nie tylko sam aparat był ciężki, ale płytki szklane pokryte specjalną emulsją też przecież swoje ważyły, a do tego musiały być transportowane w szczelnych pojemnikach - mówi Janusz Wroński, nauczyciel fotografii w Zespole Szkół Technicznych.

Zobacz, co kryją czarno-białe obrazki

Dzięki tym zabiegom można na tradycyjnych papierowych fotografiach zobaczyć, jak wyglądała Ustka i jej okolice w drugiej połowie XX wieku. Historie z części już wykonanych odbitek już zostały rozszyfrowane.

- Na przykład przekonałem się, że mur, który wznosi się po zachodniej stronie portu, tuż przy bunkrach Bluchera, powstał po wojnie. Zapewne dlatego, by gdy do portu zawijały statki ze Skandynawii, nasi obywatele nie mogli na nie niepostrzeżenie wsiąść, żeby szukać lepszego życia poza krajem - mówi Marcin Barnowski.

Pakiet zdjęć przedstawił też uczestnikom cyklicznych spotkań pod nazwą Historyczne Czwartki. I właśnie na jednym z nich udało się zidentyfikować mężczyznę, który siedział z innymi na portowym nabrzeżu, gdy zwolniła się migawka aparatu państwa Bieszczad.

- Mieszkańcy Ustki rozpoznali, że mężczyzna w lewym dolnym roku fotografii, ten z fajką, to pan Smolik. Jego rodzina do dziś mieszka w Ustce - mówi Marcin Barnowski.

Czytaj także na GP24

 

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza