Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdrada jest jak opryszczka. Zwykle powraca

Joanna Pluta [email protected]
Nuda w związku jest jedną z częstszych przyczyn zdrad. Ona lub on zaczynają szukać wtedy przygody, gorących emocji, niespodzianek. I znajdują to w związku z kimś innym. Często jednak tylko na krótko.
Nuda w związku jest jedną z częstszych przyczyn zdrad. Ona lub on zaczynają szukać wtedy przygody, gorących emocji, niespodzianek. I znajdują to w związku z kimś innym. Często jednak tylko na krótko. Archiwum
Potrzebowali czegoś nowego, chcieli udowodnić swoją atrakcyjność, czuli się zbyt bezpiecznie, zakochali się - powodów zdrady jest tyle, ilu ludzi. A tych zdradzających jest coraz więcej.

Joanna była w pięcioletnim związku. Burzliwym, ale pełnym miłości, przywiązania, intymności i przyjaźni.

- Pierwsze trzy lata były najlepsze - wyznaje. - Wcale nie dlatego, że wtedy człowiek jest zakochany, a wszystko jest świeże i nowe, ale dlatego, że żarliśmy się jak szaleni, o wszystko. A później się godziliśmy. Po tym czasie wszy­st­ko się uspokoiło. Znajomi mówili, że jesteśmy dla nich wzorem do naśladowania. Czuli, spokojni, kochający.

Bo było zbyt pięknie

To był bardzo bezpieczny związek. Joanna wiedziała, że on jej nie zostawi, nie zdradzi, że zawsze będzie i że właściwie niespecjalnie trzeba się jeszcze o to starać.

- On chyba dojrzał, unikał konfliktów, a gdy już jakaś kłótnia się zaczynała, mówił zawsze "Ale po co? Spokojnie, przecież te awantury są niepotrzebne" - opowiada. - Momentami dostawałam szału, że nie można się z nim tak zwyczajnie pokłócić.

Kiedyś poszli do znajomego, właściwie bardziej jego niż jej. - Od początku miałam wrażenie, że mnie adoruje - mówi. - Po tym wieczorze wyjechaliśmy, nie mogłam przestać myśleć o tamtym. A gdy wróciliśmy, przypadkiem go spotkałam, włóczyliśmy się pół nocy, a później jakoś samo się potoczyło. Po tej zdradzie czułam się, jakbym kogoś zabiła. Byłam przerażona, płakałam, nie umiałam sobie znaleźć miejsca, ale jednocześnie chciałam więcej - kontynuuje. - Zastanawiałam się później, czy w ogóle umiem być z kimś w uczciwym związku, bez żadnych skoków w bok.

Jej partner o niczym się nie dowiedział. A po kilku mie­sią­cach ona uznała, że właściwie na dobre im to wyszło. Poczuła, co może stracić, wzięła głęboki oddech pierwszy raz od dawna. Było OK.

- To był moment, kiedy zmieniałam pracę - wyznaje. - Czasu dla siebie mieliśmy bardzo mało. A w pracy poznałam bardzo dużo nowych ludzi. Znalazł się też ktoś, z kim zaczęłam być bliżej. Łączyła nas ta sama pasja, podobne poczucie humoru, plany zawodowe. Wpadaliśmy co rusz na nowe pomysły, inspirowaliśmy się.

Romans biurowy

Z badań CBOS-u wynika, że prawie połowa romansów czy zdrad swój początek ma w pracy. Dlaczego?

- Bo właśnie tam spędzamy najwięcej czasu, osiem godzin, czasem jeszcze więcej - tłumaczy Marta Kołacka, psycholog seksuolog. - To są na pewno sprzyjające okoliczności. A do tego czasem bywa tak, że wracamy do domu po pracy, opowiadamy o naszych zawodowych problemach czy sukcesach partnerowi, ale on nie słucha, bo właściwie go to nie interesuje, bo się nie zna. Kolega z pracy to co innego.

Kołacka dodaje, że czasem warto chociaż stwarzać pozory, że jesteśmy zainteresowani praca naszej drugiej połówki.

- Nawet jeśli to śmiertelnie nudne - mówi. - Pokażmy, że nie jest nam obojętne. Ze zdradą jest jak z opryszczką Jak raz się pojawi, to już wraca. - Ten kolega na każdym kroku zaznaczał, jak bardzo mu się podobam, jaka jestem utalentowana. A dodatkowo czułam, że on do końca nie wie, kim jestem, trochę się mnie boi i czuje do mnie zde­cydowanie więcej niż ja do niego. To mnie stawiało w bardzo uprzywilejowanej pozycji. Byłam panią sytuacji - opowiada Joanna.

Tylko że sytuacja po jakimś czasie wymknęła się spod kontroli.

- Ludzie w pracy zaczęli plotkować, a on pokazał pazurki. Szantażował mnie, manipulował. Rzuciłam się więc w kolejną zdradę i jeszcze jedną. W koń­cu nie wiedziałam już, kogo zdradzam. Najgorzej, że mój stały partner bezwiednie w tym wszystkim tkwił. Nie pozwoliłam mu poznać prawdy i zdecydować, co dalej zrobi. A ja szalałam dalej. Bez wytchnienia. Było coraz gorzej. Aż wreszcie wszystko się skończyło.

Zakończyłam wszystkie relacje, również tę najdłuższą, z moim chłopakiem. A on? Powiedział, że wszystko mi wybacza, że nieważne, że mam zostać. Nie mogłam. Zbyt wiele zrobiłam. Teraz, kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, czuję się obrzydliwie i zastanawiam się, jak to wszystko mogło się stać. Teraz sobie tego już nie wyobrażam.

Szczęście gwarancją?

Obecnie od trzech lat jest w szczęśliwym związku.

- Prawdopodobnie ma wszystko, czego potrzebuje, więc nie w głowie jej skoki w bok - uważa Kołacka. - Nie skrzywdzi partnera. Z tego wynika również banalna prawda, że zdrada zazwyczaj wynika z braków, jakie odczuwamy. I wtedy szukamy rekompensaty. Zazwyczaj działa, ale na chwilę. Czasem wydaje nam się, że się zakochaliśmy, ale tak naprawdę zauroczyło nas to, że ktoś poświęcał nam więcej uwagi.

Joanna wyszła z tego obronną ręką, choć łatwo nie było.

- W pewnym momencie żyłam już w takim chaosie, że wiedziałam, że albo coś zmienię, albo po prostu zwariuję. Z mojego punktu widzenia to było potrzebne. Gdyby nie te romanse, pewnie nadal tkwiłabym w
związku, który nie miał przyszłości - tłumaczy. - Nie wydaje ci się, że się trochę usprawiedliwiasz?
- pytam ją. - Może trochę tak - odpowiada. - Ale naprawdę myślę, że to był punkt zwrotny. I myślę, że mój były partner teraz też już tak o tym myśli.

Wdzięczność po czasie. Jest jeszcze druga strona medalu.

Martyna o romansie męża dowiedziała się przypadkiem. Wpadła na niego w kawiarni. Zobaczyła go w towarzystwie eleganckiej, nieco starszej kobiety. Nie nabrała podejrzeń od razu.

- Myślałam, że to służbowe spotkanie, zresztą tak właśnie mi powiedział. Ale mimo że nie nabrałam podej­rzeń, to coś czułam - wspo­mina.

Kilka miesięcy później się wydało.

- Kazałam mu się wynosić. Spakował się i poszedł - opowiada. - A ja zostałam sama w domu. Wzięłam urlop i tydzień przesiedziałam w piżamie. Znajomi przychodzili, wyciągali mnie z domu, ja płakałam, wyrzucałam ich. Teraz, gdy o tym myślę, to wydaje mi się, że pławiłam się w tym smutku. Tak było wygodnie, wszyscy mnie żałowali, a o nim mówili: drań!

Po dwóch tygodniach wyszłam wieczorem ze znajomymi. Zachowywałam się, jakbym pierwszy raz w życiu była poza domem. Bez niego, bez żadnego punktu oparcia. Taka zahukana - mówi. - Było świetnie.

Rzuciłam się na głęboką wodę. I gdy się wynurzyłam, czułam się jak nowo narodzona.

Martyna była tak związana ze swoim mężem, że w pewnym momencie ciężko jej było samodzielnie podjąć jakąkolwiek decyzję, łącznie z tym, czy na obiad zje mięso, czy rybę.

- Nie mówię, ze to jego wina, ja się chyba jakoś chorobliwie do niego przyssałam. A on miał już chyba dość. Teraz wydaje mi się, że powinnam mu podziękować za to, że mnie zdradził - uważa.

- Może to brzmi głupio, ale tak czuję. Szkoda tylko, że nie powiedział o tym, że coś mu w związku nie gra, tylko wskoczył z inną do łóżka - wyznaje. - Może więcej tego błędu nie popełni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza