Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdrowa 32-latka zmarła w szpitalu (szczegóły)

Monika Zacharzewska [email protected]
- Zmarła zdrowa osoba - usłyszałem w szpitalu - mówi Piotr Wardach, mąż 32-letniej bytowianki, która zmarła w słupskim szpitalu pod koniec listopada.
- Zmarła zdrowa osoba - usłyszałem w szpitalu - mówi Piotr Wardach, mąż 32-letniej bytowianki, która zmarła w słupskim szpitalu pod koniec listopada. Archiwum
Marta Wardach miała 32 lata. Pozostawiła męża, 6-letnie bliźniaczki i 2,5-rocznego synka. Nie wiadomo, dlaczego zmarła. Pani Marta miała planową operację kręgosłupa. Zmarła w szpitalu.

- Zmarła zdrowa osoba - usłyszałem w szpitalu - mówi Piotr Wardach, mąż 32-letniej bytowianki, która zmarła w słupskim szpitalu pod koniec listopada. - Nie mogę pogodzić się ze śmiercią żony. Sam namawiałem ją na tę operację, która miała przecież poprawić komfort jej życia.

Pani Marta cierpiała na tzw. kręgozmyk, zwyrodnienie kręgosłupa, które powodowało ból i dyskomfort w codziennym życiu. Po konsultacjach z lekarzami i rodziną zdecydowała się na operację. Miała być rutynowa. Po pięciu dniach od zabiegu miała wyjść do domu. Czekała na tę operację w kolejce dwa lata. Na początku października ubiegłego roku stawiła się na oddziale neurochirurgii słupskiego szpitala. Badania nie wykazały żadnych przeciwwskazań do zabiegu. Ten też odbył się bez komplikacji.

- Po operacji żonę zaczęła boleć noga. Tak mocno, że nie mogła wstać z łóżka. To przeszło po lekach. Jednak okazało się, że w jedną z ran po śrubach stabilizujących kręgosłup wdał się gronkowiec złocisty. Wprowadzono leki. Trzymano ją w szpitalu - relacjonuje mąż kobiety. - Zaczęła już sama chodzić, była coraz bardziej sprawna. Nic jej nie bolało. Po dwóch tygodniach Marta po raz pierwszy nagle zasłabła. Ciśnienie spadało, a tętno rosło. To powtarzało się kilkakrotnie, a lekarze powiedzieli, że po wyjściu ze szpitala powinna odwiedzić kardiologa.

27 listopada pani Marta zasłabła, wychodząc z toalety. Przestała oddychać. Mimo godzinnej reanimacji, która zdaniem bliskich została podjęta zbyt późno, zmarła. W raporcie z sekcji zwłok napisano - „przyczyna śmierci nieustalona”.

- Jeszcze rano z nią rozmawiałem, jechałem do niej z obiadem. Dwie godziny później już jej nie było - mówi pan Piotr. - Zostały mi po niej cudowne wspomnienia i dzieci - 6-letnie córeczki i prawie 3-letni synek. Nie rozumiem, jak mogła umrzeć zdrowa kobieta. Nie odpuszczę, a dowiem się, co się stało. Już zawiadomiłem o tym prokuraturę, poprosiłem marszałka województwa o wyjaśnienie sprawy w szpitalu.

- Zleciliśmy kontrolę odnośnie realizowanych procedur na oddziale neurochirurgii słupskiego szpitala - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy marszałka. - Zabezpieczyliśmy dokumentację lekarską i poprosiliśmy konsultanta wojewódzkiego do spraw neurochirurgii, by sprawdził postępowanie diagnostyczne i lecznicze tej pacjentki. To może wykazać ewentualne wystąpienie błędu medycznego.

Natomiast słupski szpital przeprowadził wewnętrzne postępowanie i nie czuje się odpowiedzialny za śmierć 32-latki.

- Jest nam przykro, że doszło do takiej sytuacji, ale nie czujemy się winni. Sekcja zwłok nie wykazała żadnych symptomów, które mogłyby świadczyć o przyczynie śmierci. Taka sama śmierć mogła wystąpić w każdym innym miejscu poza szpitalem. Medycyna odnotowuje wiele przypadków zgonów w niewyjaśnionych okolicznościach - mówi Andrzej Sapiński, prezes szpitala.

Czytaj także:
Słupsk: operacja się udała, a zdrowa kobieta zmarła w szpitalu

Najczęściej czytane na gp24.pl:

 

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza