Smutną historię Lelewelka, Lelusia, bo tak psiak odnaleziony 17 stycznia w śmietniku na ul. Lelewela 24, został nazwany w schronisku, opisujemy od poniedziałku. Ze śmietnika wyciągnęło go dwoje młodych ludzi, którzy o zdarzeniu powiadomili straż miejską, a ta - schronisko. Pies konał w kontenerze. Był wycieńczony, wychłodzony do granic możliwości, zapchlony, zarobaczony, ubłocony, zagłodzony, zakrwawiony od ran kłutych zadanych jakimś ostrym narzędziem, zaropiały.
Wszystko wskazywało na to, że co najmniej dobę przeleżał w śmietniku. Świadczy o tym choćby jego temperatura w chwili odnalezienia. Była tak niska, że termometr jej nie wykazał.
Teraz Lelewelek dochodzi do siebie. Wciąż dostaje silne leki, powoli zaczyna jeść. Ale ma apetyt, próbuje chodzić i zaczyna merdać ogonem.
Zobacz także: Nagroda za wskazanie sadysty, który znęcał się nad psem
Wczoraj poinformowaliśmy o przedsiębiorcy, który wyznaczył pięćset złotych nagrody za wskazanie oprawcy psa. Jeszcze tego samego dnia do schroniska zgłosił się mężczyzna w średnim wieku, mieszkaniec ul. Lelewela, który twierdzi, że jest właścicielem psa.
- "Maksiu! Ja cię zabieram dzisiaj do domu." Tak zwrócił się do psa - opowiada Katarzyna Rosińska, kierowniczka słupskiego schroniska. - W tym czasie karmiłam Lelusia. Pies przestał jeść, zawarczał, poszedł do swojego posłania i więcej nie wyszedł.
Tymczasem mężczyzna opowiedział pracownikom schroniska, że Maksio to jedenastoletni pies, który uciekł mu przed tygodniem, a on nie wie, co w tym czasie psu się przytrafiło.
Zobacz także: Właściciel skatował psa i wyrzucił do śmietnika
- Mężczyzna utrzymywał też, że ranę pod okiem pies ma od szczeniaczka. A taki chudy jest od roku, ale właściciel nie był z nim u weterynarza, bo to stary pies - relacjonuje Katarzyna Rosińska. - Mężczyzna dodał, że jak tylko pies zniknął, to "go szukali na internecie". I na pewno "ktoś z sąsiadów" zrobił psu krzywdę. Tłumaczenia tego pana były po prostu żenujące.
Dla pracowników schroniska stary Maksio jest Lelusiem, bo może i on sam nie lubi imienia, pod którym tyle wycierpiał.
- Absolutnie nie oddaliśmy Lelusia. Zapowiedzieliśmy właścicielowi, że poinformujemy policję. Przecież stan psa wskazuje na to, że znęcano się nad nim nie tylko przez tydzień. Niech właściciel składa wyjaśnienia, a policja ustali, kto jest sprawcą skatowania - dodaje kierowniczka.
Schronisko zapowiada też, że przystąpi do sprawy jako pokrzywdzony w imieniu zwierzęcia oraz w charakterze oskarżyciela posiłkowego, a w sądzie za znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem będzie żądać bezwzględnej kary więzienia, nawet trzech lat oraz 10-letniego zakazu posiadania zwierząt, a także przepadek Lelusia. Jednak do czasu rozstrzygnięcia, schronisko - zgodnie z procedurą - wystąpi do prezydenta Słupska o czasowy odbiór psa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?