Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zobacz jak funkcjonuje Biuro Rzeczy Znalezionych (wideo)

Daniel Klusek [email protected]
Łukasz Capar
Portfele, okulary, dokumenty, telefony komórkowe, torby, tablice rejestracyjne, ale przede wszystkim klucze - to zguby, które trafiają do redakcyjnego Biura Rzeczy Znalezionych. Duża część z nich wraca.

W ciągu czterech lat, jakie minęły od powołania Biura Rzeczy Znalezionych, w redakcji "Głosu Pomorza" swoje zguby odebrało ponad tysiąc osób. Znajdowały u nas rzeczy, które miały wartość kilku, kilkunastu złotych, ale również bardzo wartościowe. To u nas młody słupszczanin odnalazł trzy lata temu kamerę, a uczeń jednej ze szkół ponadgimnazjalnych - tablet.

Tysiąc w portfelu
Kilka dni temu do tego grona dołączył Michał Godlewski. Wraz z narzeczoną zgubił portfel ze wszystkimi swoimi dokumentami i gotówką.

- Gdy przeczytałem ogłoszenie w "Głosie Pomorza", nie sądziłem, że znalazca odda również pieniądze. Pogodziłem się już z tą stratą. Tymczasem jest tu cała gotówka, dokładnie 1020 złotych - cieszył się pan Michał, odbierając portfel. - Te pieniądze były przeznaczone na ubezpieczenie samochodu. Narzeczona zostawiła portfel na dachu auta, a ten spadł, gdy odjechała. Jestem w szoku, że są jeszcze tak uczciwi ludzie, którzy przynoszą takie rzeczy do was. Tą uczciwą osobą okazał się pan Mikołaj ze Słupska.

- Nie mogłem zostawić tych rzeczy u siebie. Sumienie by mnie gryzło, gdybym tego nie oddał. Dla mnie takie zachowanie to nic niezwykłego. Tak przecież po prostu trzeba się zachować - twierdził pan Mikołaj.

- Redakcyjne Biuro Rzeczy Znalezionych to bardzo szczęśliwe miejsce dla wielu osób, które zgubiły cenne lub ważne dla siebie rzeczy. Mój syn w ubiegłym roku też zgubił portfel. Odnalazł go właśnie u was. Dlatego ja wiedziałem, gdzie mam iść z tym, co sam znalazłem.

Warto przyjechać
Takich osób, jak pan Mikołaj, do redakcji przychodzi każdego tygodnia co najmniej kilka. Jedną z nich jest Marian Bieliński, którego żona znalazła ogromny pęk kluczy, m.in. do samochodu i mieszkania. Mężczyzna przyjechał do nas z osiedla Niepodległości.

- Jesteśmy uczciwymi ludźmi i wiemy, że tak właśnie trzeba zrobić. Jeśli coś nie należy to mnie, to trzeba to oddać - mówił w redakcji pan Marian. - Dla właściciela te klucze są przecież bardzo ważne. Za samo ich dorobienie lub wymianę zamków zapłaci pewnie kilkaset złotych. No i te nerwy, że klucze mogą się dostać w niepowołane ręce. Kilka złotych, jakie wydałem na bilety do redakcji i z powrotem, to przy tym nic. Najważniejsze, że można pomóc innym ludziom.

Wszyscy idą do nas
Rzeczy znalezione przynoszą do nas nie tylko czytelnicy, ale również przedstawiciele instytucji.

- Jeden z mieszkańców przyniósł do nas telefon komórkowy, który znalazł w Ustce. My przekażemy go redakcji, podobnie jak wiele innych rzeczy - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.
- W policji nie mamy takiego biura, jakie ma "Głos Pomorza", a do nas ludzie też przynoszą rzeczy znalezione. Zawsze sprawdzamy, czy nie pochodzą one z przestępstwa. Jeśli są "czyste", przekazujemy je redakcji, a potem z satysfakcją czytamy w gazecie, że wróciły do właścicieli.

Słupszczanie bardzo dużo rzeczy gubią też w autobusach. Dlatego stale współpracujemy z Miejskim Zakładem Komunikacji, którego pracownicy przynoszą do nas zguby pasażerów raz na kilka dni.

- Po zakończeniu zmiany kierowcy zawsze sprawdzają, czy pasażerowie nie zostawili czegoś w autobusach. Jeśli coś znajdą, oddają do dyspozytorni. Tam często zgłaszają się pasażerowie i odbierają swoje rzeczy - mówi Anna Szabłowińska, rzecznik prasowy MZK. - Jeśli jednak w ciągu kilku dni nikt się nie zgłosi, przekazujemy te rzeczy redakcji. Mieszkańcy wiedzą, że "Głos Pomorza" o tym napisze i często widzimy potem na zdjęciach, że ktoś odbiera rzeczy znalezione przez kierowców. Cieszymy się, że wspólnie z redakcją możemy zrobić coś dobrego dla słupszczan.

Dobrze być dobrym
Chęcią czynienia dobra tłumaczą psychologowie zachowanie czytelników, którzy przychodzą do nas, by oddać wartościowe dla właściciela rzeczy.

- Posiadając empatię, czyli umiejętność współodczuwania, możemy wyobrazić sobie, jaki my mielibyśmy kłopot, gdybyśmy coś ważnego dla nas zgubili. Dzięki temu łatwiej jest nam podjąć decyzję o tym, by oddać rzecz znalezioną - mówi Żaneta Paszkowska, właścicielka Pracowni Psychologicznej Self ze Słupska. - Poza tym ludzie chcą być dobrzy. Chcą tak o sobie myśleć i chcą to realizować w praktyce, by sobie udowodnić, że są dobrzy.

Twierdzi również, że im cenniejsza rzecz znaleziona, tym łatwiej jest nam ją oddać. - Gdy znajdziemy 100 czy 200 złotych, to tłumaczymy to sobie szczęściem czy uśmiechem losu. Ale tysiąc złotych, to już na tyle duża kwota, że takie myślenie nie wystarczy. Gdybyśmy zatrzymali takie pieniądze, moglibyśmy nie poradzić sobie emocjonalnie z takim faktem - mówi psycholog. - Jesteśmy coraz bardziej świadomi naszego człowieczeństwa. I pomimo narzekań na młode pokolenie coraz częściej myślimy o innych ludziach i o otaczającym nas świecie.

Jednym słowem: sukces
Biuro Rzeczy Znalezionych jest działem, w którym gościmy największą liczbę czytelników. I nadal Państwa zapraszamy.

- To powrót do korzeni prasy. Dawniej każda szanująca się gazeta miała rubrykę z rzeczami znalezionymi. Odkurzyliśmy po dziesięcioleciach ten świetny pomysł. Tym bardziej że siłą przyzwyczajenia, od czasu do czasu, ludzie przynosili do redakcji znalezione przedmioty. To, jak rubryka okazała się potrzebna, nawet nas samych zaskoczyło - nie ukrywa Krzysztof Nałęcz, redaktor naczelny "Głosu Pomorza". - W zasadzie w każdym mieście jest formalne biuro rzeczy znalezionych, ale nie spełnia swojej roli, gdyż nie ma możliwości komunikowania się ze społeczeństwem. My mamy. I to na dużą skalę. O skuteczności decyduje właśnie bardzo duża poczytność "Głosu"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza