Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zyskowna spółka z tajemnicą. Terminale paliwowe Szczecina i Świnoujścia niepokojącym tematem prasowym

OPRAC.:
Michał Elmerych
Michał Elmerych
Zbiorniki w szczecińskim terminalu Baltchemu. W sumie jest ich 23. Mają różną pojemność i służą do przechowywania różnych rodzajów paliw.
Zbiorniki w szczecińskim terminalu Baltchemu. W sumie jest ich 23. Mają różną pojemność i służą do przechowywania różnych rodzajów paliw. fot. google street View
Puls Biznesu w ciągu miesiąca przyniósł dwie publikacje, których głównymi bohaterami są szczecińscy biznesmeni i zachodniopomorskie terminale paliwowe. Ton artykułów jest jeśli nie sensacyjny, to przynajmniej niepokojący.

W połowie grudnia redaktor Magdalena Graniszewska w tekście zatytułowanym „Ukraińcy kupili terminale paliwowe nad Bałtykiem” opisała proces przejęcia firmy Baltchem posiadającej infrastrukturę w Szczecinie i Świnoujściu.

Ręka w rękę
Dokonali tego szczeciński biznesmen Jan Bobrek i Ukrainiec Volodymyr Petrenko. Stało się to na trzy miesiące przed wejściem w życie embarga na rosyjskie surowce. Jak podaje Puls Biznesu, transakcja wywołała poruszenie wśród polskich firm zajmujących się obrotem paliwami. Nowi właściciele wypowiedzieli bowiem dotychczasowe umowy i przekierowali działalność terminali w kierunku Ukrainy.

Rodzina Bobrek jest znana w Szczecinie od wielu lat. Jan Edward Bobrek w branży działa od dawna (na początku XXI wieku jego nazwisko przewijało się w aktach afery paliwowej), jego nieco ponad trzydziestoletni syn kieruje dwoma spółkami Arcturus i Oktan Energy.

Drugi udziałowiec, ukraiński biznesmen, nie jest tak powszechnie znany. Petrenko to właściciel ukraińskiej firmy Ukrpaletsystem, założonej w 2003 r. i zarządzającej siecią stacji pod marką UPG. Tu pojawia się wątek… białoruski.

„Do 24 lutego 2022 r., czyli do pełnoskalowego ataku Rosji na Ukrainę, Ukrpaletsystem importował paliwa z Białorusi, ale po ataku, w komunikacie z marca 2022 r., zapewnił klientów, że potępia Białoruś i już tam paliw nie kupuje. Firma deklaruje też, że od 2014 r. nie kupiła ani tony paliwa z Rosji. Na stronie internetowej marka UPG podkreśla zaś,że sprzedawane przez nią paliwa pochodzą wyłącznie z Europy. Nie wskazuje, gdzie je kupuje i jak sprowadza. W branży można natomiast usłyszeć, że Ukraińcy z UPG są bardzo aktywni na polskim rynku paliw i są dużym graczem na rynku dostaw na Ukrainę” - napisała w swoim tekście Graniszewska.

W tle Łukaszenko?
Autorka tekstu w Pulsie Biznesu wysłała pytania zarówno do Szczecina jak i na Ukrainę, ale wówczas (czyli na początku grudnia) nie otrzymała jeszcze odpowiedzi. Te nadeszły nieco później.

Ich publikację w Pulsie Biznesu poprzedził jednak artykuł, który 6 stycznia pojawił się na ukraińskim portalu Obozrevatel. „Firma UPG za którą stoi białoruski oligarcha i syn Łukaszenki przedarła się na polski rynek” - brzmiał jego tytuł.

Tekst pojawił się, a potem zniknął i znowu się pojawił. Redakcja tłumaczyła to tym, że pierwsza publikacja wywołała mnóstwo prawniczych reakcji, ale po sprawdzeniu faktów ukraińska autorka nie wycofuje się z napisanych w znikającym artykule zdań.

A padają tam interesujące stwierdzenia jak chociażby takie, że… „Na polski rynek weszła sieć stacji benzynowych UPG, będąca de facto własnością białoruskiego oligarchy Nikołaja Worobieja i syna Aleksandra Łukaszenki, Wiktora. Firma oficjalnie pozycjonuje się jako ukraińska, ale według naszych danych „rebranding” został przeprowadzony wyłącznie w celu obejścia wszystkich sankcji unijnych”. Feler i to dość istotny jest taki, że autorka artykułu w ukraińskim portalu nie podaje żadnych źródeł.

„Plotki o powiązaniach mojej firmy z kapitałem białoruskim są dla mnie szokujące. Nie mamy dziś relacji z tym krajem - odpowiada przedsiębiorca”. To cytat z wypowiedzi Volodymyra Petrenki. Pochodzi on z drugiego tekstu, jaki na ten temat zamieścił Puls Biznesu kilka dni temu.

„Ukraiński inwestor odkrywa karty” tej samej autorki, co grudniowy tekst Magdaleny Graniszewskiej, przynosi rozmowy zarówno z Petrenką, jak i z Janem Edwardem Bobrykiem.

Dowiadujemy się z nich o biznesowej drodze, jaką Ukrainiec przeszedł w drodze do Polski, ale poznajemy również sumę, za którą Bobrek i Petrenko kupili Baltchem od Warsaw Equity Group, który był jego właścicielem przez 23 lata.

To około 50 milionów euro. Po zapłaceniu takiej kwoty udziałowcy mają równe wkłady, po 48 procent. Po jednym udziale mają prawnicy każdej ze stron.

Tekst Graniszewskiej przynosi jednak również informacje o konflikcie między udziałowcami. „Nasza współpraca z drugim akcjonariuszem układa się źle. Mimo że mamy tyle samo akcji, druga strona uzurpuje sobie prawo do całkowitej kontroli nad firmą. Ponadto przedstawiciele Volodymyra Petrenki złożyli rezygnację z zasiadania w radzie nadzorczej, przez co rada nie może podejmować decyzji. Sytuacja jest patowa - twierdzi Jan Bobrek ojciec”.

„Jestem poważną osobą i uważam po prostu, że każdy powinien dotrzymywać słowa. Skoro zawarłem z Janem Bobrkiem wstępną umowę przejęcia jego firmy Oktan Energy, to oczekuję dalszych kroków w tej sprawie. To prawda, że moi przedstawiciele w radzie nadzorczej Baltchemu złożyli rezygnację. Jesteśmy jednak z Janem w kontakcie i nie nazywałbym tego konfliktem - mówi ukraiński biznesmen”. Skoro w jednym tekście znajdują się obok siebie dwa takie cytaty można przypuszczać, że rzeczywiście sytuacja stoi na ostrzu noża.

Porty muszą być polskie
Bobrek mówi Graniszewskiej, że nie sprzeda Oktan Energy, ale być może odstąpi swoje udziały w Baltchemie. Komu? Petrence albo Skarbowi Państwa. W tym drugim przypadku pomóc może prawo, bo procedowana jest ustawa dająca państwu prawo pierwokupu spółek działających na terenach polskich portów.

5 lutego wejdzie w życie całkowite embargo na rosyjskie paliwa. To oznacza, że skurczy się rynek. Baltchem, który nie współpracuje z polskimi podmiotami stanowi problem. I to poważny. Wyłączenie z pracy dla Polski dwóch terminali mocno komplikuje sytuację.

Prący do przejęcia pełnej kontroli nad firmą Petrenko zapewnia wprawdzie autorkę artykułu w Pulsie Biznesu: „W momencie zawierania transakcji rzeczywiście polscy kontrahenci odeszli, ale to dlatego, że akurat wtedy umowy wygasały. Zapraszamy serdecznie polskich przedsiębiorców do współpracy. Jesteśmy gotowi do rozmów. W Baltchemie prowadzone są właśnie inwestycje, które zwiększą moce przeładunkowe, ponadto budowane są tory kolejowe. Baltchem będzie w stanie pracować zarówno dla klientów ukraińskich, jak i polskich.”

Ile wiemy, tyle wiemy
Wciąż gdzieś pozostają jednak nie do końca wyjaśnione powiązania jego spółek z Białorusią. Graniszewska zapytała o nie w ministerstwach: Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także Rozwoju i Technologi.

Jak sama napisała „bardziej konkretna, choć nieszczególnie pokrzepiająca jest odpowiedź resortu rozwoju”. Potwierdza ona że „(…) Nikolai Vorobey oraz Viktar Lukashenka (...) znajdują się na unijnej liście sankcyjnej, toteż działania umożliwiające tym osobom nabywanie zasobów gospodarczych na terytorium UE stanowią naruszenie obowiązującego reżimu sankcyjnego”.

Sprawa opisana przez Puls Biznesu z całą pewnością jest rozwojowa, nie do końca jasna, ale przede wszystkim niezwykle istotna dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, obejmuje bowiem zarządzanie infrastrukturą krytyczną.

Jak ustalił Głos sprawą zainteresowała się już Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Funkcjonariusze ABW byli już w siedzibie spółki.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zyskowna spółka z tajemnicą. Terminale paliwowe Szczecina i Świnoujścia niepokojącym tematem prasowym - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza