Proces 37-letniego Tomasza P. rozpoczął się w maju. Rozprawy toczyły się za zamkniętymi drzwiami ze względu na dobro pokrzywdzonego lekarza. Sąd jednak publicznie uzasadnił wyrok. Nie miał wątpliwości - mimo poszlakowego charakteru sprawy - że Tomasz P. chciał zabić Rafała Iwaszkę, spowodował u pokrzywdzonego chorobę zagrażającą życiu oraz kalectwo, bo doprowadził do utraty wzroku w prawym oku.
Podczas procesu sąd zlecił dodatkowe badania śladów biologicznych na liście-anonimie, który sprawca zostawił przy lekarzu. Tym razem zbadano cały materiał zabezpieczony na liście, którego treść ułożona była z wyciętych z gazety i naklejonych literek. Z jednej literki "i" wyizolowano DNA oskarżonego.
Sąd wziął także pod uwagę poglądy Tomasza P. na temat badań dopochwowych kobiet, których oskarżony nie akceptował, a takie przeszła jego żona. Kilka miesięcy przed atakiem na lekarza Tomasz P. był z wizytą w jego gabinecie. Miał pretensje o tego rodzaju badanie.
Sędzia Jarosław Turczyn podkreślił, że oskarżony działał z zamiarem ewentualnym - to znaczy, uderzając wielokrotnie i kopiąc ofiarę w głowę, godził się na jej śmierć.
- To nie zasługa oskarżonego, że odpowiada za usiłowanie, ale skutecznego działania lekarzy, którzy uratowali pokrzywdzonego. Gdyby nie szybka pomoc, doszłoby do zgonu - uzasadniał sędzia.
Tomasz P. został skazany na 12 lat za próbę zabójstwa, na pół roku więzienia za zniszczenie samochodu lekarza. Kara łączna to 12 lat. Zapłaci też 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia lekarzowi, ponad dwa tysiące jego pełnomocnikowi, 600 złotych opłaty i koszty sądowe, które będą wysokie, biorąc pod uwagę zlecone przez sąd dodatkowe badania DNA.
Wyrok nie jest prawomocny.
Więcej w piątkowym Głosie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
