Telefon o bombie na komisariacie przy ul. Reymont w Słupsku policjanci odebrali we wtorek wieczorem.
- Ewakuowaliśmy kilka osób, które tym czasie pracowały, w tym służby dyżurne i zablokowaliśmy kilka ulic wokół komisariatu. Ruchem kierowali policjanci - mówi Robert Czerwiński rzecznik prasowy słupskiej policji. - Pirotechnicy, którzy przyjechali na miejsce nie znaleźli jednak żadnych materiałów pirotechnicznych, natychmiast więc zaczęliśmy ustalać kto zadzwonił z tą informacją. Okazało się, że z telefonu komórkowego dzwonił wówczas 14- lalek ze Słupska, prawdopodobnie podpuszczony przez kolegów.
18-latkowie nie pozwolili wsiąść do auta pijanemu kierowcy
- Chłopak w piątek został przesłuchany. Przyznał się i tłumaczył, że zrobił to z nudów dla żartu, żeby dokuczyć policjantom - mówi Robert Czerwiński. Sprawa została przez policjantów skierowana do sądu rodzinnego i nieletnich. Dodajmy, że osobom które decydują się na takie żarty grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności i mogą być one obciążone kosztami akcji. Jakie konsekwencje poniesie chłopak i jego rodzina - zdecyduje sąd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?