16 mln dla bezrobotnych. Na samozatrudnienie i tworzenie nowych miejsc pracy

Rewolucji jednak nie będzie, bo suma ta jest porównywalna z wykonaniem budżetu tej placówki w 2012 roku.

- Już po 23 stycznia, gdy Powiatowa Rada Zatrudnienia określi kierunki naszej działalności na ten rok, będziemy mogli podpisywać umowy dotyczące wydatkowania pieniędzy z ministerialnego Funduszu Pracy, który w tym roku przekroczy 8,6 miliona złotych - tłumaczy Janusz Chałubiński, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku.

Wówczas na tworzenie dodatkowych miejsc pracy przez przedsiębiorców PUP będzie mógł wydać ponad 3,5 mln zł. Ma to starczyć na zapewnienie pracy dla 175 osób. Ponadto przewiduje się m.in. wydanie 130 tys. zł na organizację prac społeczno-użytecznych dla 100 osób, 800 tys. zł na prace interwencyjne dla 140 osób, 700 tys. zł na roboty publiczne dla 100 osób, 2,1 mln zł na staże dla 250 osób oraz 450 tys. zł na szkolenia dla 100 osób.

Natomiast w drugiej połowie lutego uruchomione mają być fundusze europejskie, których gospodarzem jest Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku. Zgodnie z projektem porozumienia słupski PUP otrzyma ponad 7 mln zł. Wtedy zainteresowani będą mogli ubiegać się m.in. o dotacje na samozatrudnienie. PUP w Słupsku otrzyma na ten cel 4,4 mln zł, co ma starczyć na dotacje dla 210 osób. Ponadto z Europejskiego Funduszu Społecznego 110 osób będzie mogło otrzymać pieniądze na szkolenia, 362 osoby będą miały finansowane staże, a 38 pracodawców dostanie pieniądze na refundację stworzenia miejsca pracy.

Z wyjaśnień dyrektora Chałubińskiego wynika, że w tym roku PUP nie będzie miał problemów z utrzymaniem, bo jego budżet na ten cel został zaplanowany na poziomie ubiegłorocznym.
- Jednak z pewnością nie będziemy zatrudniali nowych ludzi - dodaje.

W Słupsku na razie nie przewiduje się wdrażania eksperymentalnych rozwiązań dotyczących współpracy PUP-u z prywatnymi agencjami pracy, co w niektórych regionach kraju pilotażowo wdrażano w życie w ramach spełniania postulatów przedsiębiorców skupionych w organizacji Lewiatan.

- W ubiegłym roku taką próbę podjęto w Gdańsku. Wypadła bardzo źle, bo program zakładał aktywizację 300 osób, a zgłosiły się tylko trzy. Problemem był brak administracyjnej możliwości dyscyplinowania bezrobotnych, którą posiadamy my - mówi Chałubiński.