Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alibi podejrzanego o zabójstwa przy ul. Na Wzgórzu

Bogumiła Rzeczkowska
Józef W. w Sądzie Okręgowym w Słupsku przed posiedzeniem w sprawie obserwacji psychiatrycznej. Mężczyzna w przeszłości był uzależniony od środków psychotropowych i do sprawy jest potrzebna opinia psychiatrów.
Józef W. w Sądzie Okręgowym w Słupsku przed posiedzeniem w sprawie obserwacji psychiatrycznej. Mężczyzna w przeszłości był uzależniony od środków psychotropowych i do sprawy jest potrzebna opinia psychiatrów. Łukasz Capar
Wczoraj słupski Sąd Okręgowy skierował Józefa W., podejrzanego o dwa zabójstwa przy ul. Na Wzgórzu w Słupsku, na obserwację psychiatryczną. Tymczasem w śledztwie pojawiły się zagraniczne dowody niewinności.

Emaus

Emaus

Ruch Emaus powstał w latach pięć­dziesiątych we Francji za sprawą ojca Piotra - księdza, który opiekował się bezdomnymi rodzinami. Mieszkańcy wspólnoty zaczęli najpierw zarabiać na życie zbieraniem złomu. Z czasem - na segregacji odpadów. Dzisiaj na całym świecie, także w Polsce, działa około czterystu wspólnot Emaus. Ich członkowie zajmują się zbieraniem, renowacją i sprzedażą używanych mebli, ubrań, sprzętu elektronicznego i różnych drobiazgów. Czas pobytu i pracy oraz wysokość zarobków we wspólnocie jest dokumentowana.

To kolejny etap śledztwa w sprawie zabójstwa Krzysztofa R. i jego brata Zdzisława R. 22 września ubiegłego roku na posesji przy ul. Na Wzgórzu w Słupsku obaj zostali zmasakrowani i okradzeni z niewielkiej kwoty. Ich zmasakrowane ciała znaleziono w komórce z drewnem za domem.

Jako pierwszy w ręce policji wpadł i został aresztowany Piotr R., syn zabitego Krzysztofa R. Wówczas zarzuty przedstawiono też konkubinie podejrzanego Teresie G., której przypisano zacieranie śladów zbrodni. Według śledczych, kobieta zmywała krew ze ścian.

Drugi podejrzany Józef W., przyrodni brat Piotra R. - z jednej matki - został zatrzymany na początku stycznia w Szwajcarii. Przypadkowo, bo nie był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania. Policjanci wylegitymowali go, kiedy w małej miejscowości po pijanemu jechał rowerem i zakłócał spokój. Ustalili, że Józef W. jest poszukiwany w Polsce listem gończym. On sam zgodził się na ekstradycję w trybie uproszczonym i po niecałych dwóch tygodniach był już w kraju. Sądy słupskie już dwukrotnie przedłużały mu tymczasowe aresztowanie. Ostatnio w poniedziałek - o trzy miesiące.

Jednak sprawa nie jest taka oczywista, jak wydawało się zaraz po zatrzymaniu Józefa W.

- Jestem niewinny. To pomówienia i zemsta rodzinna. W tym czasie pracowałem we Francji. Mam na to kwity. A 22 września byłem tam u lekarza - powiedział nam podejrzany po pierwszym posiedzeniu aresztowym w Słupsku i tej wersji nie zmienił.

Tymczasem Józefa W. obciąża współpodejrzany brat, a inny świadek potwierdza jego obecność w Słupsku. Dowodem w sprawie już jest zaświadczenie lekarskie, które Józef W. miał przy sobie w chwili zatrzymania, potwierdzające wizytę u francuskiego lekarza w dniu, w którym doszło do dwóch zbrodni w Słupsku. Teraz śledczy muszą sprawdzić, w jakich okolicznościach zostało wydane oraz czy mężczyzna rzeczywiście pracował wówczas we Francji.

Z naszych informacji wynika, że Józef W. podróżował po Europie, zatrzymując się i pracując we wspólnotach Fundacji Emaus, która zajmuje się bezdomnymi. Jednak wagabunda co jakiś czas przyjeżdżał do Polski. W tej sytuacji słupska Prokuratura Rejonowa musi ustalić, czy w nocy z 21 na 22 września Józef W. nie zrobił sobie przerwy w pracy.

- Wykonujemy czynności sprawdzające linię obrony podejrzanego - mówi ogólnie Dariusz Iwanowicz, słupski prokurator rejonowy. Nie chce jednk powiedzieć, czy prokuratura poprosiła już francuskie organy ścigania o pomoc prawną.

Bardziej wylewny był podejrzany, którego policja doprowadziła wczoraj do sądu na posiedzenie. Powiedział nam, że odpowiedź z Francji w jego sprawie jeszcze nie nadeszła.

Na razie Józef W. trafi na obserwację psychiatryczną. Mężczyzna w przeszłości był uzależniony od środków psychotropowych i do sprawy jest potrzebna opinia psychiatrów. Jednak biegli po jednorazowym badaniu ambulatoryjnym nie potrafili stwierdzić, czy w chwili zarzucanego mu czynu był poczytalny. Dlatego sąd skierował go do szpitala na obserwację, która potrwa cztery miesiące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza