Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Rusiecka: - Nie marnuję czasu

Fot. Piotr Bernas
Rozmowa z Anną Rusiecką z Czarnej Dąbrówki, aktorką, prezenterką Studia Lotto, modelką i tancerką.

- Jest pani bardziej aktorką teatralną, filmową, prezenterką telewizyjną czy tancerką?
- Nie lubię prostych klasyfikacji, tak zwanych szufladek. Na tę chwilę pracuję w teatrze, telewizji, mam za sobą kilka planów filmowych i spektakli z gatunku teatru tańca. Na pytanie: "kim pani jest?" zawsze odpowiadam krótko: Anią Rusiecką.

- Mimo młodego wieku ma pani imponujący dorobek. Dużo nagród, wiele uprawianych dyscyplin artystycznych. Jak pani znajduje na to czas?
- Po prostu dobrze go organizuję. Jestem zdyscyplinowana, nauczyłam się nie marnować ani minuty. Kiedy na castingu czekam w kolejce, przygotowuję się do zajęć uniwersyteckich. Kiedy jadę do Słupska na próby w teatrze, zabieram laptopa i w pociągu piszę pracę magisterską. Jak jadę z tanecznym show za granicę, kombinuję, by pójść tam jeszcze na warsztaty tańca. Na to, na co się chce, czas zawsze się znajdzie. Zawsze robiłam dziesięć rzeczy na raz. Lubię to.

- Wśród wielu kursów i szkoleń, które ma pani na swoim koncie, są także kung fu i joga...
- Kung fu było epizodem, z którego wyciągnęłam dla siebie formę wachlarzy bojowych. Z dwoma koleżankami przygotowałyśmy pokaz tańca współczesnego, który jest połączeniem tego, co delikatne i kobiece, z tym, co ostre i dynamiczne w wachlarzach bojowych. Natomiast jogę ćwiczę systematycznie od trzech lat. Choć wiąże się ona z intensywnym wysiłkiem fizycznym, świetnie regeneruje i daje energię do działania. Są też sesje jogi, na których można się zupełnie wyciszyć i na chwilę zatrzymać.

- Pochodzi pani z niewielkiej miejscowości - czy trudno było się przebić do wielkiego świata?
- O, to dopiero przede mną! Nie jest łatwo i na pewno nie będzie. Ale wierzę, że ciężka praca zaprocentuje.

- Wystąpiła pani w wielu reklamach. Czy w tej branży rzeczywiście zbija się kokosy?
- Faktycznie, w reklamach dobrze się zarabia. Kokosów nie zbiłam, ale mogę samodzielnie żyć i utrzymać się w Warszawie, a to już dużo.

- Teatr, kino, telewizja, a do tego jeszcze praca magisterska. Ma pani jeszcze dla siebie czas wolny? Jak go pani spędza?
- Od dwóch lat nie miałam prawdziwych wakacji, ale gdy trafia się luźniejszy weekend, spędzam go na ukochanych Kaszubach lub nad morzem, które uwielbiam o każdej porze roku.

- Kiedy przyszedł ten moment, gdy stwierdziła pani, że praca na scenie, przed kamerą, to jest właśnie to, co chce pani robić w życiu?
- Nie pamiętam. Właściwie od najmłodszych lat występowałam: szkolne apele, konkursy recytatorskie, koncerty z chórem, warsztaty teatralne. Film, telewizja i teatr zawodowy są kontynuacją tego, co urodziło się już dawno temu.

- Gra pani w etiudach studentów Andrzeja Wajdy. Jak się pracuje z ludźmi, którzy w przyszłości będą współtworzyć polskie kino?
- To bardzo twórcze osoby. Zwykle wiedzą, czego chcą, ale też są otwarte na sugestie aktorów. Pozwalają na improwizacje, czerpią z nas, ale też potrafią trzymać aktorów w ryzach, gdy za bardzo się rozpędzamy. Każde takie spotkanie jest ciekawym doświadczeniem.

- Spotkanie z jaką postacią ze świata filmu czy teatru najbardziej utkwiło pani w pamięci?
- Autorytetem w dziedzinie aktorstwa jest dla mnie Jan Peszek. Pierwszy raz na żywo podziwiałam go na Biesiadzie Teatralnej w Parchowie, jeszcze jako licealistka, a kilka lat później miałam okazję pracować z tym wielkim aktorem na warsztatach w Gardzienicach. Jest niezwykły. To tytan pracy. Człowiek bardzo wymagający od siebie i od innych. Dzień z nim dał mi więcej niż rok w szkole aktorskiej.

- Gdzie widzi pani siebie za 5, 10, 15 lat?
- Wszędzie. Wszędzie tam, gdzie będę mogła robić to, co kocham.

Rozmawiał: Mariusz Nowicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza