Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aquitania - wielki Cunarder spod Białej Gwiazdy

Wojciech M. Wachniewski [email protected]
RMS "Aquitania” była statkiem nie do zdarcia.  Przetrwała m.in. dwie wojny światowe.
RMS "Aquitania” była statkiem nie do zdarcia. Przetrwała m.in. dwie wojny światowe. Archiwum autora
RMS "Aquitania" powstała w tej samej stoczni, co pierwsza "Queen Mary", tyle, że o ponad 23 lata wcześniej. Była ostatnim i największym (44785 BRT) "czterokominowcem" floty Cunarda. Mniejsza od 45 324-tonowego "Olympica" spod znaku Białej Gwiazdy, przez cały czas swojej służby cieszyła się nieustającą popularnością.

Początki "Aquitanii" się­gają czasów zażartej konkurencji między Cunardem i White Star Line. Na Cunardowską parę sławnych "chartów" ("Lusitanię" i "Mauretanię") Biała Gwiazda odpowiedziała budową "Olympica" i pechowego "Titanica". Oba te statki były o połowę większe i bardziej luksusowe od nowych liniowców Cunarda. Te ostatnie były za to znacznie szybsze. Do utrzymania cotygodniowej obsługi Starego Szlaku Cunard potrzebował trzeciego statku. Postanowiono zbudować jednostkę wolniejszą, za to bardzo luksusową. Niewątpliwy wpływ na projekt trzeciego czterokominowca dla Cunarda wywarł "Olympic" od Harlanda i Wolffa. Gotowy statek zaczęto nazywać "Cunarderem spod Białej Gwiazdy".

Stępkę pod ostatni czterokominowiec Cunarda położono w Clydebank pod koniec 1910 roku, na tej samej pochylni, na której wcześniej powstała "Lusitania". Budowę "Aquitanii" finansowano wyłącznie ze środków jej przyszłego armatora, lecz projektant liniowca, inż Peskett, uwzględnił w projekcie zalecenia Admiralicji dla statków tej wielkości na wypadek wojny. "Aquitania" miała być jednym z pierwszych statków, dla którego przewidziano dostateczną ilość łodzi ratunkowych, by w razie nieszczęścia można było ewakuować wszystkich ludzi z pokładu. Dwie z tych łodzi wyposażone były w silniki i radiostacje systemu Marconiego. Kadłub statku został odpowiednio wzmocniony wg zaleceń Admiralicji, by w razie wojny można było liniowiec uzbroić w działa i wykorzystać jako krążownik pomocniczy.

RMS Aquitania spłynęła na wodę przed wiekiem, to jest 21 kwietnia 1913 roku. Jej matką chrzestną została Alice Stanley, Hrabina Derby. Wyposażanie liniowca zajęło ponad rok. W maju 1914 roku "Aquitania" przeszła próby morskie. Okazała się statkiem dzielnym i szybkim - o ponad węzeł przekroczyła projektowaną prędkość maksymalną! W swoją podróż dziewiczą wyszła "Aquitania" 30 maja 1914 roku pod dowództwem kapitana Williama Turnera. Niestety, głęboki cień na to wydarzenie rzuciła straszna katastrofa "Cesarzowej Irlandii", która zatonęła ledwie dzień wcześniej w kolizji, zabierając ze sobą w śmierć ponad tysiąc osób.

W następnym miesiącu miał miejsce pamiętny zamach w Sarajewie, w którym zginęli następca tronu Monarchii Austrowęgierskiej, arcyksiążę Franciszek Ferdynand, i jego małżonka Zofia. Wkrótce potem cały świat pogrążył się w wojnie, nazwanej później "pierwszą wojną światową". Brutalnie przerwana została świetnie zapowiadająca się kariera nowego liniowca na Szlaku: statek zdążył odbyć ledwie trzy podróże okrężne między Brytanią a Ameryką Północną, po czym porwała go w swoje szpony wojna.

Przejęty do służby wojennej, stał się najpierw uzbrojonym krążownikiem pomocniczym, lecz wkrótce Admiralicja zrezygnowała z takich usług wielkiego statku - uznano go za "zbyt delikatny" i nieco zbyt żarłoczny, gdy chodziło o zużycie paliwa. Wiosną 1915 roku były już liniowiec powrócił do służby, tym razem jako transportowiec i statek szpitalny; w tym ostatnim charakterze wziął udział w całkiem nieudanej kampanii dardanelskiej.

Potem, w roku 1916 jeszcze raz wróciła "Aquitania" na Ocean jako transportowiec, a w roku następnym znowu została odstawiona na przysłowiowy sznurek. W 1918 roku powróciła do starego zadania, wożąc oddziały wojskowe ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii. Po stronie zachodniej wiele z tych rejsów miało swój początek w Halifaksie; tam też liczni fotografowie i artyści zwrócili swą uwagę na oryginalny kamuflaż transportowca. Jako transportowiec była "Aquitania" bardzo pojemna - w jednym z rejsów przewiozła przez Atlantyk aż osiem tysięcy żołnierzy.

W grudniu 1919 roku statek zawinął do Newcastle i tam, w stoczni Armstrong Whitworth, stanął do powojennej odbudowy. Przy tej okazji wymieniono kotły liniowca na nowoczesne, opalane ropą zamiast węgla. Wpłynęło to na sporą redukcję personelu maszynowego. Podczas odbudowy zdarzył się wypadek - nastąpił mianowicie wybuch w maszynowni, w wyniku którego zginął jeden człowiek z załogi.
Lata dwudzieste były złotym wiekiem wielkiego Cunardera. Wraz z "Mauretanią" i zdobytą na Niemcach "Berengarią" liniowiec tworzył "Wielką Trójkę" (tj. coś, czego nie zdołał utworzyć lokalny rywal, czyli White Star Line). W miarę upływu czasu "Aquitania" stała się jednym z najbardziej rentownych statków w całej historii transatlantyckiej żeglugi.

Co prawda w latach dwudziestych ub. wieku władze USA ograniczyły imigrację z Europy, ale przecież wielkie statki pasażerskie i tak pozostały póki co najbardziej pożądanym środkiem transportu na wielkie odległości. Pasażerami statków zaczęli bywać królowie, ksią­żęta, możni ówczesnego świata i gwiazdy scen oraz ekranów. Wielki boom skończył się równie nagle, jak nadszedł - z dnia na dzień po niesławnym "czarnym dniu" pod koniec października 1929 r. wielu armatorów i wiele statków znalazło się w trudnej sytuacji. Dyrekcja Cunarda postanowiła wysyłać swą "Aquitanię" w tanie rejsy na Morze Śródziemne, bo mało kto mógł sobie pozwolić na przepływanie Oceanu w dawnym stylu; dla Amerykanów takie rejsy były ponadto swego rodzaju ucieczką od męczącej prohibicji.

Zdarzały się też przypadki "na nie" - na przykład 10 kwietnia 1935 roku wielki statek wszedł na mieliznę w pobliżu angielskiego portu Southampton. Do uwalniania "Aquitanii" zaangażowano aż dziesięć holowników, ale dopiero kolejny przypływ pozwolił ściągnąć transatlantyk na głęboką wodę... Czas płynął, a "Aquitania" nie stawała się młodsza - dyrekcja armatora planowała zastąpienie w roku 1940 popularnego liniowca ogromną, budowaną w Clydebank "Królową Elżbietą". W międzyczasie czterokominowiec posłużył za statek doświadczalny do testowania różnych rozwiązań planowanych dla pierwszej "Królowej" Cunarda.

W trzecim dniu września 1939 roku Wielka Brytania znalazła się w stanie wojny z Trzecią Rzeszą i wszystkie pokojowe plany musiały ustąpić miejsca wojennym. W 1940 roku "Aquitania" znajdowała się w Nowym Jorku, oczekując na ewentualne rozkazy. Przez pewien czas stała w jednym z basenów tamtejszego portu, burta w burtę z trzema największymi "pasażerami" ówczesnego świata: "Queen Mary", "Queen Elizabeth" i "Normandie". Widok tych wszystkich statków - uwięzionych w porcie, ale przecież wspaniałych - robił niesamowite wrażenie...

Niedługo później "Aquitania", wciąż w barwach Cunarda, popłynęła do Sydney w Australii na przebudowę do służby transportowej. Podobnie jak podczas poprzedniej wojny - liniowiec i jego załoga stawali dzielnie w wojennej potrzebie. Jeszcze w tym samym 1940 r. nasza "Aquitania" wypłynęła z Sydney w pierwszy wojenny rejs w konwoju, m. in. z "Queen Mary", "Queen Elizabeth", francuską "Ile de France" i holenderskim "Nieuw Amsterdamem". W listopadzie 1941 roku transportowiec "Aquitania" znajdował się w Singapurze, będącym wtedy jeszcze kolonią brytyjską. Został pomalowany na tzw. kolor bojowy (tj. szary).

Wypłynęła stamtąd, by pośrednio uczestniczyć w słynnej bitwie australijskiego krążownika lekkiego "Sydney". Według różnych, trudnych obecnie do sprawdzenia spekulacji dowództwo niemieckiego "rajdera" otrzymało jakoby od szpiegów Osi w Singapurze informację o niedawnym wyjściu transportowca z tego portu i "Kormoran" jakoby czatował specjalnie na "Aquitanię" na zachód od Perth, lecz zamiast byłego liniowca Niemcy napotkali wspomniany australijski krążownik.

W bardzo krótkiej i niezwykle zażartej walce zginęły obie jednostki; HMS "Sydney" przepadł z całą swą załogą na prawie siedem długich dekad! "Aquitania", prowadzona przez kapitana Gibbonsa, pojawiła się na miejscu niedawnej akcji, by podjąć z wody pływających w łodziach rozbitków z "Kormorana". Kapitan Gibbons zignorował w tym przypadku obowiązujący zakaz stopowania w celu podnoszenia ludzi z wody. W ciągu swej kilkuletniej służby Bogowi Wojny stara, ale jara "Aquitania" przepłynęła ponad pół miliona Mm (tj. dystans równy 25 okrążeniom kuli ziemskiej po Równiku) i przewiozła niemal czterysta tysięcy umundurowanych i uzbrojonych ludzi. Pływała od Antypodów po Grecję.

Po zakończeniu służby transportowej liniowiec powrócił do floty Cunarda. "Aquitania", podobnie jak "Queen Mary", również ma w swej historii tzw. "babskie" rejsy. To na niej płynęły do nowej ojczyzny brytyjskie żony i dziewczyny Kanadyjczyków, którzy poznali je, walcząc w Europie.

Przywożąc do kraju tysiące nowych obywatelek i niemowląt czterokominowy, stylowy lajner zyskał sobie wielką sympatię władz i mieszkańców Halifaxu, twardego portowego miasta o sercu wielkim w potrzebie. Po zakończeniu swego ostatniego zadania statek został wycofany ze służby w grudniu 1949 roku, gdy brytyjskie Ministerstwo Handlu ostatecznie nie odnowiło liniowcowi świadectwa klasy na kolejne lata.
Kroplą przepełniającą czarę goryczy był incydent z fortepianem, który pewnego dnia wpadł przez sufit do jednej z jadalni statku podczas odbywającego się akurat uroczystego obiadu. Stało się jasne, że dni wspaniałego niegdyś liniowca są policzone...

Ostatecznie w 1950 roku "Aquitania" trafiła do szkockiej stoczni złomowej. Przedostatni ze zbudowanych czterokominowców służył niezwykle rzetelnie przez niemal trzydzieści sześć lat. Zszedł ze szlaku jako ostatni ze "sławnego tuzina" - to dzięki niemu era czterokominowych transatlantyków potrwała aż pół wieku! Wielki liniowiec przebył w tym czasie prawie sześć milionów kilometrów w 450 rejsach i przewiózł ponad milion pasażerów.

RMS "Aquitania" była statkiem nie do zdarcia - przetrwała m. in. dwie wojny światowe. Przez długie lata była liderką tabeli najbardziej żywotnych liniowców Starego Szlaku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza