- W praktyce jestem bezdomny - zaczął. - Mieszkam w domu Brata Alberta w Słupsku. Jestem też po rozwodzie. W zeszłym tygodniu udało mi się w końcu spotkać z moim sześcioletnim synem. Dziecka nie widziałem od kilku miesięcy. W piątek pojechałem więc po małego do Potęgowa. Wcześniej nakupowałem prezentów i jedzenia. Tak się zagalopowałem, że po zakupach zostało mi sześć złotych. Niestety w spotkaniu ojca z synem przeszkodziła choroba. Sześciolatek zaczął wymiotować i szybko się odwodnił.
- Zadzwoniłem po pogotowie. Lekarz stwierdził, że trzeba jechać do szpitala - mówi pan Jerzy. - To jak nas tam przyjęto, było dla mnie zaskoczeniem. Ciągle słyszy się, że na SOR-ze dzieje się źle, ale ja mogę powiedzieć tylko dobre słowa.
Mężczyzna opowiedział nam, jak lekarze i pielęgniarki życzliwie i profesjonalnie zajęli się sześciolatkiem i jego ojcem. Nie dość, że otoczyli opieką, to jeszcze wspomogły.
Kiedy w nocy mężczyzna i dziecko mieli wracać do domu, to pielęgniarki same zebrały dla nich trochę pieniędzy.
- Wsunęły mi do ręki 35 zł. Powiedziały, że to na taksówkę, bo to środek nocy, a i minus 10. Nie wiem, jak mam im wszystkim podziękować. Obiecuję, że oddam, jak tylko będę mógł. Pomyślałem, że gazeta będzie dobrym miejscem, by im podziękować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?