Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Braki kadrowe w słupskim MZK. Kierowcy autobusów wskazują powody i proponują rozwiązania. MZK odpowiada

Wojciech Nowak
Wojciech Nowak
Braki kadrowe w słupskim MZK. Kierowcy: Powodem są niskie pensje i atmosfera w pracy. [Zdjęcie poglądowe]
Braki kadrowe w słupskim MZK. Kierowcy: Powodem są niskie pensje i atmosfera w pracy. [Zdjęcie poglądowe] Krzysztof Piotrkowski
Z naszą redakcją nawiązała kontakt grupa kierowców autobusów, którzy pracują w Miejskim Zakładzie Komunikacji w Słupsku. Wskazali na problemy z jakimi mierzą się zarówno oni, a co za tym idzie, także spółka. Wobec części problemów i zarzutów, które stawiają pod adresem MZK, proponują ich rozwiązania.

Delegacja kilku kierowców, która odwiedziła naszą redakcję, poinformowała nas, że przedstawiają zdanie większości swoich kolegów i koleżanek z pracy. Podobne do kierowców opinie na temat pracy kierowcy w słupskim MZK wyraził także Stanisław Taube przewodniczący Związków Zawodowych Pracowników Komunikacji Miejskiej. Zarząd spółki odniósł się do opinii i skarg kierowców, ale ci uważają, że odpowiedzi są wymijające i ogólnikowe.

Pieniądze – to po pierwsze

Pierwszą ze spraw, jaką poruszają kierowcy jest pensja. Według przedstawionych nam przez nich danych płaca dla nowego kierowcy wynosi około 3762 złote brutto, co daje około 2500 zł na rękę. Kierowcy wskazują, że na przestrzeni lat podwyżki płac w MZK były niewymierne do podwyżek najniższej krajowej, a co za tym idzie odpowiedzialna praca kierowcy przestała być opłacalna.

- Odpowiadamy za pasażerów i za mienie, jakim jest autobus. To jest odpowiedzialność, której wydaje się nikt nie brać pod uwagę określając nasze pensje. Do tego dochodzi także stres czy praca w godzinach nocnych. W naszej opinii otrzymujemy za małe wynagrodzenie. Jeżeli takie pieniądze otrzymują nowi kierowcy, to jak ich znaleźć? – pytają kierowcy.

Proponują, aby ich pensja wynosiła od 3500 do 3700 złotych na rękę. W tej kwestii popiera ich Stanisław Taube.
- Średnia płaca kierowców w Słupsku znacznie odbiega od średniej krajowej ich kolegów po fachu w Polsce, gdzie wynosi ona między 6000 a 6200 złotych brutto. Zarobki tej wysokości otrzymują według mojej wiedzy również kierowcy z miast o podobnej liczbie mieszkańców, co Słupsk – wskazuje przewodniczący ZZPKM.

W imieniu zarządu spółki odpowiedzi udzieliła Anna Szabłowińska, rzecznik prasowy MZK w Słupsku.

- Jesteśmy spółką miejską, działającą w oparciu o umowę powierzenia i realizującą zadania w wielkości określonej w budżecie miasta. Polityka wynagrodzeń musi uwzględniać możliwości finansowe Spółki i realia budżetowe organizującego komunikację. W zależności od sytuacji finansowej Spółka corocznie zapewnia przyrost płac zasadniczych o minimum 1% (zgodnie z zasadami wynagradzania ujętymi w Zakładowym Układzie Zbiorowym Pracy). Za sześć miesięcy średnie wynagrodzenie w grupie kierowców bez nadgodzin kształtuje się na poziomie 4291,87 zł, z nadgodzinami na poziomie 4866,52 zł. Zdajemy sobie sprawę, że dla niektórych ten poziom zarobków może być niewystarczający, ale niestety w całości działalności musimy uwzględniać wszystkie koszty funkcjonowania Spółki, nie tylko koszty płac, których poziom to ponad połowa kosztów – odpowiada rzecznik.

Podana kwota bez nadgodzin to – jak twierdzą kierowcy – pensja dla kierowców z wieloletnim stażem pracy i doliczoną premią, która przepada np. w wypadku zwolnienia lekarskiego.

Braki kadrowe - to po drugie

Kolejnym problemem, z którym borykają się kierowcy i spółka, to brak tych pierwszych. Zdaniem kierowców sytuacja nie może ulec poprawie - i nie należy się tego spodziewać – biorąc pod uwagę przede wszystkim aktualną pensję.

- Brakuje przynajmniej 13 kierowców. W związku z tym musimy brać dodatkowe kursy, które muszą zostać obsłużone. Nowi kierowcy boją się odmówić w obawie przed utratą pracy poprzez nieprzedłużenie umowy. Nazywa się to „brakiem dyspozycyjności”. Przez braki kadrowe wszelkie sytuacje losowe dotyczące kierowcy lub jego rodziny są bagatelizowane. Nie ma tutaj mowy o „zerwaniu się z pracy”, np. do chorego dziecka, bo nie ma kto takiego kierowcy zastąpić – wskazują pracownicy.

- Kierowców nie ma na rynku pracy. Problemem jest wysoki koszt kwalifikacji. Prawo jazdy, kurs doszkalający na przewóz osób, to wydatek ok. 8 tys. zł. Brak kierowców transportu publicznego odczuwalny jest w całym kraju. Wzrost płac, mimo że pożądany, nie stanowi jedynego remedium na problem braku kierowców na rynku pracy. Wysokość uposażenia dla kandydatów zawsze będzie nieadekwatna do kosztów oraz odpowiedzialności i obowiązków ciążących na kierowcach w publicznym transporcie zbiorowym niezależnie od miasta – odpowiada Szabłowińska.

Jednocześnie słupski MZK podkreśla, że charakter usług, jakie są świadczone dla ludności, nie mogą czekać, aż pracownik przyjdzie do pracy.
- Usługi muszą być wykonane w czasie i miejscu zadeklarowanym na rozkładzie jazdy oraz zgodnie ze standardami, do których zostaliśmy zobowiązani umową przewozową. Jednocześnie podkreślamy, że pracownicy są najcenniejszym zasobem spółki. Staramy się stworzyć takie warunki pracy, aby były dla nich jak najkorzystniejsze, m.in.: zmieniliśmy czasy przejazdów, regularnie wymieniany jest tabor, poprawiane są warunki socjalne. Spółka zabezpiecza potrzeby pracowników w zakresie możliwym do wykonania bez naruszenia zdolności do realizacji zadań, do których została powołana – informuje rzecznik prasowy słupskiego MZK.

MZK podkreśla, że jako pracodawca ma prawo oceny i doboru kadry pod kątem posiadanych kwalifikacji, umiejętności i predyspozycji. Charakter świadczonych przez spółkę usług wymaga od kierowców dyspozycyjności, punktualności i pracy w różnych godzinach. Warunki pracy przedstawiane są podczas rekrutacji i w trakcie zatrudnienia spółka wymaga stosowania się do obowiązujących standardów.

Atmosfera i warunki pracy - po trzecie

Kierowcy są zgodni co do tego, że wyższe pensje nie są jedynym rozwiązaniem na pozyskanie nowych pracowników. Jest nim również odpowiednia atmosfera w pracy. A ta - według nich – jest daleka od dobrej. Ten zarzut potwierdza Stanisław Taube.

- Mowa tutaj zwłaszcza o kierowniku kierowców. W sytuacjach spornych, gdzie jedną ze stron jest kierowca, wina prawie zawsze leży po jego stronie. Można odnieść wrażenie, że w słupskim MZK kierownictwo zapomina, że kierowcy są tylko ludźmi – mówi Taube. - Kierownik kierowców nie trzyma strony swoich podwładnych - mało tego - wie, że ma przychylność zarządu i niewygodnych pracowników może „usunąć”. Podkreślam. Dyktat nie jest rozwiązaniem w pracy. Proponuję więc zorganizować referendum w sprawie odsunięcia wspomnianego kierownika od stanowiska. Niech w trzyosobowej komisji zasiądą przedstawiciele władz miasta, zarządu MZK i związków zawodowych. Jestem bardzo ciekaw, jaki byłby wynik takiego głosowania – dodaje.

Poza tym kierowcy zwracają uwagę na monitoring w autobusach. Informują, że zwykle nie działa wtedy, kiedy mógłby zadziałać na ich korzyść.
- Jeżeli zapis z monitoringu mógłby pomóc kierowcy w sytuacji spornej, np. z pasażerem, to słyszymy "wymówki", że monitoring miał awarię. Natomiast, kiedy to pasażerowie skarżą się na kierowcę, monitoring działa jak należy. Absurd – wskazują.

Słupskie MZK odpowiedziało na przytoczone przez kierowców i przewodniczącego związków zawodowych zarzuty w następujący sposób:

- Pracodawca i kadra kierownicza mają obowiązek reagowania w sytuacjach niestosowania się pracowników do zasad ustalonych w zakładzie pracy, określonych m.in. w Regulaminie Pracy. Jest to szczególnie istotne, gdy praca świadczona jest poza siedzibą spółki i nie może być bezpośrednio nadzorowana. Zrozumiałym jest, że w takich sytuacjach u strony dyscyplinowanej niejednokrotnie powstaje poczucie niesprawiedliwości, choć nie ma ono odzwierciedlenia w stanie faktycznym. Decyzje o zakończeniu współpracy podejmowane są bardzo rzadko i w oparciu o wieloetapową ocenę całego okresu zatrudnienia, nie zaś na podstawie jednorazowego zdarzenia. Wyjątkiem jest stawienie się do pracy w stanie nietrzeźwości – informuje Anna Szabłowińska, rzecznik prasowy MZK w Słupsku.

Ostrzeżenie dla spółki i... pasażerów?

Na koniec kierowcy dodają, że jeżeli pensje, atmosfera i relacje na linii pracownicy – zarząd/kierownik kierowców nie zmienią się, to po pierwsze uzupełnienie braków kadrowych nie będzie możliwe, a po drugie ci kierowcy, którzy nadal pracują w słupskim MZK, zaczną odchodzić z pracy, co według nich spowodowałoby, że kolejnych linii autobusowych nie miałby kto obsługiwać, czego konsekwencją mógłby być paraliż komunikacji miejskiej lub utrata kolejnych połączeń autobusowych na rzecz prywatnych przedsiębiorstw.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza