Brązowy medal dla Adama Małysza

Pierwsza seria rozgrywana była w nieco zmiennych warunkach, jednak natura nie rozpieszczała skoczków w sobotnie popołudnie. Wiatr wiał głównie z tyłu lub z boku, a momentami podmuchy dochodziły do 1m/s. Na szczęście na skoczni nie było już gęstej mgły, która towarzyszyła rywalizacji w kombinacji norweskiej (na tym samym obiekcie, ok. godz. 11:00).

Najlepiej poradził sobie lider Pucharu Świata Thomas Morgenstern, który oddał skok na odległość 101,5m, co dało mu łączną notę 129,9pkt. Drugi był jego rodak Andreas Kofler (99,5m) ze stratą do Morgiego 6,6pkt. Adam Małysz doleciał do 97,5m i po pierwszej serii zajmował najniższe miejsce na podium. Dobry skok oddał także Kamil Stoch - z odległością 94m i notą 115,3pkt plasował się na 10 pozycji (eq equo z Sebastianem Coloredo). Do drugiej serii zakwalifikował się także Piotr Żyła (93,5m, miejsce 18).

Niestety mieliśmy również przykry polski akcent. Młody i niedoświadczony Tomasz Byrt nie wytrzymał presji, a jego skok (80,5m) dał mu ostatnią pozycję spośród wszystkich 50 startujących zawodników.

Druga seria przyniosła równie wielkie emocje. Świetny skok oddał Kamil Stoch. Zawodnik z Zębu lądował na linii oznaczające 101 metrów i w klasyfikacji końcowej przesunął się na znakomitą szóstą pozycję. Swoje trzecie miejsce utrzymał także Adam Małysz. Orzeł z Wisły skoczył 102 metry, tym samym zdobywając szósty medal mistrzostw świata w swojej kilkunastoletniej karierze.

- Jestem bardzo zadowolony z wywalczonego brązowego medalu - mówił po konkursie Małysz. - To dla mnie wielkie szczęście, że po tylu latach kariery nadal skacze na wysokim poziomie. Ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Na pewno powalczę na dużej skoczni.

Na skoczni K-95 najlepsi okazali się dwaj Austriacy. Złoto wywalczył w pięknym stylu Thomas Morgenstern (107m), a srebro przypadło w udziale Andreasowi Koflerowi (105m).