Świadczy o tym choćby konferencja prasowa, jaką zorganizowano wczoraj w Miejskim Centrum Zarządzania Kryzysowego w Koszalinie.
Piwnice, pralnie, suszarnie
Dziennikarze dostali pakiet materiałów, wśród których znalazły się między innymi: "Schemat postępowania i współpracy w przypadku zagrożenia niebezpieczną chorobą zakaźną oraz bioterroryzmem", "Postępowanie po ogłoszeniu sygnałów alarmowych" oraz "Wykaz sytuacji stanowiących epidemiologiczne oznaki ukrytego ataku bioterrorystycznego".
W Centrum na ścianie wiszą mapy, na których zaznaczono m.in. rozmieszczenie "zagranicznych" elektrowni jądrowych (najbliższa w niemieckim Barsebeck leży w odległości 210 kilometrów od naszej zachodniej granicy). Najważniejszy jest jednak Sapos 90M - urządzenie, które całodobowo monitoruje skażenie promieniotwórcze w Koszalinie. Sapos jest podłączony do 17 syren alarmowych rozmieszczonych na terenie całego Koszalina. - Jeśli poziom promieniowania zostanie przekroczony zaczną wyć czujniki urządzenia oraz syreny alarmowe w całym mieście - obrazowo tłumaczył Stanisław Tołłoczko, szef Miejskiego Inspektoratu Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności w Koszalinie.
W Koszalinie istnieje 38 budowli ochronnych (25 schronów i 13 ukryć), które w razie zagrożenia mogą pomieścić 4381 osób, czyli około 4,5 proc. mieszkańców miasta. Co z resztą? - W przypadku ogłoszenia podwyższonej gotowości obronnej kraju zaczynamy przygotowywać tak zwane ukrycia doraźne, czyli piwnice, suszarnie, pralnie, wózkownie. Mamy na to dwa tygodnie - wyjaśniał procedurę Tadeusz Mazurek, inspektor Miejskiego Inspektoratu Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności w Koszalinie.
Ktoś straci, ktoś zyska
Kiedy wyje syrena
Sygnały dźwiękowe wydawane przez syreny różnią się w znaczny sposób, w zależności od sygnalizowanego zagrożenia. Jeśli usłyszymy dźwięk modulowany trwający trzy minuty to wiemy, że jest to sygnał alarmu powietrznego. Z kolei dźwięki trwające 10 sekund powtarzane przez trzy minuty (z około 30 sekundową przerwą) oznaczają alarm o skażeniach.
Wojna, choć jeszcze nie wybuchła, dotknęła już niektórych koszalińskich przedsiębiorców. Ogromne straty notują właściciele biur podróży. - Turcja, Egipt i Tunezja zupełnie wypadły z ofert - narzeka Zbigniew Stelmasiak, pracownik Biura Podróży "Juwentur - Koszalin". - Nie chcemy i nie możemy wysyłać ludzi w niebezpieczne rejony. Próbujemy zainteresować klientów krajami europejskimi. Problem w tym, że tam jest teraz zimno.
Chociaż na razie specjaliści od zakładania instalacji gazowych w samochodach nie notują podwyższonego zainteresowania klientów, to w najbliższym czasie spodziewają się wzrostu obrotów. - Jestem pewna, że będzie u nas ruch, kiedy cena paliwa pójdzie w górę - tłumaczy Agnieszka Jaroszak z firmy Serwis Gaz w Koszalinie.
A czy pójdzie? Jak na razie sytuacja jest nieprzewidywalna. Wczoraj okazało się, że w reakcji na wtorkowe przemówienie prezydenta George'a Busha, który dał Saddamowi Hussainowi 48 godzin na opuszczenie Iraku, na rynkach światowych spadły ceny ropy. - Obserwujemy sytuację na rynkach międzynarodowych - powiedział nam wczoraj Paweł Poręba z Biura Prasowego PKN Orlen w Warszawie. - Zmiany jakie następują w wyniku zbliżającego się konfliktu z Irakiem przypominają sytuację z 11 września 2001 roku. Wtedy, po ataku na WTC rynek rozregulował się i był trudny do przewidzenia. Teraz będzie prawdopodobnie tak samo. Jeśli nastąpi wyraźna tendencja wzrostu lub spadku cen, to zgodnie z zaistniałym faktem zostanie podjęta decyzja o zmianie cen paliw - uzupełnia Paweł Poręba.
Jak na razie na ewentualną wojnę najspokojniej reagują sami Koszalinianie. - Nie zauważyliśmy żadnych oznak paniki - dowiedzieliśmy się wczoraj w "Torgu". - Ludzie kupują te same ilości wody mineralnej, cukru i podobnych "wojennych" produktów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?