Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czemu "Nergal"? Bo Lucyfer brzmiałoby zbyt banalnie

Maciej Pieczyński
Muzycy zespołu Behemoth promują swoją najnowszą płytę The Satanist.
Muzycy zespołu Behemoth promują swoją najnowszą płytę The Satanist. Ivo Ledwożyw
Rozmowa z Adamem "Nergalem" Darskim, liderem zespołu Behemoth.

W wywiadzie-rzece pt. "Spowiedź heretyka" wspominasz, że zostałeś ateistą w wieku kilkunastu lat, bo już wtedy czułeś, że to nie dla ciebie, a w kościele jest zimno i smutno. Były też jakieś głębsze korzenie twojego ateizmu? Może czytałeś Nietzschego już wtedy?

- Nie, to było za wcześnie na Nietzschego. Na początku to była zwykła niechęć do Kościoła, bez głębszych filozoficznych motywacji.

Skoro na Nietzschego było za wcześnie to może jakaś bardziej infantylna refleksja cię odmieniła, na przykład "skoro na świecie jest tak źle to znaczy że Boga nie ma"?

- To nie jest infantylna refleksja. Ból się nie bierze znikąd. Każdy ateista ma jakieś uzasadnienie. U mnie też kilka głębszych powodów znalazłoby się.

Nadałeś sobie pseudonim artystyczny na cześć sumeryjskiego boga - Nergala - który na początku był bogiem światła, a po przegranej walce o panowanie nad niebem został strącony do podziemi i stał się bogiem zarazy. Podobnie jak upadły anioł w naszej kulturze. To nie lepiej było od razu nazwać siebie Lucyferem?

- Nie. To byłoby takie pretensjonalne (śmiech). Zbyt banalne. Nergal brzmi bardziej wymyślnie.

Nietzsche stwierdził, że gdyby bogowie istnieli człowiekowi nie pozostałoby nic do tworzenia. Może analogicznie jest z tobą - gdyby nie Kościół nie miałbyś kogo atakować i na czym budować swojego artystycznego buntu?

- No pewnie. Potrzebuję Kościoła.

Jako wroga?

- Chociażby. Kościół sam się ustawił na pozycji mojego wroga. To oczywiste. Kościół jest wrogiem człowieka, wrogiem natury ludzkiej. Ja naprawdę nie musiałem silić się na jakąś wymyślną antychrześcijańską kreację artystyczną. Okoliczności do buntu stworzyły się same. Wykorzystałem tylko strumień, który płynie.

Jak to jest z tym twoim satanizmem? Uczestniczyłeś w młodości w jakichś czarnych mszach, seansach spirytystycznych?

- Gdzieś jakiś flirt z tymi klimatami był, ale nic poważ­nego.

Jaki? Wywoływałeś duchy?

- Nie. Absolutnie. Nie uczestniczyłem w niczym takim. Klimaty satanistyczne czy spirytystyczne nie interesowały mnie w takim stopniu, żebym brał udział w jakichkolwiek seansach czy spotkaniach. Mój antychrześcijański bunt nie miał nic wspólnego z religijnym czy sekciarskim mistycyzmem. Wywodził się z bardzo racjonalnych źródeł. Ja zresztą zawsze stąpałem twardo po ziemi. Grawitacja mocno na mnie działała i wszelkie religie czy sekty były mi obce. Nawet jeśli drę Biblię na scenie, to chociaż robię to z przekonaniem i świadomością, to jest to akt artystyczny, a nie jakiś satanistyczny rytuał.

W dzieciństwie trenowałeś sztuki walki. Zdarzyło ci się kiedyś ich użyć w obronie przed kimś, kogo obraża to, co robisz na scenie?

- Nie. Sztuki walki to przygoda z dzieciństwa. Ale od zawsze i do teraz po prostu dbam o siebie, o swoją ogólnorozwojową sprawność fizyczną, żeby mieć siłę w życiu i na scenie. A jeśli chodzi o konfrontacje. Rzad­ko biję i rzadko jestem bity.

Nie dostałeś nigdy w twarz za swoją muzykę i przekonania?

- Nie. Zdarzały się tylko przepychanki, ale raczej słowne.

Na przykład?

- Kiedyś w ekskluzywnej restauracji w centrum Warszawy podszedł do mojego stolika jakiś osiłek i zaczął mnie w prymitywny sposób wyzywać w obecności ludzi, matek z dziećmi. "I co teraz, pedale?!" - wygrażał się. Ale do rękoczynów nie doszło.

A jaka najbardziej pozytywna reakcja cię spotkała?

- Ja mam przede wszy­stkim filtr na negatywne komentarze. Zdaję sobie spra­wę z tego, że wielu ludzi życzy mi bardzo źle. Ale tych ataków jest tyle, że dopóki ktoś do mnie nie podejdzie i nie napluje mi w twarz, to nie zwracam na to najmniejszej uwagi. Nie mam też potrzeby czytania jakichś nienawistnych tekstów czy komentarzy na mój temat. To nie jest mi do niczego potrzebne. Lubię otaczać się dobrymi informacjami i życzliwymi ludźmi, których oczywiście zawsze spotykam po koncercie. To nie jest już tylko kwestia potrzeby nakarmienia ego. Bardzo ważne są dla mnie momenty, kiedy po koncercie wychodzę do swoich fanów i słyszę kilka dobrych słów, że te parę dźwięków, które wygenerowałem podczas występu komuś się podobały, były dla kogoś ważne. Istota człowieczeństwa polega na tym, że czujemy się komuś potrzebni. Zabrzmi to może trochę kontrowersyjnie w moich ustach, ale ja tak właśnie lubię się czuć. To dla mnie bardzo ważne.

Ludzie podchodzą do ciebie po koncercie i mówią "zmieniłeś moje życie"?

- Zdarzają się i takie sytuacje, ale ja na tego typu wyznania patrzę przez palce. Oczywiście cieszę się bardzo, jeśli moja twórczość kogoś zmieniła, zainspirowała czy ukierunkowała.

Jesteś raczej silny psychicznie, ale przyznaj się: nie miałeś ani jednej chwili zawahania w swojej antychrześcijańskiej, ateistycznej zawziętości? Czy w trudnych momentach, na przykład wtedy gdy chorowałeś na białaczkę, nie myślałeś o nawróceniu? "Jak trwoga to do Boga".

- W chwilach kryzysowych, oczywiście, pojawiają się czasem jakieś metafizyczne pytania, wątpliwości.

Typu: "a może jednak Bóg istnieje? Może warto się do niego zwrócić?"?

- Nie, ale cały czas gdzieś tam w głowie dywaguję.

Czyli jesteś agnostykiem a nie ateistą? Nie jesteś pewny co do tego Boga?

- Być może to wszystko płynie. Zmienia się. Ja zresztą jak ognia boję się definicji.

Za późno. Już cię zamknięto w popkulturowym katalogu w szufladce z podpisem "satanista".

- I ten fakt podkreśliłem w tytule najnowszej płyty zespołu Behemoth (The Satanist - red.). Bawię się tym wizerunkiem satanisty.

Folk-metalowy zespół Percival Schuttenbach nagrał jakiś czas temu prześmiewczy utwór "Satanismus", który jest satyrą zarówno na chrześcijaństwo, jak i na satanizm. Jak ci się podoba taka konwencja? Ty z satanizmu się nie śmiejesz?

- Tak. Ja jestem bardzo poważny w swoim przekazie. Choć prywatnie lubię się śmiać z siebie. A co do "Satanismusa" - kiedy pierwszy raz usłyszałem ten utwór to nie wiedziałem co o tym myśleć. Zdaję sobie sprawę, że jest to zabawa formą. I mnie to w sumie też bawi.

Ilu twoich fanów to sataniści którzy się nie bawią formą a wyznają Szatana naprawdę?

- Zbyt poważne pytanie. Następne proszę.

Odzywali się do ciebie jacyś przedstawiciele ruchów satanistycznych, żeby cię zwerbować i wziąć na sztandary?

- Tak. Janusz Palikot (śmiech).

A tacy bardziej mroczni?

- Na szczęście nie. Unikam jak ognia wszelkich zgromadzeń, organizacji czy stowarzyszeń. Jestem artystą, a nie aktywistą religijnym. Najważniejsza dla mnie jest autonomia człowieka. Mam nadzieję, że narzędzia artystyczne, których używam, dają ludziom do myślenia, że to, co robię nie jest sekciarstwem, a wręcz przeciwnie - podkreślaniem świętości, indywidualności, wyjątkowości każdego człowieka. A tak się składa, że te wartości stoją w opozycji do chrześcijaństwa z racji swojej natury.

Behemoth to jeden z najpopularniejszych zespołów metalowych na świecie. Jednak w Polsce popularność zawdzięczasz w dużej mierze swojemu związkowi z Dodą. Czy to wejście na salony nie zepsuło ci trochę opinii w środowisku metalowym?

- Nie wiem. Nie zastanawiam się nad tym. Ja po prostu żyję i tworzę po swojemu.

Na szczecińskiej scenie działa metalowy zespół Casus Belli, który w tekstach nawiązuje nie do satanizmu, a do pogaństwa.

- Słyszałem ich. Generalnie ruchy neopogańskie są mi poniekąd bliskie. Zresztą z Behemothem zaczynaliśmy jako zespół który mocno się z nimi identyfikował. Ten pogański faktor jest u nas cały czas obecny, tyle że ma zasięg globalny, nie tylko słowiański.

W programie "The Voice Of Poland" odkryłeś nową gwiazdę rodem ze Szczecina - Damiana Ukeje. Jak wyglądają plany waszej muzycznej współpracy?

- Na razie nie ma żadnych konkretów. Nagraliśmy płytę demo z dziesięcioma utworami, z których przynajmniej trzy są moim zdaniem bardzo dobre.

W przyszłym roku ruszymy z jakimś konkretnym projektem. Prędzej czy później wejdziemy do studia i nagramy coś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczajeni są fani Behemotha czy Damiana Ukeje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza