Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy śmierć w słupskim Rolmaszu była morderstwem?

Zbigniew Marecki
Słupski Rolmasz
Słupski Rolmasz Fot. Krzysztof Tomasik / archiwum
- Mój szwagier nie zginął w wyniku zasypania przez zboże. Najpierw go uszkodzono na ziemi , a potem go zasypano - twierdzi Jan Więcek ze Słupska. Jest też przekonany, że rodzina zmarłego otrzymała wyniki sekcji zwłok innej osoby.

Śmierć w Rolmaszu w "Sprawie dla reportera"

14 sierpnia 62-letni Andrzej Mrozowski, kierowca ciężarówki w firmie Rolmasz , pracował na polu z Cetyniu. Około godz. 19.30 czekał na załadunek zboża z kombajnu, który pracował na polu. Wtedy po raz ostatni rozmawiał przez komórkę z żoną Haliną. Następnego dnia podczas wysypywania zboża z ciężarówki w elewatorach przy ul. Grunwaldzkiej w Słupsku odkryto jego ciało. Przedstawiciele pracodawcy sugerowali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Wczoraj jednak podczas telewizyjnego programu "Sprawa dla reportera" Elżbiety Jaworowicz rodzina zmarłego przedstawiła zupełnie inny obraz sprawy. Według Haliny Mrozowskiej, żony zmarłego i Jana Więcka, jego szwagra mężczyzna najpierw stracił życie, a dopiero potem został zasypany zbożem na przyczepie.

Sprawa dla reportera z 7 października - video na tvp.pl

- Z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku dowiedzieliśmy się, że gdyby szwagier dusił się zbożem, to znajdowałoby się w jego przełyku i układzie oddechowym, a takich śladów nie znaleziono - potwierdził nam dzisiaj pan Więcek.

Tak samo potwierdza inną rewelację, którą można było usłyszeć w programie telewizyjnym. Według niego rodzina otrzymała wyniki sekcji zwłok innego człowieka, anie Andrzeja Mrozowskiego.

Więcej o niezgodnościach w opisie sekcji zwłok w jutrzejszym papierowym wydaniu "Głosu Pomorza".

Roman Giedrojć, kierownik słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy , który także wystąpił w telewizyjnym programie, w sprawie sugestii rodziny zmarłego nie chce zabierać głosu, bo to sprawa prokuratury. Natomiast potwierdza , że organizacja pracy i bezpieczeństwo pracowników w czasie pracy w firmie Rolmasz były skandaliczne - pracownicy pracowali po 15-16 godzin dziennie. Nawet 70 godzin tygodniowo.

PIP już skierował doniesienie do prokuratury i skierował sprawę do sądu przeciw dwóm członkom kierownictwa Rolmaszu. Grożą im kary grzywny od tysiąca do 30 tysięcy złotych.

A co o tych nowych zarzutach ze strony rodziny zmarłego sądzi prokuratura przeczytacie w jutrzejszym, papierowym wydaniu "Głosu Pomorza".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza