Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytanie dzieciom to inwestycja w ich rozwój. Rozmowa z Jolantą Nitkowską-Węglarz

Redakcja
Czytanie dzieciom to inwestycja w ich rozwój. Rozmowa z Jolantą Nitkowską-Węglarz.
Czytanie dzieciom to inwestycja w ich rozwój. Rozmowa z Jolantą Nitkowską-Węglarz. Łukasz Capar
Z Jolantą Nitkowską-Węglarz, słupską pisarką, o tym, dlaczego warto czytać książki, rozmawia Daniel Klusek.

Podczas trwającej w weekend w Centrum Handlowym Jantar akcji „Czytaj dzieciom, bo warto” nie tylko czytała pani baśnie, ale również namawiała maluchy do tego, by wraz z panią stworzyły opowieść...

Maluchy stworzyły bohaterów baśni, świat przedstawiony i całą historię. Dzieci pokazały, jaką mają wyobraźnię. Dla mnie to było kolejne, ciekawe doświadczenie.

Co się stanie z tym materiałem?

Wykorzystam go przy pisaniu baśni o Złotym Źródle.

W weekend wspólnie namawialiśmy dorosłych, by czytać dzieciom. Dlaczego to jest ważne?

Czytanie pozwala dzieciom oswoić świat, w którym żyjemy. Pobudza też wyobraźnię. Właśnie czytam książkę „Fitness mózgu”. To zbiór badań naukowych dotyczących sprawności i działania ludzkiego mózgu. Wszelka działalność artystyczna dzieci, w tym czytanie, ma ogromny wpływ na ich rozwój i zdolności intelektualne. Czytanie dzieciom to inwestycja w ich lepszą przyszłość. Kiedyś rodzice intuicyjnie wyczuwali, że warto rozwijać dzieci artystycznie. W moim domu, ale również w domach koleżanek i kolegów przykładano na przykład dużą wagę do rytmiki, grania na instrumentach.

Pani czytała swojemu synowi?

Oczywiście, robiłam to do czasu, aż on nauczył się czytać. Syn sam decydował, jakie książki mu kupować. Mnie również czytano w dzieciństwie. Robił to mój ojciec. Nauczyciele proponowali rodzicom konkretne tytuły. Dostosowane były do zdolności i zainteresowań dziecka.

Dziś z czytaniem nie jest dobrze.

Spotykam się z dziećmi przedszkolnymi, szkolnymi, a nawet studentami. I o ile przedszkolaki są bardzo otwarte na literaturę, to w czasie edukacji dzieci gdzieś tę otwartość gubią. Być może winę za to ponoszą kolejne reformy w szkolnictwie. Już przecież nie trzeba czytać książek w całości. Wystarczą fragmenty. Lista lektur się kurczy, a nauczyciele odpuścili sobie egzekwowanie ich czytania. A czytanie, nawet to przymusowe, miało sens. W młodych ludziach tworzyła się baza intelektualna, którą można było rozwijać.

Czy to oznacza, że czytanie staje się czymś elitarnym?

Wydaje mi się, że zaczyna się ono zamykać w rodzinach, które mają świadomość, że książka jest ważna. Choć, gdy rozmawiam z księgarzami, oni mówią, że książki dla dzieci wciąż jeszcze się kupuje.

Pani dużo czyta?

Miesięcznie 7-8 książek. Niedawno byłam przez trzy tygodnie w sanatorium. Podczas pobytu przeczytałam 12 książek, w tym wszystkie dzieła Janusza Korczaka. Gdybym nie miała tylu zajęć, ile mam, pewnie bym czytała w takim właśnie tempie. Najczęściej czytam dwie-trzy książki równocześnie. Jedna jest zawsze popularnonaukowa lub naukowa. Gdy mnie nieco znuży, sięgam po drugą , a potem ze świeżą głową wracam do tej pierwszej. Lubię trzy rodzaje literatury: dokumentalną dotyczącą II wojny światowej, popularnonaukową i baśnie. Wciąż mam w sobie ciekawość małego dziecka i chcę się jak najwięcej dowiedzieć i nauczyć na tematy, które mnie interesują, a życia już mam przed sobą coraz mniej.

Kiedy będzie można przeczytać pani najnowszą książkę?

Książka „O słupskich skrzatach i tajemnicy Czterech Wieżyczek” jest już gotowa. Powstała specjalnie na 70-lecie Miejskiej Biblioteki Publicznej. Biblioteka ją wyda i stanie się to zapewne w przyszłym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza