86-letni klient słupskiego oddziału Euro Banku SA zmarł pod koniec 2008 roku. Starszy pan zaoszczędził niemałą sumkę.
Wiosną ubiegłego roku spadkobierczynie - jego dwie córki wybrały się do banku po pieniądze. Pracownicy powiedzieli kobietom, że załatwienie formalności potrwa trochę czasu. Tymczasem bankowcy zaczęli szukać oszczędności - 121 tys. zł - które miesiąc wcześniej, w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły.
Pierwszy na listę podejrzanych trafił Marcin K., który nie mógł przeoczyć informacji o śmierci klienta, ponieważ ten był jego sąsiadem. Młody ekonomista nie miał nic do stracenia - bank chciał się z nim pożegnać.
- To nie ja - zapierał się najpierw doradca i przekonywał: - Ktoś wybrał pieniądze, podszywając się pod właściciela albo jakiś pracownik skorzystał z mojego stanowiska pracy.
To było niemożliwe - po zgłoszeniu zgonu dowód zostaje w Urzędzie Stanu Cywilnego. Natomiast ślady kradzieży w systemie bankowym wskazywały, że to Marcin K. miał dostęp do konta klienta, pobrał kartę bankomatową, nadał jej PIN i wypłacił pieniądze w kilku bankomatach w w Słupsku. Jednorazowo po 3-4 tysiące złotych, zgodnie z limitem wypłat. Co ciekawe, opłaty za korzystanie z obcych bankomatów wyniosły około 2,8 tys. zł.
Bank powiadomił prokuraturę. Teraz Marcin K. został oskarżony. - Na koniec śledztwa przyznał, że wygenerował kartę i nadał jej PIN, ale została mu ona skradziona. Uznaliśmy te wyjaśnienia za niewiarygodne - mówi Maria Pawłyna, szefowa słupskiej Prokuratury Rejonowej.
- Marcin K. odpowie za to, że jako uprawniony do wystawienia dokumentu dla korzyści poświadczył nieprawdę i posłużył się kartą. Grozi mu do ośmiu lat więzienia. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?