- Atak na szczyt rozpoczęliśmy o godzinie 2 na wysokości 4100 metrów. Chcieliśmy wejść na wierzchołek góry w pięciu, bo tyle osób liczyła nasza grupa - opowiada Piotr Pytlos.
Niestety, już na starcie rozchorował się Łukasz Trocki, którego chwyciły objawy choroby wysokościowej. Po kilku godzinach dwieście metrów przed szczytem bardzo źle się poczuł Łukasz Kołodziejski, kolejny uczestnik wyprawy.
- Miał problemy z oddechem. Kręciło mu się w głowie. Dlatego podjął decyzję o powrocie. Oczywiście jako grupa nie mogliśmy się zgodzić na to, aby go puścić bez opieki. Dlatego wrócił z nim Mariusz Rybak. Ta dwójka z wysokości 5400 metrów zeszła do naszego obozu. Natomiast ja z Jędrzejem Banasikiem dotarliśmy na sam szczyt - relacjonuje Pytlos.
Wrażenie było niesamowite, a widok jeszcze piękniejszy niż ten z Mont Blanc, który w Alpach zdobyli w ubiegłym roku. - To fantastyczne uczucie stanąć na samym szczycie tak wysokiej góry. Właściwie nie do opisania - dodaje Pytlos.
W czwartek uczestnicy wyprawy byli w drodze do Władykaukazu. W piątek planowali przekroczenie granicy Rosji z Gruzją. Potem kilka dni spędzą w Tbilisi, gdzie będą czekać na samolot.
- Mamy trochę czasu, bo wykorzystaliśmy dobrą pogodę - tłumaczy Pytlos.
W piątek uczestnicy wyprawy zastanawiali się, czy jeszcze nie wejść na Kazbek, jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, na granicy Gruzji z Rosją (Republika Północna Osetia-Alania) o wysokości 5033,8 m n.p.m., położony we wschodniej części centralnego Kaukazu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?