MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Eliminacje Pucharu Polski, czyli jazda w ekstremalnych warunkach

Konrad Remelski
Piloci wozów mieli trudne zadanie - musieli stalową linę od wyciągarki przywiązać do drzewa, by w ten sposób wydobyć samochód z bagna, strumienia czy błota. Zawody odbywały się w ekstremalnych warunkacha - również w nocy
Piloci wozów mieli trudne zadanie - musieli stalową linę od wyciągarki przywiązać do drzewa, by w ten sposób wydobyć samochód z bagna, strumienia czy błota. Zawody odbywały się w ekstremalnych warunkacha - również w nocy Fot: Konrad Remelski
Nazwa - Off-Road PL - Trophy Miastko 2002 - brzmi dość tajemniczo. Są to po prostu elitarne, unikatowe zawody w ekstremalnej jeździe samochodami terenowymi. W miniony piątek i sobotę 23 załogi z kraju i jedna z Rosji ścigały się w okolicach Miastka

Na starcie stanęły jeepy, wranglery, chevrolety, suzuki, landrovery, toyoty i uazy. Załoga uaza z Czelabińska na Uralu z Jewgienijem Szatałowem na czele, żeby dotrzeć do Miastka, musiała pokonać 4 tysiące kilometrów.
- Wybraliśmy warunki najgorsze z możliwych, po prostu niewyobrażalne dla przeciętnego użytkownika dróg. Nawet miasteccy leśnicy, którzy byli z nami przy wytyczaniu trasy mówili: tędy panowie nie przejedziecie. Dla nas im gorzej na trasie, tym lepiej - wyjaśnia Wojciech. Gołębiowski, komandor zawodów. - Adrienalin! - kwituje J. Szatałow.
Zawodnicy mogliby przecież ścigać się na szosie gładkiej jak stół. - Ale to nie daje nam żadnej satysfakcji. U nas najważniejsza jest adrenalina i właśnie satysfakcja, że dokonaliśmy rzeczy niemożliwej, że pokonaliśmy wszystkie przeszkody, które na pierwszy rzut oka są nie do pokonania - wyjaśnia Jacek Wawrzeń z Krakowa.
Wprawdzie w trakcie zawodów nie obowiązuje solidarność kierowców, bo to przecież wyścigi, ale obserwowaliśmy, że na trasie jeden kierowca pomagał drugiemu. - Po prostu, jeżeli ktoś znalazł się na przodzie i ugrzązł, to zatarasował drogę temu z tyłu, który nie mógł przejechać. Musiał mu więc pomóc - dodaje J. Wawrzeń.
Zawodnicy w trakcie miasteckiej eliminacji Pucharu Polski jeździli po bezdrożach gminy, wjeżdżali w bagna, błota, bajora, w tereny pełne zwalonych drzew, zjazdów i prawie pionowych podjazdów, używając wyciągarek. O północy mieli krótki postój na odpoczynek, odliczony od czasu przejazdu. Potem ruszyli w dalszą drogę. - Wysiłek to straszny, po prostu ekstremalny, ale satysfakcja duża. Szczególnie po kilkunastu godzinach jazdy - przyznają załogi.
Część załóg zaliczyła już podobne zawody w Malezji, Afryce, na Półwyspie Kola. Sprawdzili się też i w Miastku. Ten ekstremalnie trudny teren najszybciej, bo w ciągu ponad 15 godzin najszybciej pokonała załoga landrovera z Krakowa: Piotr Kowal - kierowca i Mariusz Gwizdowski - pilot. Drudzy i trzeci byli również krakowianie: Dariusz Luberda i Szymon Polak - jadący na jeepie wranglerze oraz Janusz Zawadziński i Mariusz Strzelichowski na toyocie. Ostatnie załogi na pokonanie całej trasy potrzebowały prawie doby. Kolejna - trzecia i ostatnia eliminacja Pucharu Polski - odbędzie się w październiku w Rabce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza