Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energa Czarni - AZS Koszalin: wyrwane zwycięstwo i afera łokciowa

Rafał Szymański
George Reese powstrzymuje Kamila Łączyńskiego, który w emocjach chciał się odpłacić Morissonowi za brzydki faul.
George Reese powstrzymuje Kamila Łączyńskiego, który w emocjach chciał się odpłacić Morissonowi za brzydki faul. Łukasz Capar
To się nie miało prawa udać a jednak. Energa Czarni Słupsk pokonała AZS Koszalin 84:82. Wygraliśmy fuksem? Nie. Obroną. Podczas gdy Czarni wygrali, Morrison przegrał. Przebiegając koło Kamila Łączyńskiego z AZS, trafił go łokciem w twarz.

Sytuacja Energi Czarnych na początku drugiej połowy przypominała sytuację komandosa, który wyskoczył z samolotu nad sztormowym oceanem pełnym rekinów i w dodatku bez spadochronu. Przegrywała 20 punktami, mając obronę nieprzygotowaną na J.J. Montgomery'ego. Strzelec AZS w dotychczasowych meczach ani razu nie trafił za trzy.

W pierwszej połowie w Gryfii zrobił to 3 razy. Zaskoczył gospodarzy. AZS był do bólu skuteczny z dystansu, trafił aż 10 razy, co wbiło w parkiet słupszczan i pozbawiło pewności siebie. Dostawali srogie lanie.

- W baskecie wiele meczów wygrywa się nie sercem, tylko tym, co na na dole - powiedział Dainius Adomaitis,szkoleniowiec Energi Czarnych.

W przerwie zmobilizował swój zespół. Słowami, których nie wydrukuje żadna szanująca się gazeta. Pomógł uskrzydlający doping, pomogła konsekwentna i twarda gra w defensywie.

Słupszczanie przestali popełniać błędy, przestali grać nieprzynoszącą efektu strefą. Przejęli inicjatywę i z mozołem odrabiali straty. A akademicy z minuty na minutę tracili siły.

Za pięć przewinień zeszli Lekić i Hannah. To tylko pogarszało ich sytuację.

- Gram w tej lidze 50 lat i wiem, że damy radę - mówił w przerwie Milicić, rozgrywający AZS.

Przecenił się. Szybko oddychał rękawami. Szkoleniowiec AZS Tomasz Herkt nie potrafił znaleźć odpowiedzi na żelazną defensywę słupszczan. Mimo że ci grali bez Zbigniewa Białka, mimo że swoim cieniem jest Paweł Kikowski, a na własną prośbę, z kontuzją, grał David Weaver. Czarni wyszli z totalnej dziury, w jaką się wkopali w pierwszej połowie.

W 12 minut, od 39:61 doszli do 78:74 (wygrali ten fragment 39:13!), a w końcówce decydowały akcje Burrella. AZS bez swoich atutów, celnych trójek (ani jednego trafienia w II połowie), mógł tylko rozpaczliwie szukać szansy w kontrach i akcjach pod koszem. Przy dobrej dyspozycji Czarnych w obronie
był to łabędzi śpiew.

Energa Czarni - AZS 84:82 (17:19, 15:32, 22:15, 30:16).

Energa Czarni: Burrell 17, Roszyk 16 (2), Morrison 14, Leończyk 13, Cesnauskis 12 (2), Hinson 10 (1), Weaver 2, Kikowski 0.

AZS: Hannah 22 (2), Montgomery 17 (3), Reese 13 (2), Lekic 10, Milicic 10 (2), Jarmakowicz 7, Dutkiewicz 3 (1), Łączyński 0, Surmacz 0.

Czarni wygrali, Morrison przegrał

Kamil Łączyński
Kamil Łączyński Łukasz Capar

Kamil Łączyński leży na parkiecie po uderzeniu łokciem przez Morissona.

Łączyński najpierw zatrzymał akcję Energi Czarnych, po tym jak trafił go łokciem Kanadyjczyk, padł nieco teatralnie na parkiet. Po chwili wstał i rzucił się z pięściami na słupskiego zawodnika.

Dostał przewinienie techniczne, ale sędziowie zupełnie zbagatelizowali akcję Morrisona. Żaden z trzech prowadzących spotkanie nie zauważył, jak Morrison trafia łokciem rywala.

Pokazały to dopiero powtórki TVP Sport i nasz film z sobotniego meczu (3 min. 25 sek. filmu)

- Sędzia źle ocenił sytuację, przez co zostaliśmy ukarani przewinieniem technicznym. Moim zdaniem
miało to duży wpływ na dalszy przebieg spotkania - ocenił sytuację Tomasz Herkt, szkoleniowiec AZS.

Po spotkaniu goście z Koszalina złożyli oficjalny protest.

- Mam go na piśmie. Działacze akademików kwestionują ocenę sędziowską w sytuacji Kamila Łączyńskiego. Twierdzą, że miała ona wpływ na przebieg meczu - mówił po spotkaniu Eugeniusz
Torchała, komisarz spotkania.

Jak zdarzenie ocenia słupska strona?

- Łączyński robi tak trzy, cztery razy w każdym meczu. My mamy skauting i wiemy, jak to się dzieje. Pada na ziemię, by wymusić faul ofensywny. Teraz sam skoczył na Morrisona. Nie wiem, co Morrison zrobił, ale zrobił dobrze. Tak muszę powiedzieć - podsumował z kolei Dainius Adomaitis, szkoleniowiec
Energi Czarnych.

Trenera i kolegę wspierał także Mantas Cesnauskis.

- Łączyński padł na parkiet, chwilę poleżał, a potem podbiegł do Scotta. Tak młody gracz nie powinien się tak zachowywać. Jednak my wyszliśmy na tym bardzo dobrze, bo zdobyliśmy punkty, a nasi kibice się pobudzili.

Wydział Dyscypliny, jeśli uzna winę Morrisona, może mu wlepić karę finansową albo zabronić udziału w 1-3 meczach.

Jak sam Morrison tłumaczy swoje zachowanie?

- Przebiegałem koło niego i nie wiedziałem, że coś mu zrobiłem. Dopiero jak rzucił się na mnie z pięściami, pomyślałem, że coś się mogło stać. Jeśli jednak trafiłem go, to chciałbym przeprosić. Nie
zrobiłem nic specjalnie. Oglądałem powtórki. Nie miałem intencji, by specjalnie uderzyć - mówi
słupski center.

Całą sytuację wyłapały telewizyjne powtórki.

- Był ewidentny ruch łokcia. Morrison ma szczęście, że trafił na Łączyńskiego. Jakby to mnie spotkało, to oddałbym mu z nawiązką. Nie wahałbym się. Tak się nie można zachowywać - podsumował Mirosław Noculak z TVP Sport.

Łokieć wylądował na mojej twarz - Rozmowa z Kamilem Łączyńskim

Kamil Łączyński
(fot. Łukasz Capar)

- Jak zdarzenie ze Scottem Morrisonem wyglądało z twojej perspektywy?

- Sfaulowałem Darnella Hinsona, podniosłem rękę i odwróciłem się w stronę stolika sędziowskiego. I całe szczęście, że to zrobiłem. Nagle przebiegł koło mnie, kto to był? Morrison. Tak? I dostałem z łokcia w twarz. Co tu mówić, trochę się podgrzałem i niepotrzebnie wstałem. Moja wina, że się dałem sprowokować. Z drugiej strony takiemu chamstwu, no może nie chamstwu, trochę sprytowi, dałem się podpuścić. Bez sensu wstałem. W życiu bym nie pomyślał, że od razu dostanę przewinienie techniczne.
Ale to już inna sprawa. Tak czy inaczej bez potrzeby tak zareagowałem. Zawodowy koszykarz nie powinien tak się dać sprowokować. Ja się dałem i to mój błąd. Jak się oceni zachowanie Morrisona, to już jest inna sprawa.

- Czy Morrison coś ci zrobił?

- Wszyscy mi mówili, że na telewizyjnych powtórkach wyraźnie widać, jak łokieć ląduje na mojej twarzy. I to specjalnie. Ja się nie chcę wypowiadać, bo nie widziałem powtórki. Widziałem łokieć na mojej twarzy i to nie łokieć przebiegającego gracza, tylko lądujący na mojej twarzy. Rozmawiałem po meczu z rodziną, rozmawiałem z panem Noculakiem z telewizji, mówili, że to było ewidentne, nieładne zachowanie. Ale ja żałuję, że dałem się podpuścić.

- Masz coś uszkodzone?

- Chyba nie. Trochę mnie głowa boli, mam nadzieję, że nie będę wymiotował. Ze szczęką jest wszystko OK. Mam trochę zbitą wargę.

- Czy ta sytuacja mogła mieć wpływ na ostateczny wynik?

- Pewnie, że tak. Czarni zrobili z tej akcji trzy punkty. Ja przecież specjalnie Darnella zatrzymałem, by zatrzymać kontratak, kto wie, czy nie wybronilibyśmy tej akcji. Inną sprawą jest fakt, że gdyby sędziowie to wychwycili, to faul powinien dostać Morrison i piłka powinna być dla nas. To już jest inny aspekt. Wynik
oscylował wtedy przy remisie i zapewne miała ta akcja znaczenie. Gdyby by - ło 15-18 punktów różnicy,
to nie wpłynęłoby to na wynik, a tak zapewne miało wpływ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza