MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Energa Czarni czeka na centra

Grzegorz Hilarecki
Jordan Williams
Jordan Williams blog.rep.am.com
Do Słupska nadal nie dotarł podpisany kontrakt Jordana Williamsa, centra wybranego w NBA do zespołu New Jersey Nets, ale ze względu na lokaut w najlepszej lidze świata, gotowego do gry w Słupsku.

O sensacyjnym kontrakcie Energi Czarnych z 20-letnim talentem, który wybrano w tym roku do NBA, informowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Williams uzgodnił szczegóły ze słupskim klubem i miał odesłać podpisany kontrakt. Wciąż tego nie zrobił. Uszczegóławiana w umowie była sprawa powrotu koszykarza za ocean, gdyby zakończył się lokaut w NBA (co też nie jest jednoznaczne z powrotem Williamsa).

Podpisany kontrakt spodziewany jest więc w klubie lada moment (tak przynajmniej zapowiadają agenci koszykarza).

Przypomnijmy, to, że ewentualna obecność Williamsa w składzie Czarnych, to efekt zawieszenia rozgrywek NBA. Ten młody koszykarz przez dwa lata gry na Uniwersytecie Maryland wybił się na tyle, że w drafcie (naborze nowych koszykarzy do NBA) wybrało go New Jersey Nets.

W związku z tym postanowił przerwać studia i zacząć zawodową karierę. Tymczasem doszło do konfliktu płacowego w najsilniejszej lidze świata i rozgrywki NBA mogą się nie odbyć w sezonie 2011/2012.

Dwa tygodnie temu w Nowym Jorku właściciele klubów NBA spotkali się z przedstawicielami koszykarzy po raz pierwszy od czasu, kiedy ogłoszono lokaut. Rozmowy nie przyniosły jednak żadnego efektu i do rozwiązania sporu wciąż daleko.

Do spotkania doszło miesiąc po tym, jak ogłoszono zawieszenie rozgrywek. Rozmowy trwały trzy godziny. Głównym argumentem właścicieli klubów, którzy próbują wymóc na zawodnikach ustępstwa finansowe, jest fakt, że w poprzednim sezonie 22 z 30 zespołów NBA przyniosło straty.
Komisarz ligi David Stern opuścił obrady w ponurym nastroju. Zapytany, czy wierzy w powodzenie negocjacji, odpowiedział: - Chciałbym powiedzieć, że tak, ale nie mogę.

Mniej przygnębiony był jeden z reprezentantów koszykarzy Derek Fisher. Przyznał, że nie padły nowe propozycje rozwiązania konfliktu, ale ma nadzieję na zbliżenie stanowisk jeszcze w sierpniu.

- Cały czas zdajemy sobie sprawę, jak daleko jesteśmy od siebie. Jednak bez rozmów postęp nie będzie możliwy - przyznał gracz zespołu Los Angeles Lakers.

Mimo braku porozumienia, dwa tygodnie temu ogłoszono terminarz na nowy sezon, który ma się rozpocząć 1 listopada.

Ogłoszony 1 lipca lokaut oznacza zamrożenie kontraktów, zakaz transferów między klubami, a nawet zamknięcie przed koszykarzami hal i ośrodków treningowych.

Spór między właścicielami klubów a koszykarzami dotyczy przede wszystkim limitu zarobków w drużynie. Po raz pierwszy wprowadzono go w sezonie 1984-85. Gracz NBA otrzymywał wtedy średnio 330 tys. dolarów. Już siedem lat później jego pensja przekroczyła milion, a w ubiegłym sezonie zawodnik zarabiał przeciętnie ponad pięć milionów. Teraz koszykarze domagali się wzrostu wynagrodzeń w takim stopniu, by w szóstym, ostatnim roku nowej umowy przeciętnie wyniosły one siedem milionów dolarów.

Trwający lokaut jest czwartym w historii ligi. Najdłuższy trwał ponad pół roku - od lipca 1998 do 20 stycznia 1999 roku. Sezon rozpoczął się wtedy 7 lutego, a każda z ekip zamiast 82 meczów sezonu regularnego rozegrała zaledwie 50.

Stąd wielu graczy, nawet z czołówki NBA, chcąc grać, podpisuje umowy w Europie, ale zastrzegając, że w razie wznowienia rozgrywek NBA od razu wrócą za ocean.

Co ciekawe, w Chinach (gdzie gwiazdy NBA chciały grać ze względu na popularność koszykówki i dobre zarobki) nie będą tego mogły zrobić. Tamtejsze władze zabroniły klubom podpisywania kontraktów z graczami, pozwalającymi im na powrót do NBA. Umowy muszą być tam na cały sezon. Tak więc chiński kierunek odpuścił sobie m.in. Kobe Bryant.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza