Rzesza hitlerowska dbała, by żołnierze na froncie byli spokojni o swoje żony i narzeczone. W nastrojowych piosenkach, emitowanych wtedy przez wojskowe radiostacje, niemieckie kobiety to Penelopy wiernie czekające na powrót bohaterów. Na widokówce znalezionej niedawno na strychu w Choćmirówku widnieje tekst jednego z takich utworów pod tytułem "Mała dzielna żona żołnierska".
Kobieta z tej piosenki ciągle myśli o małżonku, martwi się o niego, ale nawet w chwili pożegnania, gdy ten wyjeżdża na front, nie okazuje lęku, przygnębienia i smutku, lecz uśmiecha się wesoło i namiętnie całuje swojego mężczyznę.
Na straży cnoty niemieckich żon i panien stało niemieckie prawodawstwo, partia i podległe jej służby. Obóz koncentracyjny, a nawet śmierć, groziły za naruszenie przepisów o ochronie niemieckiej krwi i czci, czyli seksualne zbliżenie się do Niemki lub Niemca przez osobnika innej narodowości.
Zdrada też mogła zostać ukarana. Wiedział o tym autor listów, które jedna z naszych czytelniczek znalazła na strychu przy ul. Wileńskiej w Słupsku. Pochodzą z 1942 roku. Dotyczyły jakiegoś Kurta. Z listów wynika, że gdy był na froncie, zdradzała go narzeczona, niejaka panna Hermins. Po prostu: nagle zaczęła unikać przyszłych teściów. "Przestała mieć dla nas czas. Już ona dobrze wie, dlaczego" - pisał ojciec chłopaka. Przestrzegał, że o sprawie zawiadomi "dowództwo frontowe".
W nazistowskich Niemczech w czasie wojny kobietom za jawne wiarołomstwo względem zmobilizowanych partnerów groziły kary więzienia, a nawet obóz koncentracyjny. Nie mówiąc o sąsiadkach, które brały je na języki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?