Katarzyna Kucharska: Praca nie może przysłonić życia rodzinnego

Skąd u tak drobnej kobiety jak pani wziął się pomysł stworzenia siłowni?

- Mąż ćwiczy od lat. Ja też. I nasi znajomi. I właśnie z naszych rozmów z przyjaciółmi, którzy trenowali gdzieś w piwnicach czy na strychach zrodził się pomysł, by zorganizować profesjonalną siłownię. Tym bardziej że w tym rejonie miasta takiej nie było.

Ciężkie w tym biznesie są chyba nie tylko sztangi?

- Działamy od dwóch lat. Najtrudniej było na początku, bo nie dostałam dofinansowania, na które liczyłam i musieliśmy zorganizować klub własnymi środkami. A tu były tylko mury, nawet bez prądu. Na szczęście administrator lokalu przychylnie patrzył na nasze działania i dopóki nie otworzyliśmy siłowni, w kwestii płatności traktował nas ulgowo.

A klientela?

- Mamy stałą grupę klientów, nawet spoza Słupska. Często z nami już zaprzyjaźnionych. To zarówno panowie, którzy trenują też sporty walki, ale też panie. Coraz częściej odwiedzają nas kobiety po 40. roku życia, które bardzo chcą pracować nad sobą, są bardzo systematyczne i zdyscyplinowane. Nowym klientom oferujemy nie tylko dostęp do sprzętu, ale przede wszystkim wprowadzenie do treningu - układamy plan treningu i przez pierwsze tygodnie podpowiadamy, jak ćwiczyć.

To firma bardzo rodzinna, bo przychodzi tu pani z mężem i małą córeczką...

- Praca nie może przysłonić życia rodzinnego. Mamy trójkę dzieci, córeczka przyszła na świat rok temu, więc rośnie razem z klubem. Dla wszystkich dzieci staram się zaleźć jak najwięcej czasu, poza tym angażuję się w ich życie, nawet w szkole. Jestem osobą, która zawsze jest w trójkach klasowych, interesuje się czym dzieci żyją.

Ma pani czas na odpoczynek?

- Tak, z najstarszym synem oglądam mecze, bo on jest piłkarzem. To mnie bardzo relaksuje. Odpoczywam też przy dobrej książce. Moja ulubiona to od lat "Ania z Zielonego Wzgórza".

Aby zagłosować na tę kandydatkę, wyślij SMS o treści GP.KP.7 na nr 71466. Koszt SMS-a 1,23 zł