Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kinga Ruszczyńska: Są takie dni, w których pojawia się niemoc i łzy

Rafał Szymański
Kinga Ruszczyńska chciałaby walczyć w kadrze, ale nie ma za wielu możliwości, by tak się stało.
Kinga Ruszczyńska chciałaby walczyć w kadrze, ale nie ma za wielu możliwości, by tak się stało. Fot. Łukasz Capar
Rozmowa z Kingą Ruszczyńską, trzykrotną złotą medalistką mistrzostw Polski w boksie, zawodniczką Czarnych Słupsk.

Kadra

Kadra

Ruszczyńska otrzymała powołanie na zgrupowanie kadry Polski, które rozpoczyna się 22 maja w Cetniewie. Kończy się 30 maja. Od 18 do 28 czerwca w Grecji odbędzie się turniej
międzynarodowy. Ruszczyńska ma zapewnienie trenera reprezentacji, że także na niego może pojechać. Potem są mistrzostwa krajów Unii Europejskiej.

- Czy złoty medal mist­rz­o­stw Polski, zdobyty po pew­nej przerwie, zmienił nasta­wienie do tej dyscy­pliny Kingi Ruszczyń­skiej? Przed wyjazdem powtarzałaś, że to twoja ostatnia impreza.

- Jest takie powiedzenie, że "apetyt rośnie w miarę jedzenia". Właśnie w moim przypadku tak się stało. Mam ogromną chęć dalej iść do przodu, ale moje chęci, niestety, nie wystarczą. Jeśli zakończę boksować, to nie dlatego, że chcę, ale dlatego, że będę do tego zmuszona.

- Co jeszcze można zwojo­wać, będąc zawodniczką Czarnych Słupsk, zostając w tej dyscyplinie?

- Zapewne mam możliwości pokazać się na międzynarodowych ringach. Najbliższa ważna impreza to mistrzostwa Unii Europejskiej, następna nawet mistrzostwa świata. Boks kobiet jest dyscypliną olimpijską, miałabym szanse, ale o tym to nawet boję się marzyć. Start i przygotowania do igrzysk wymagają ogromnej koncentracji wyłącznie na treningu. Ja takiej możliwości, niestety, nie mam.

- Pojawia się szansa po­wro­tu do kadry Polski. Czy stać Kingę Ruszczyń­ską na podjęcie tego wyz­- wania? Czy jest jeszcze w tobie dużo samozaparcia?

- Na niedawne mistrzostwa Polski przygotowałam się w wielkiej mierze dzięki mojej determinacji. Jestem raczej osobą stanowczą i zdecydowaną, jak coś sobie postanowię, to staram się to realizować. Bycie w czołówce kadry to jest chyba marzenie każdego sportowca, ja otrzymałam tę szansę, ale na dzień dzisiejszy nie mogę jej wykorzystać, mam pracę, z której nie mogę przecież zrezygnować. Zostanę w domu i będzie raczej po kadrze i
międzynarodowej karierze.

- Czy jako była i ponowna reprezentantka Polski uważasz, że w Słupsku ktoś pomógł ci w trenin­gach, pracy i ułatwił było reprezentowanie naszego kraju w świecie?

- Muszę przyznać, że pierwsze medale mistrzostw Polski zdobywałam dzięki ogromnej pomocy Jana Dydaka, jego zaangażowanie na treningach odzwierciedlało wyniki na ringu. Na tegoroczne mistrzostwa Polski myślałam, że nie pojadę. Bycie dla siebie trenerem, psychologiem czy dietetykiem w pewnym momencie trochę mnie przerosło i w tym okresie ogromnej rozterki pomogło mi kilka osób.

Przede wszystkim mój brat Łukasz, jeden z trenerów Jerzy Walczuk, firma Bajcar, która na pewno ułatwiła mi występ w tych mistrzostwach, jak i uczelnia Wyższa Hanzeatycka Szkoła Zarządzania, która stara się stworzyć mi jak najlepsze warunki do studiowania. Są to nieliczni, którzy każdego dnia budzili we mnie nadzieję i chęć zdobycia tego upragnionego złotego medalu.

- Czy da się pogodzić upra­wianie boksu, studio­wanie, pracę, samotne treningi, tak aby jeszcze nie stracić zapału do tego wszystkiego?

- Jeszcze to godzę, aczkolwiek nie ukrywam, że nie jest łatwo. Często doba jest dla mnie zbyt krótka. Przychodzą dni słabości, w których wraz z potem leją się łzy ze zwykłej niemocy, która mi doskwiera. Właśnie otrzymałam powołanie na zgrupowanie kadry narodowej i jestem w rozterce. Pracy nie rzucę, jeśli chodzi o uczelnię, to z tej strony mam ogromne wsparcie, i pozostaje boks, z którego mam na tę chwilę jedynie satysfakcję.

- Ile kosztuje w twoim wypadku uprawianie boksu? To znaczy, ile dokładasz do tego interesu w skali roku albo chociaż miesiąca?

- Ciężko mówić o jakichkolwiek kwotach, bo nie są to systematyczne wydatki. Po prostu nie wydaję pieniędzy, które powinnam, bo i tak ich nie mam. Boksując tyle lat, jeszcze nigdy nie posiadałam własnych rękawic i kasku z atestem, a to jest chyba priorytet każdego pięściarza. Bazuję na sprzęcie klubowym, z którego korzystają wszyscy. Nie ukrywam, że największe wydatki ponoszę w okresie przedstartowym, są to m.in. odżywki, różnego rodzaju suplementy czy choćby wizyty u masażysty.

- Czy jest sposób, by uła­twić ci uprawianie boksu i godne reprezentowanie Słupska?

- Jestem raczej osobą, która nie narzeka i robi to, co do niej należy, ale wiem, że bez wsparcia osób z zewnątrz, działaczy czy sponsorów moje chęci nie wystarczą. Nie ukrywam, że nie otrzymuję żadnych profitów z uprawiania tej dyscypliny, a dodatkowe fundusze ułatwiłyby zdobywanie kolejnych sukcesów. Na chwilę obecną wyjazd na najbliższe zgrupowanie reprezentacji stoi pod ogromnym znakiem zapytania, a przecież pobyt na zgrupowaniu jest przepustką na mistrzostwa Unii Europejskiej.

- Przed wyjazdem na mistrzostwa Polski, gdy rozmawialiśmy, mówiłaś, że może zaczniesz tre­nin­gi w boksie tajskim. Czy to nadal plan B, czy rzeczywiście widzisz się w tej dyscyplinie ?

- Chciałabym to potraktować jako urozmaicenie mojego treningu. Możliwe, że zdecyduję się na to po zakończeniu kariery jako sposób na rekreację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza