- Lubię jeździć. W ogóle lubię samochody i to właśnie te większe. Bo prowadzenie osobówki to żadna sztuka - mówi pani Beata.
Pracę w PGK wybrała z premedytacją: chciała być kierowcą i do tego dużego pojazdu. - Przez cztery miesiące chodziłam pytać się, czy jest wolny etat. No i w końcu się znalazł - wspomina.
Powierzono jej dostawczego forda transita do zbiórki surowców wtórnych. Jednak samo prawo jazdy nie wystarczyło, bo ten pojazd jest wyposażony w żuraw do podnoszenia pojemników. Konieczne były zatem specjalne uprawnienia do obsługi tego urządzenia.
Choć samochody interesują panią Beatę w sposób szczególny, to jednak w tym fachu pracuje od niedawna. Tak naprawdę to od czerwca 2009 roku.
- Przez wiele lat pracowałam w zakładach obuwniczych w Słupsku i okolicach. Ale te firmy jedna po drugiej padały i w końcu trzeba było pomyśleć o czymś innym - opowiada.
Sytuacja zmusiła ją do poszukania pracy za granicą. To właśnie tam zetknęła się z większymi pojazdami. - Z racji wykonywanych obowiązków musiałam od czasu do czasu siadać za kierownicą busa. I bardzo szybko polubiłam to zajęcie - mówi Beata Szela.
Na początku za kierownicą ciężarówki nie było łatwo. Musiała się zmierzyć nie tylko z pojazdem, ale również z męską załogą przedsiębiorstwa.
- Panowie byli skonsternowani. Co prawda nie mieli nic przeciwko temu, aby kobieta jeździła ciężarówką, ale raczej dziwili się, że wybrałam taki zawód - opowiada pani Beata.
Choć w firmie nadal są tacy, którzy uważają, że nie jest to zajęcie dla kobiety, to jednak większość przyzwyczaiła się do nowej sytuacji.
- Pomagają mi, jeśli jeszcze czegoś nie umiem. Są koleżeńscy - mówi.
- Za kierownicą nie ma czasu na nudę. Chociaż jeżdżę po tym samych ulicach, to codziennie jest inna sytuacja, inne zadania - opowiada z przejęciem.
Bo czy każdy mężczyzna potrafiłby się przecisnąć dużym pojazdem w ciasnych, osiedlowych uliczkach? A do tego jeszcze trzeba znaleźć miejsce, aby podjechać jak najbliżej pojemników na surowce wtórne, a potem rozstawić żuraw i wciągnąć zawartość na pakę.
- A inni kierowcy nie ułatwiają nam życia. Parkują gdzie i jak popadnie - wzdycha pani szofer.
Po ośmiu godzinach za kółkiem pani Beata ma też inne obowiązki. W domu czeka na nią czwórka dzieci: 18-letni syn i trzy córki w wieku 16, 12 i 10 lat.
- Nie są to już maleństwa, ale dalej wymagają opieki - śmieje się ich matka. Każdemu z nich trzeba poświęcić dziennie choć chwilę, porozmawiać, pochwalić, a czasem zganić. Ale dzieci to największa duma pani Beaty. I na odwrót. - Wiem, że moje dzieci są też dumne ze mnie. Gdy są w towarzystwie i widzą na ulicy, że jedzie jakiś wóz z PGK, to nie omieszkają zauważyć, że ich mama też potrafi jeździć czymś takim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?