Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrolerka w słupskim autobusie źle spojrzała

Monika Zacharzewska [email protected]
sxc.hu
17-letni Kamil poczuł się zbulwersowany postępowaniem kontrolerki w autobusie. - Przy wszystkich pasażerach podważyła ważność jego legitymacji szkolnej. Nie potrafiła odczytać daty - mówi babcia chłopaka.

Kamil ma 17 lat. Od września ubiegłego roku uczy się w jednej ze słupskich szkół. Jest w pierwszej klasie.

- Mój wnuk jechał we wtorek autobusem linii nr 18 ze szkoły, gdy podeszła do niego kontrolerka i poprosiła go o bilet - mówi Anna Staranowicz ze Słupska, babcia chłopca. - Kamil pokazał bilet ulgowy i legitymację szkolną uprawniającą do ulgowego przejazdu. Kontrolerka stwierdziła wówczas, że legitymacja straciła ważność 30 września 2011 roku, podczas gdy wyraźnie jest napisane, że jest ważna do końca września 2012 roku. Wnuk tłumaczył jej, że się myli, że wystarczy zobaczyć, że we wrześniu 2011 roku legitymacja została dopiero wystawiona. Na nic to się zdało. Zaraz po tym zdarzeniu przyszedł do mnie. Był cały roztrzęsiony. Musiałam mu dać krople walerianowe na uspokojenie. Jak można tak traktować ludzi?

Pani Anna przyszła do redakcji z legitymacją szkolną wnuka. Na dokumencie rzeczywiście widnieje informacja, że ważna jest do września 2012 roku. Można to przeczytać bez najmniejszych problemów.
Kamil jednak postarał się jeszcze o pismo w sekretariacie swojej szkoły potwierdzające ten fakt. Dopiero uzbrojony w takie dokumenty poszedł z babcią wyjaśniać sprawę do siedziby firmy Windpolu, która na zlecenie słupskiego Zarządu Infrastruktury Miejskiej kontroluje bilety w autobusach miejskich.

Kierownik słupskiego oddziału Windpolu twierdzi, że sam też miał wątpliwości co do daty ważności legitymacji szkolnej chłopaka. Przekonał go dopiero dokument, jaki uczeń przyniósł ze szkoły.

Twierdzi, że przeprosił pasażera i jego babcię i anulował sprawę.

- Spotykamy się z sytuacjami, że szkoły przedłużają legitymacje uczniom co pół roku, a dodatkowo data na tym dokumencie była wypisana bardzo niewyraźnie, stąd wątpliwości i kontrolerki, i moje - mówi Teofil Fijałkowski. - A kiedy istnieje jakiekolwiek podejrzenie co do ingerencji w ważność dokumentu, musimy to zweryfikować. To nasz obowiązek, taki zapis istnieje w umowie, którą podpisaliśmy z naszym zleceniodawcą - Zarządem Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.

Pani Anna i jej wnuk przyjęli przeprosiny, ale nadal boleją nad formą, z jaką sprawa jest traktowana.

- Kontrolerzy nie powinni być tak obcesowi i niemili - twierdzi babcia słupszczanina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza