O tym, że ratusz planuje kupić nowe auto dla prezydenta, pisaliśmy wielokrotnie. Natomiast tego, że 20 lipca ogłoszono przetarg jakoś specjalnie w ratuszu nie nagłaśniano. Dopełniono jednak formalności - ogłoszenie pojawiło się w Biuletynie Informacji Publicznej.
Służbowa toyota, którą obecnie jeździ prezydent ma 6 lat, 270 tys. km na liczniku i coraz częściej odmawia posłuszeństwa. M. in. ostatnio, gdy prezydent Mirosław Mikietyński był w Warszawie, silnik nie chciał zapalić i konieczne było holowanie.
Co się stanie z tym autem? Zostanie sprzedane albo trafi do którejś z miejskich spółek. A jego miejsce zastąpi nowiutka toyota, w czarnym kolorze. Bo to, że zastąpi jest właściwie przesądzone z uwagi na to, że w przetargu nie było konkurencji. No chyba, że komisja przetargowa stwierdzi jakieś braki formalne w zgłoszonej ofercie i trzeba ją będzie odrzucić albo prezydent wycofa się w ostatniej chwili.
Jeżeli nie, to decyzja o rozstrzygnięciu przetargu zapewne dziś zostanie zatwierdzona. Dodajmy, że diler zaoferował, że dostarczy samochód za 93.500 złotych.
Przedstawiciele innych salonów, z którymi wczoraj rozmawialiśmy, różnie reagowali na wiadomość, że chwilę wcześniej zakończono przyjmowanie ofert w ratuszu i otwarto zgłoszenia, a właściwie jedno zgłoszenie. - Co? Szczerze mówiąc, to nic nie wiedzieliśmy o przetargu - przyznał mocno zaskoczony Grzegorz Łojko, szef salonu w Opel Dowbusz w Koszalinie, skąd niedawno ratusz wypożyczał opla insignia do jazdy testowej. - Wielka szkoda, bo bardzo nam zależało, by prezydent wybrał nasze auto - to sprawa prestiżowa.
Zdziwiony był też przedstawiciel koszalińskiego salonu hondy. - Nie mieliśmy na ten temat żadnej informacji - mówi Przemysław Pańczyk. - A po usłyszeniu warunków przyznam, że bylibyśmy w stanie taki samochód dostarczyć. No może byłby problem z lampką do czytania na wysięgniku albo ze światłami biksenonowymi.
Z kolei w salonie citroena o przetargu słyszeli, ale nawet do niego nie stawali: - Raz, że zostaliśmy zlekceważeni, bo przyszedł przedstawiciel ratusza umówić się na jazdę próbną samochodem i ta się nigdy nie odbyła - mówi Roman Misiak, kierownik salonu Drewnikowski.
- A dwa, warunki przetargu były takie, że nie byliśmy ich w stanie spełnić. Jak je przeczytałem, to wiedziałem, kto wygra. Był m. in. wymóg, że silnik ma być benzynowy o mocy minimum 150 KM przy pojemności do 2.2, a my mamy o mocy 143 KM - no i zabrakło nam 7 koni mechanicznych. No i gwarancja na 3 lata bez limitu kilometrów - to zbyt ostry wymóg.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?