Mężczyzna, który tydzień temu z lęborskiego dworca PKP został zabrany do szpitalu nie zapalił się sam, jak zeznali początkowo świadkowie, ale został podpalony celowo. Okazuje się, że osoby przesłuchiwane przez policję na początku kłamały. Jedna z nich ostatnio zmieniła zdanie i wyznała prawdę. Jej wersję potwierdził też zapis z monitoringu dworcowej poczekalni.
- Do zdarzenia doszło ok. godz. 23 w ubiegły wtorek. Starszy mężczyzna leżał na boku na ławce na poczekalni dworca PKP. 22-letnia mieszkanka Lęborka wyjęła z jego rzeczy butelkę z denaturatem i oblała nim mężczyznę od stóp do głowy. Potem wyciągnęła zapalniczkę i podpaliła go - mówi zastępca naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego KPP w Lęborku - podkom. Jacek Krauz.
Policja w związku z tą sprawą zatrzymała 3 osoby: 22-letnią sprawczynię, 26-letniego chłopaka, który był razem z nią i 20-letnią kobietę. Zdaniem funkcjonariuszy także te dwie osoby brały udział w zdarzeniu. W tej chwili zatrzymani są kolejno przesłuchiwani przez prokuraturę.
- Sprawczyni podpalenia za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu grozi do 10 lat pozbawienia wolności - mówi Krauz.
Poszkodowany w zdarzeniu mężczyzna jest w stanie krytycznym. Został przetransportowany śmigłowcem do centrum leczenia oparzeń w Nowej Soli.
Zdaniem policjantów kwalifikacja czynu za jaki odpowie 22-latka może zostać zmieniona, jeśli poszkodowany umrze. Wtedy kobiecie może grozić nawet do 12 lat więzienia.
Cała trójka zatrzymana przez funkcjonariuszy to mieszkańcy Lęborka. Wszyscy byli już wcześniej znani policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?