Zabójstwo 51-letniej Moniki P. wstrząsnęło Słupskiem. Zwyczajna kobieta, wdowa z dorosłymi dziećmi i trzynastoletnim synem. Pracowała w Jantarze jako sprzątaczka. Jej okrutnie pokaleczone ciało znaleziono w piwnicy domu przy ul. Prostej, w biurze wspólnoty mieszkaniowej w sobotę 26 marca. Lekarz stwierdził, że kobieta zmarła około północy od siedmiu ran kłutych na klatce piersiowej, łuku żebrowym oraz w okolicy lewego barku.
- Zerwaliśmy, wyprowadziłem się od Moniki, ale dalej się kochaliśmy - podejrzany Leszek D. opowiadał śledczym swoją wersję historii związku z kobietą. - Wtedy, w piątek przed południem piłem u koleżanki w jej mieszkaniu. Jakieś dwie półlitrówki tego było. Z Moniką umówiliśmy się około czternastej na Prostej. Stamtąd pojechaliśmy do Reala kupić sobie buty.
Bo buty były obojgu bardzo potrzebne... I tabletki. Na nową drogę życia. Tak tłumaczy podejrzany.
- Skoro tak się stało... - a tak o śmierci Moniki P. - ...to myślę, że ja ugodziłem ją tym nożem, ale nie pamiętam, w jaką część ciała i ile było uderzeń. To się nie mieści w głowie...
O ostatnim dniu rozstającej się pary - według podejrzanego - więcej w dzisiejszym wydaniu papierowym Głosu Pomorza (14 kwietnia).
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?